Abp Marek Jędraszewski opowiadał o swoim domu rodzinnym, nominacjach i ulubionych filmach. Mówił także m.in. o cierpieniu w życiu chrześcijanina i 500-leciu reformacji.
Metropolita krakowski po raz pierwszy w tej formie - nawiązującej do łódzkich "Dialogów w katedrze" - spotkał się ze swoimi diecezjanami. Tematem przewodnim była posługa biskupia. Spotkanie zostało podzielone na trzy części - wstępną katechezę, odpowiedzi abp. Jędraszewskiego na pytania przysłane wcześniej i rozmowę "na żywo". Wątki bardzo osobiste przeplatały się z tymi związanymi z ogólną sytuacją w Kościele.
Arcybiskup przyznał m.in., że jego ulubionym miejscem są Tatry, że czyta głównie książki fachowe, związane z przygotowaniem tekstów i wystąpień, że rzadko chodzi do kina, ale kilka razy był na "Pasji" i że zdarza mu się oglądać serial "Ojciec Mateusz". - To po to, żeby zobaczyć, jak czasem biskup potrafi być dobry dla swojego księdza - żartował abp Jędraszewski.
Metropolita, mówiąc o zadaniach biskupa, często odwoływał się do adhortacji Jana Pawła II "Pastores Gregis". Opowiadając o swojej 20-letniej posłudze, tłumaczył m.in. swoje biskupie zawołanie "Scire Christum" i wspominał momenty swoich kolejnych nominacji. Zwrócił uwagę, że zawsze o nowych etapach swojej pracy dowiadywał się w czasie wyjazdów i podróży. O tym, że został mianowany biskupem, usłyszał, przygotowując się do spaceru po Wielkopolskim Parku Narodowym 1 maja 1997 roku. Telefon z wiadomością, że ma objąć metropolię łódzką otrzymał podczas wakacji w Tatrach, a o przejściu do Krakowa powiedział mu osobiście papież Franciszek, podczas pobytu w Rzymie (na spotkanie z Ojcem Świętym nie był przygotowany - nie miał nawet sutanny).
Mówił także o swoim domu, rodzicach. Wspominał mamę, która jeszcze w wieku 94 lat prowadziła jego biskupi dom w Poznaniu. - Wiedziała, co synek lubi jeść - żartował abp Jędraszewski. - Ja byłem szczęśliwy, miałem dom - dodał. Opowiadał o oczekiwaniu na powrót taty, który w 1956 r. miał wyjechać na delegację dokładnie w dniu, w którym rozpoczęły się wydarzenia poznańskiego Czerwca. Jego pociąg zdążył szczęśliwie wyjechać z miasta przed zablokowaniem transportu. Rodzina jednak tego nie wiedziała. - Pamiętam, jak mama płakała z radości po jego powrocie. Myśmy się przez te trzy dni modlili na różańcu, żeby tata wrócił - wspominał metropolita krakowski.