Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy modlitwą można wygrać wojnę, powinien zobaczyć film "Teraz i w godzinę śmierci".
Zrealizowany przez krakowskich twórców - Mariusza Pilisa i Dariusza Walusiaka - dokument pokazuje wielkie współczesne (także trwające) dramaty i konflikty na całym świecie. W przerażających momentami opowieściach przebija się jednak nadzieja. Jej wspólnym mianownikiem są przesuwane w dłoniach paciorki różańca.
Jest w filmie także polski wątek - krucjata różańcowa w obronie przed terroryzmem, którą rok temu zainicjowali franciszkanie. Jej patronami są misjonarze męczennicy bł. Zbigniew Strzałkowski i bł. Michał Tomaszek, którzy zginęli z rąk komunistycznych terrorystów z organizacji "Sendero Luminoso" (Świetlisty Szlak) w Pariacoto w Peru.
To starcie trwa, być może dopiero się rozpoczyna, ale jeśli ktoś potrzebuje twardych dowodów, że taka walka ma sens, powinien zobaczyć "Teraz i w godzinę śmierci". Skoro udawało się do tej pory, czemu Maryja nie miałaby zadziałać i teraz? W przypadkach, o których opowiada film, też brakowało gotowych rozwiązań i pomysłu, jak zakończyć, niejednokrotnie krwawy, konflikt.
Brat Jan Hruszowiec, franciszkanin, powiedział mi kiedyś, że na krucjatę "nie możemy patrzeć przez pryzmat prostej efektywności". - Chodzi o to, co dzieje się w ludzkim sercu. Jeżeli ludzie piszą mi, że męczennicy pomagają im żyć inaczej każdego dnia, odzyskiwać pokój, mieć świadomość, że nad tym, co się dzieje, jest Ktoś wyższy, to już jest wielki sukces - tłumaczył. Odzyskanie nadziei to pierwszy krok.
Czytaj także: