- Za każdą z nich mogłabym zapłacić i 100 tys. euro - mówiła w Krakowie s. Hatune Dogan, asyryjska zakonnica.
Urodzona w Turcji s. Hatune opowiadała m.in. o prześladowaniach jej rodziny przez okolicznych muzułmanów. - Zanim osiągnęłam wiek 14 lat, wielokrotnie próbowano mnie zgwałcić - mówiła s. Dogan. Opowiadała też o szykanach, jakich doświadczała w szkole, a jej ojciec w wojsku. Kiedy miała kilkanaście lat, uciekli do Niemiec.
Już jako dorosła s. Hatune postanowiła zająć się pomocą potrzebującym. Dziś prowadzona przez nią Sister Hatune Foundation pomaga ubogim na całym świecie. Zajmuje się m.in. ratowaniem z rąk Państwa Islamskiego dziewczyn i kobiet, które są tam bestialsko traktowane, okaleczane, gwałcone.
- Opowiem wam o jednej z nich. Złapano ją, kiedy miała 12 lat. Była w niewoli rok i 4 miesiące. Uwolniliśmy ją, była u mnie i się wypłakiwała. Zapytałam, jak się czuje. Opowiedziała: "Mamo (bo one tak do mnie mówią), co mam ci powiedzieć? W przeciągu pierwszych dwóch miesięcy zostałam zgwałcona 280 razy. Potem przestałam liczyć. Nie wiem, czy jestem człowiekiem, czy pustym dzbanem" - ze wzruszeniem opowiadała s. Hatune. - Żeby ją uratować, to ja bym dała 100 tys. euro.
- Zanim osiągnęłam wiek 14 lat, wielokrotnie próbowano mnie zgwałcić - mówiła s. Dogan, opowiadając o prześladowaniach, jakie spotykały jej rodzinę w Turcji Miłosz Kluba /Foto Gość
Nie chodzi jednak tylko o pieniądze. Wykup kobiet z rąk ISIS, jak opowiadała zakonnica, odbywa się przez pośredników - muzułmanów, których również opłaca fundacja. - Oni sprzedają je tylko "swoim" - mówiła s. Hatune. - Jednego z naszych pośredników zabito, ponieważ zorientowano się, że kupione dziewczyny przekazuje ich rodzinom. Osierocił dwójkę dzieci. Jeden zaginął, trzech jeszcze żyje - opowiadała.
Pytana o to, czy taki sposób pomocy nie napędza handlu kobietami, przyznała, że to poważny dylemat. - Ale tysiąc i więcej euro to niewielka cena za wyrwanie takiej dziewczyny z ich szponów - zaznaczyła.
Ostro skrytykowała też politykę rządów europejskich wobec imigrantów. Opowiadała, jak kiedyś nie została wpuszczona do Arabii Saudyjskiej, bo jej paszport był lekko nadtargany. - Tymczasem do Europy docierają ludzie, od których nie bierze się nawet odcisków palców - mówiła. - Nie wrzucam wszystkich muzułmanów do jednego worka. Nie zrozumcie mnie źle. Ale ci, którzy radykalnie przyjmują Koran, którzy są fanatykami, są po prostu niebezpieczni - przekonywała.
S. Hatune Dogan 26 października uczestniczyła w spotkaniu z cyklu "Gość na Polach", zorganizowanym przez krakowskie biuro Pomocy Kościołowi w Potrzebie i redakcję "Gościa Krakowskiego".