Uroczystej Mszy św. na zakończenie Roku św. Brata Alberta w Igołomi, w parafii, z której pochodził Adam Chmielowski, przewodniczył abp Marek Jędraszewski.
Swoją wizytę w tej miejscowości arcybiskup rozpoczął od odwiedzin domu sióstr albertynek, gdzie pokłonił się przed obrazem beatyfikacyjnym św. Brata Alberta. Pobłogosławił też mieszkające tam chore i starsze zakonnice.
Następnie w kościele Narodzenia Najświętszej Maryi Panny odprawił Mszę św. W homilii zauważył, że gdy Jezus zawisł na krzyżu, wielu osobom wydawało się, że to kres wszelkiej Jego godności. Tymczasem właśnie na krzyżu ukazuje się cała moc Chrystusa, Króla miłości miłosiernej, miłości przebaczającej, która każe modlić się za oprawców, prześladowców i szyderców. Podobne rozważania musiały też towarzyszyć Adamowi Chmielowskiemu, kiedy - jako uznany już malarz - zaczął malować obraz "Ecce Homo".
- Adam Chmielowski malował go, kiedy widok ludzi biednych, opuszczonych i odepchniętych nie dawał mu spokoju. Spotykał ich na ulicach Krakowa. Kiedyś odważył się wejść do ogrzewalni, gdzie było jakieś szczególne skomasowanie ludzkich nieszczęść, poniżenia, poczucia krzywdy, tlącego się gniewu i buntu - mówił metropolita, dodając, że Brat Albert mocno zmagał się, by w biednych ludziach zobaczyć Chrystusa - Jego poniżone, odtrącone oblicze i ślad ich człowieczej godności.
- Przecież wszyscy jesteśmy stworzeni na Boży obraz i podobieństwo. Ale uwierzyć w tę prawdę do końca, znaczyło także odnieść ją do tych nędznych ludzi. Malując obraz "Ecce Homo", A. Chmielowski dojrzewał do tej ostateczności i w końcu zrozumiał, że jeżeli chcemy być razem z Chrystusem swoją duszą, to musimy być razem z tymi biednymi swoim sercem i swoją modlitwą, swoim cierpieniem i swoją wiarą - wyjaśnił.
Zdaniem metropolity, tak właśnie "rodził się" Brat Albert i rodziny albertyńskie, których członkowie zaczęli oddawać swoje życie ubogim. - Nie brakowało ich na początku XX wieku, nie brakowało ich później i nie brakuje ich dzisiaj, mimo że standard życia tak bardzo zmienia się na lepsze. Bieda nie musi zawsze wyglądać tak dosłownie, jak wtedy, kiedy Brat Albert podnosił z chodników leżących tam zziębniętych i głodnych ludzi. Tacy także pojawiają się pośród nas. Jakże wymownym tego świadectwem i doświadczeniem było to, co mogliśmy przeżyć podczas niedawnego I Światowego Dnia Ubogich - przypomniał.
Zdaniem arcybiskupa, słabość i bieda ludzka objawiają się także w człowieku samotnym i zapomnianym przez najbliższych, który stał się niewolnikiem hazardu, alkoholu czy narkotyków. - Do nich wszystkich trzeba iść z pomocą - podkreślał.
Abp Jędraszewski przypomniał również, że w przeżywanie Roku św. Brata Alberta parafian z Igołomi wprowadził przed rokiem bp Grzegorz Ryś. Poświęcił wtedy obraz, który z relikwiami św. Brata Alberta wędruje po domach i rodzinach w Igołomi. - Niech ten obraz przynosi wam błogosławieństwo oraz uczy, co znaczy być dobrym jak chleb - życzył metropolita.