Krakowski student malarstwa Janusz Tarabuła w latach 50. wynajmował pokój "na mieście". To było ważne, bo mógł w tym pokoju robić, co chciał, nie przejmując się niczym. Efekty jego ówczesnej swobody malarskiej można teraz oglądać w Galerii "Zderzak".
Gdyby młody Tarabuła mieszkał w akademiku, miałby na głowie współmieszkańców, sąsiadów wpadających z niezapowiedzianymi wizytami. A to był rok 1951, socrealizm rządził, pilni uczniowie towarzysza Żdanowa uważnie tropili odchylenia od obowiązującej ideologii. Parę słów szepniętych w uczelnianej organizacji ZMP mogło zakończyć studia nieprawomyślnego kandydata na artystę. W wynajętym pokoju mógł swobodnie malować jak chciał, nie naśladując Dejneki czy Kobzdeja.
"Architektura nocy" to wystawa pokazująca po raz pierwszy, czym zajmował się w wynajętym pokoju J. Tarabuła prawie 70 lat temu. Surrealistyczne, abstrakcyjne oraz pierwsze charakterystyczne dla późniejszego malarstwa Tarabuły eksperymenty z malarstwem materii pokazują zainteresowanym początkami awangardy w Polsce, w jaki sposób powstawał nowy sposób myślenia o sztuce, który legł u podstaw działalności Grupy Nowohuckiej czy II Grupy Krakowskiej. Sposób ten zaowocował wystawami "nowoczesnych", a po odwilży październikowej zdominował polską sztukę.
"Każda ideologia szkodzi sztuce. Naszym marzeniem było robienie metafizyki w malarstwie" - powiedział J. Tarabuła w jednym z wywiadów. Na wystawie w galerii "Zderzak" (Kraków, ul. Floriańska 3) możemy do 26 września zobaczyć, jak zaczynał.