Rokitno Szlacheckie to kolejny przystanek na pielgrzymiej trasie wspólnoty skawińsko-czernichowskiej 37. PPK na Jasną Górę. Wszyscy wiedzą, że mieszkają tu wspaniałe gospodynie, które robią najlepsze na świecie łazanki.
- W tym roku łazanek ugotowałyśmy dla 600 osób i proszę zobaczyć - wszystko poszło! Dla nas to radość wielka - mówią zgodnie panie Teresa, Maria i Elżbieta i opowiadają, że każdego roku przygotowania do przyjęcia pielgrzymów zaczynają już 3 dni wcześniej. Już wtedy kupują niezbędne produkty, kroją je, zaczynają gotować. A ostatniego dnia w pełnej gotowości są już od 7.00 rano, choć pielgrzymi zazwyczaj docierają ok. południa, i to nie wszyscy naraz, ale po kolei przychodzą poszczególne grupy tego członu.
Nad wszystkim czuwa pani Halinka, szefowa tego kulinarnego przedsięwzięcia, która po raz pierwszy gościła pielgrzymów wiele lat temu. - W tym roku to już 29. raz. Początki były skromne, ale z czasem wszystko zaczęło nabierać rozpędu i dziś w przyjęcie pielgrzymów zaangażowanych jest już wiele gospodyń, a pomagają nam też młode dziewczyny - wyjaśnia pani Halinka, a pani Teresa dodaje, że na tę ucztę składa się cała wieś i każdy daje, co tylko może. Bo podczas poczęstunku na stole pojawiają się nie tylko łazanki, ale też pączki, kawa, herbata i słynny kompot jabłkowo-miętowy, bez cukru.
Co więcej, nie byłoby to pewnie możliwe, gdyby nie proboszcz, który parafią w Rokitnie zarządza już od wielu lat i wkłada w to całe serce. Podobnie, jak i w przyjęcie pielgrzymów. - Oni przynoszą nam Boże błogosławieństwo, omijają nas wszelkie klęski żywiołowe - opowiada ks. Piotr Kubat i zapewnia, że na pielgrzymów wszyscy czekają tu cały rok, a przygotowanie uczty odbywa się w pełnej jedności całej miejscowości.
- Tym, co tu spotkaliśmy, jesteśmy szczerze zachwyceni! - mówią zgodnie pielgrzymi, pałaszując smakowite łazanki. - I zaskoczeni. Dziś jesteśmy trochę zmęczone, bo od rana był do pokonania trudny odcinek drogi przez Pustynię Błędowską, ale teraz już nabieramy sił po obiedzie - opowiadają Gabrysia, Wiktoria i Agata i zapewniają, że choć na pielgrzymce bywa ciężko, nie ma się czego bać i warto wybrać się w drogę, by to wszystko przeżyć. Najważniejsze to mieć w sercu motywację i wiedzieć, po co i dlaczego się idzie.
Także 10-lenia Wiktora, która idzie razem z babcią i wujkiem, przekonuje, że pielgrzymka to wspaniała rzecz, a ona, wędrując do Maryi, chce Jej dać dar prosto z serca i prosić o opiekę nad swoją rodziną.
Z kolei panowie Stanisław (na pielgrzymce po raz 6., ma 73 lata), Kazimierz (lat 77, na pielgrzymce po raz 22.) i Piotr (lat 54, pielgrzymkowy debiutant) opowiadają, że idą, by każdym swoim krokiem podziękować Bogu poprzez Maryję za każdy rok życia oraz dobre zdrowie i prosić o dalsze błogosławieństwo.
- Pielgrzymka to także wielkie świadectwo naszej wiary, a podczas drogi najbardziej liczą się życzliwość i pomoc drugiemu człowiekowi - mówią.