– Nie potrafimy siedzieć w miejscu. A to razem gotujemy, a to śpiewamy jako chórzystki w parafii. Nie wspominając o podróżach – mówią gospodynie z Sidziny. Są do tańca, do różańca i... nie tylko.
Panie zrzeszone w Stowarzyszeniu Gospodyń „Sidzinianki” to przedstawicielki całej wsi, bez względu na wiek, zasobność portfela czy wykształcenie. – Naszym zadaniem jest pielęgnowanie lokalnych tradycji na wielu płaszczyznach życia społecznego – wyjaśnia Kazimiera Czarna, prezes „Sidzinianek” i sołtys wsi. Stowarzyszenie Gospodyń „Sidzinianki” w Sidzinie nieopodal Bystrej Podhalańskiej działa już od 15 lat, ale kilkanaście sympatycznych gaździn nie ma czasu na świętowanie jubileuszu, bo co rusz wymyślają jakiś nowy projekt. Przez kilka ostatnich miesięcy w niezwykle malowniczym miejscu, bo w skansenie w Sidzinie, kilkadziesiąt osób uczestniczyło np. w zajęciach pod hasłem: „Starsi – młodszym, młodsi – starszym. Wymiana doświadczeń kulinarnych”.
Czarne kluski
Podczas spotkań w kuchni plenerowej na stole pojawiło się mnóstwo potraw, zarówno tradycyjnych, jak i współczesnych, a gotowały i gospodynie z wieloletnim stażem, i nieco młodsze gosposie, a także małe dzieci i młodzież. – Z najstarszych, prostych i jakże zdrowych potraw serwowane były placki prosto z blachy, czarne kluski (z twardo zmielonego zboża) czy placki ziemniaczane pieczone na blasze – wymienia jednym tchem pani Danuta, która na warsztaty zabrała swoje trzy córki: Kasię, Gosię i Krysię. Na co dzień pani Danuta oprowadza turystów po skansenie w Sidzinie. – Poznałyśmy tradycyjną metodę wyrabiania masła w maśniczce i po raz pierwszy w życiu miałyśmy okazję spróbować maślanki prosto z maśniczki – cieszą się dziewczynki, a ich mama dodaje, że jest teraz bogatsza o nowe doświadczenia kulinarne i przepisy. – Mam nadzieję, że zaskoczę czymś domowników, przygotowując wspólnie z dziewczynkami np. świąteczny obiad – mówi pani Danuta, która na wspólne gotowanie założyła piękny, regionalny fartuch. Wśród potraw bardziej współczesnych nie zabrakło pierogów, naleśników, klusek leniwych i kopytek, potraw z cukinii, owoców w czekoladzie, a nawet tortu ze szpinaku. – Co ciekawe, młodzi uczestnicy chętnie kosztowali tradycyjnych potraw i to właśnie one zdecydowanie bardziej przypadły im do gustu niż dania nowoczesne – mówi pani Zofia, która na zajęcia przyprowadziła wnuczkę Amelię. – Chcemy też, by dzieci dowiedziały się czegoś o naszych rodzimych zwyczajach, zapamiętały i potem przekazywały innym. Dzięki temu tradycyjne potrawy na stałe zagoszczą na stołach w naszych domach – podkreśla pani sołtys. Większość potraw gotowanych była na tradycyjnym piecu z blachą, który stoi w jednej z chałup w skansenie. Przyniesienie drewna i rozpalenie ognia (pod opieką dorosłych) należało do obowiązków młodych gaździn. Projekt „Starsi – młodszym, młodsi – starszym. Wymiana doświadczeń kulinarnych” „Sidzinianki” realizowały w ramach programu „Działaj lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Akademii Rozwoju Filantropii w Polsce, przy współpracy z Babiogórskim Stowarzyszeniem „Zielona Linia”. Jego zwieńczeniem będzie wycieczka do Chrostowej koło Bochni, gdzie znajduje się Muzeum Książki Kucharskiej i Kulinarnej.
Dożynki i kabaret
Jak łatwo się domyślić, gaździny z takim zacięciem do gotowania zajmują wysokie miejsca w konkursach kulinarnych organizowanych w regionie i dbają o zaplecze gastronomiczne podczas różnych imprez plenerowych, np. powiatowych dożynek. Nie samym gotowaniem żyją jednak „Sidzinianki”. Gdy zrzucają kuchenne fartuchy, przywdziewają stroje regionalne i ich śpiew wypełnia parafialny kościół. – Są świetne! Nie trzeba ich specjalne prosić o pomoc, zawsze są chętne do śpiewania i wszystko mają dopracowane! – chwali parafianki ks. proboszcz Józef Bafia i dodaje, że ich śpiew dociera na pewno hen, pod Babią Górę. To właśnie „Sidzinianki” uświetniły niedawny jubileusz 50-lecia koronacji Cudownego Obrazu Matki Boskiej Sidzińskiej, który słynie łaskami. Śpiewające gospodynie, które jednak nie czują się chórzystkami, zaznaczają, że w repertuarze mają nie tylko pieśni religijne, ale także utwory na inne okazje. – Chętnie też wystawiamy różne sztuki czy kabarety. Śmiechu przy tym jest, że hej! Nasi mężowie są bacznymi widzami, potrafią pochwalić, ale i zganić, że coś było niepotrzebne albo że coś należy poprawić – opowiada Jadwiga Czarny, która czuwa nad muzyczną stroną „Sidzinianek” i jest dyrektorem skansenu oraz Gminnego Ośrodka Kultury w Sidzinie. – Lubimy się spotykać i wykorzystywać czas na działania, które dają nam niewyobrażalną satysfakcję – podkreśla J. Czarny.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się