Idą razem z młodymi - czasem swoimi dziećmi, wnukami. Ramię w ramię. Choć może czasem bardziej niż innym pątnikom brakuje im siły.
- Wiele osób starszych ma różne schorzenia. Ja też czuję się słabo, ale idę. I zawsze dochodzę - nigdy nie dojeżdżałam. To dzięki Matce Bożej daję radę i z bąblami, i z odgnieceniami, czy ostatnio strasznymi upałami - przyznaje 63-letnia Janina z Moszowej. W pielgrzymkach uczestniczy już od kilku lat. - Chce się chodzić do Częstochowy, bo to bardzo wciąga. To wzbudza takie uczucia i radość mimo zmęczenia, że się tego pragnie - podkreśla. Swoją pasją zaraziła także młodsze pokolenia - w tym roku pielgrzymuje z córką i dwiema wnuczkami.
Zamiłowanie do wędrowania przejęła także wnuczka 64-letniej Barbary z Libiąża. - To moja 9. pielgrzymka. Zawsze idę z kilkoma intencjami rodzinnymi. W tym roku nie pielgrzymuję sama. Choć moja wnuczka idzie w pielgrzymce znad morza, to czuję, że razem otaczamy naszych bliskich tą modlitwą w drodze - wyznaje.
Zapytana o to, jak znosi trudy pątniczego szlaku, odpowiada prosto: - Przede wszystkim trzeba mieć wygodne buty. Ja już przeszłam w swoich tyle kilometrów i nie mam ani bąbla, ani otarcia - zdradza.
W grupach wędrują także starsi panowie. - Maryja tak wiele razy interweniowała w moim życiu, dlaczego więc ja miałbym bać się iść do Niej, nawet jeśli swoje lata mam? Wpada się tutaj w pewną dobrą duchową rutynę i to pomaga pokonać wszelkie przeciwności - opowiada 59-letni Janusz z Trzebini.
Wtóruje mu jego równolatek - Adam z Libiąża, który - mimo, że kuleje - dotrzymuje tempa swojej grupie. - Kiedy dochodzę na Jasną Górę i klękam przed obrazem Maryi, zawsze płaczę, że pomogła mi dotrzeć do siebie po raz kolejny. I nie tylko Ona. Bo cała wspólnota wspomaga nas, osoby starsze, nie tylko dobrym słowem, ale czasem i silnym ramieniem. Młodzi są wrażliwi na starszych, wbrew temu, co często się słyszy - mówi.
Ks. Paweł Król, opiekun grupy z Libiąża, podkreśla, że świadectwo osób starszych daje na pielgrzymce niezwykłe owoce. - Mamy tutaj pana z Rzeszowa, który zapytał, czy może pójść z nami i zabrać ze sobą składany rower. Korzysta z niego, kiedy brakuje mu sił i odzywa się kontuzja kolana. Idzie tutaj w intencji przyjaciela - księdza, który jest chory na raka. To właśnie taki wysiłek podejmowany w konkretnej intencji, mimo ograniczeń wiekowych, porusza mocno serca wszystkich uczestników - wyjaśnia.