Prawie 500 uczniów wzięło udział w projekcie "Młodzi dla AK - AK dla młodych", który odbył się w Muzeum Armii Krajowej.
- Nie myślcie, że podczas II wojny światowej walczyli tylko dorośli. Walczyła też młodzież, a przede wszystkim harcerze należący do Szarych Szeregów. Bo tam, gdzie nie mógł dojść żołnierz, szli i ginęli młodzi - mówił do nich kpt. Włodzimierz Wolny, b. żołnierz AK, który w tym roku skończy 97 lat.
Opowiedział on również młodzieży ze szkół średnich, podstawowych i gimnazjów o tym, co przeżył w latach 1939-1945.
- Wojna to była rzecz straszna. To nie była bomba atomowa, która w kilka chwil zabija i niszczy… Wtedy człowiek człowiekowi wbijał bagnet w pierś. Co przeszli ludzie, trudno opisać słowami - przekonywał kpt. Wolny.
Gdy wybuchła wojna dopiero co skończył 18 lat i jego młoda, rogata - jak sam mówi - dusza nie mogła znieść tego, co się działo. Poszedł więc walczyć, zwłaszcza, że od 1931 r. był harcerzem. Harcerski krzyż z dumą nosi do dziś.
Najpierw trafił do Lwowa (z Krakowa-Podgórza doszedł w 7 dni), gdzie brał udział w bohaterskiej obronie tego miasta.
- Dzisiejsze książki do historii nie uczą, że na wschodnich granicach Polski istniały wtedy osiedla niemieckie, w których mieszkali żołnierze w cywilu, wyposażeni jednak w mundury i broń, gotowi do ataku. Polscy żołnierze w stronę Lwowa mogli więc iść tylko wzdłuż torów kolejowych, bo zejście kawałek dalej groziło śmiercią - wspominał.
Obrona Lwowa toczyła się na cmentarzu Janowskim, ponad którym jest wysokie wzniesienie, i który otoczony był wysokim murem.
- Niemcy kopali więc rowy i ponad murem przerzucali wiązki granatów. Gdy wybuchały, w murze i ziemi tworzyły się dziury, a ludzie znikali. Zostałem ranny w rękę i nogę i zabrano mnie do szpitala, w którym była tylko podłoga - opowiadał kpt. W. Wolny.
Po wyjściu ze szpitala został łącznikiem szefa uzbrojenia obrony Lwowa, a później był świadkiem tego, jak Rosjanie zmusili żołnierzy gen. Władysława Langera do kapitulacji.
Widział również jak sowieccy żołnierze rozstrzeliwują najpierw pierwszych 500 Polaków, a później kolejnych 500.
- Wtedy już do nas docierało, że Rosjanie, do których obowiązywał jeszcze zakaz strzelania, przyjaciółmi nie są… - mówił kpt. Wolny.
Swoimi wspomnieniami podzielił się także mjr Stanisław Szuro (rocznik 1920), żołnierz AK i więzień obozów hitlerowskich i komunistycznych.
Jak opowiadał, w obozach ceną za uratowanie życia jednego więźnia był często… litr dobrej jakościowo wódki. Bywało też, że jeden człowiek mógł uciec dopiero za 5 litrów wódki wręczonych kapo.
- Tego, co działo się w obozach, nie da się wam łatwo opisać. Wystarczy tylko wspomnieć, że zima 1942/1943 była bardzo ostra, a niektórzy więźniowie noce spędzali pod gołym niebem, przy ognisku, przy którym próbowali się grzać. Wielu wyło jednak jak wilki, gdy zamarzali - mówił mjr Szuro.
Blisko 500 uczniów tej niezwykłej, żywej lekcji historii słuchało w absolutnej ciszy. Wielu nie kryło też łez.
- Zdałam sobie sprawę, że w czasie wojny wielu naszych rówieśników musiało walczyć i przechodzić przez te wszystkie straszne rzeczy, byśmy mogli żyć w wolnej Polsce i mówić po polsku - komentowały uczennice klasy 6 Szkoły Podstawowej nr 7 w Krakowie: Emilka, Jagoda i Emilka.
Projekt "Młodzi dla AK_AK dla młodych - II wojna światowa oczami świadków" to dzieło dwóch licealistów: Mateusza Pałęgi oraz Benedykta Klimowskiego, którzy wymyślili go w ramach olimpiady "Zwolnieni z Teorii".
Jak przekonują, chcą zaszczepiać w młodzieży ciekawość i pasję do poznawania historii poprzez spotkania z tymi, którzy znają ją najlepiej.
Obiecują też, że spotkanie, które odbyło się 31 stycznia w krakowskim Muzeum Armii Krajowej to dopiero początek, bo zainteresowanie szkół zaproszonych do udziału w przedsięwzięciu jest ogromne. Trzeba jednak się spieszyć, bo byłym żołnierzom AK lat nie ubywa…
Wykładu kpt. Włodzimierza Wolnego można posłuchać tutaj:
Cz. 1.
Kpt. Włodzimierz Wolny - cz. 1
Cz. 2.