Co zrobić, by stawić czoła rozproszeniom podczas Mszy św.? Słuchaczom w bazylice Mariackiej doradzał ks. Krzysztof Grzywocz.
Jak tłumaczył, rozkojarzenia dotykają wszystkich, nie tylko tych, dla których Msza św. jest niezrozumiała bądź nudna. Na początku przypomniał, że Eucharystia jest szczególnie pięknym miejscem, w którym dzięki rytuałom może dojść do prawdziwego spotkania zarówno z Bogiem, jak i z drugim człowiekiem.
Zaznaczył również, że w chrześcijaństwie nie ma jednego rozumienia rozproszeń. Zwrócił jednak uwagę na trzy główne spojrzenia na to zjawisko. Mianowicie, można je pojmować jako zaproszenie, wyproszenie lub pokusę. Ważna jest przy tym kolejność analizowania tego zjawiska.
Pierwsza koncepcja pokazuje, że w rozproszeniu możemy odnaleźć zaproszenie, które może służyć spotkaniu. Jest to spojrzenie pozytywne. Jednak, by takie rozkojarzenie nie zaczęło przeszkadzać, nie należy go odrzucać, lecz przyjąć i włączyć w modlitwę. Wszystko dlatego, że być może myśli te pojawiły się nieprzypadkowo.
- Kiedy podczas Mszy św. pojawia się w mojej głowie jakaś myśl, przyjmuję ją tak samo, jak przyjmuję osoby w kościele. Ona staje się częścią Eucharystii, a ja kładę ją na złotą patenę i podnoszę do góry, żeby Bóg zdecydował, jak ją przemienić - mówił.
Wyjaśnił również, że Eucharystia jest miejscem przemiany i przeistoczenia. Dlatego też to, co w nią włączymy, może zostać przemienione i włączone w proces uzdrowienia. Inaczej jednak jest w przypadku myśli bluźnierczych, które należy odrzucić i następnie skonsultować ze spowiednikiem. Zachęcił też, by do każdej Eucharystii przygotować się podczas półgodzinnej adoracji, w czasie której zaprosimy wszystkie rozproszenia, które się pojawiają.
Rozkojarzenie rozumiane, jako “wyproszenie” może z kolei oznaczać, że z jakiegoś powodu Msza św. jest dla nas spotkaniem trudnym. Takich momentów podczas Eucharystii jest wiele. Jak zauważył ks Grzywocz, nad takimi rozproszeniami można pracować, ponieważ każdy człowiek jest zdolny do zmian. Tłumaczył też, że pojawienie się tego typu rozkojarzeń może być spowodowane lękiem przed bliskością z Bogiem lub drugim człowiekiem.
- Warto przeanalizować te wyproszenia, które powiedzą nam, dlaczego dla nas podczas Eucharystii nie ma spotkania albo dlaczego tego spotkania się boimy - radził.
Trzecie, najbardziej powszechne rozumienie rozproszeń przywołane przez ks. Grzywocza, ukazuje je jako pokusy, które atakują nas podczas Eucharystii. Są to myśli, które zagrażają relacji. Jak zauważył duchowny, z tym rodzajem rozproszeń należy walczyć. - Mogą to być tzw. demony, które przychodzą na modlitwie i próbują przeszkadzać. Wtedy trzeba podjąć pewien wysiłek ascezy, by te myśli odsunąć - zauważył.
Doradził jednak, by nie patrzeć na każde rozproszenie właśnie w tym kontekście. - Te trzy szkoły pokazują, jak bogatym doświadczeniem są rozproszenia. Radziłbym jednak przyjrzeć się dwóm pierwszym koncepcjom, które według mnie są częstsze, nie lekceważąc ostatniej. Trzeba też prosić Boga, by przez spotkanie z Nim rosła w nas intuicja w rozpoznawaniu, jaki typ rozproszenia się w nas pojawia - mówił.
Ks. Krzysztof Grzywocz jest wykładowcą teologii duchowości na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Opolskiego, kierownikiem duchowym i rekolekcjonistą, a także autorem książek "Wartość człowieka" i "W mroku depresji". Spotkanie, którego był w gościem w bazylice Marciackiej, było już piątym z cyklu "Kiedy Msza przestaje być nudna", organizowanego przez bazylikę Mariacką, Salę na Górze i Fundację Dominikański Ośrodek Liturgiczny.