Marsz Pamięci Żołnierzy Wyklętych przeszedł ulicami Krakowa z Wawelu do parku Jordana. Uroczystości rozpoczęła Msza św. w katedrze wawelskiej.
W pierwszej części uroczystości uczestniczyli m.in. wicepremier Beata Szydło, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk i podsekretarz stanu w kancelarii prezydenta Wojciech Kolarski. Po Mszy św. złożyli oni kwiaty przy grobie Lecha i Marii Kaczyńskich.
- Naszą pamięcią, pamięcią matki Kościoła chcemy ogarnąć tych, którzy dla Boga, dla ojczyzny, dla Polski dali najwyższe świadectwo cierpienia, życia, śmierci i nadziei. Chcemy się modlić za tych, których określa się mianem żołnierzy wyklętych, a jeszcze trafniej żołnierzy niezłomnych - tymi słowami metropolita krakowski rozpoczął uroczystą Eucharystię z okazji Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w katedrze wawelskiej.
W homilii przywołał historię Łukasza Cieplińskiego, prezesa IV Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość, który wraz z innymi członkami kierownictwa zrzeszenia został aresztowany w 1947 roku przez UB.
- Wielokrotnie na przesłuchania niesiono jego zmasakrowane ciało na kocu, bo już nie miał siły sam iść na kolejne tortury. Skazano go na pięciokrotną karę śmierci, na utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, na przepadek całego mienia. Ten wyrok został utrzymany. Nie został uchylony przez ówczesnego prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej - przywoływał dramatyczne fakty arcybiskup.
Cytował także zachowane grypsy Cieplińskiego do jego kilkumiesięcznego wtedy synka: "Odbiorą mi tylko życie. A to nie najważniejsze. Cieszę się, że będę zamordowany jako katolik za wiarę świętą, jako Polak za Polskę niepodległą i szczęśliwą, jako człowiek za prawdę i sprawiedliwość. Wierzę dziś bardziej niż kiedykolwiek, że idea Chrystusowa zwycięży i Polska niepodległość odzyska, a pohańbiona godność ludzka zostanie przywrócona. To moja wiara i moje wielkie szczęście. Gdybyś odnalazł moją mogiłę, to na niej możesz te słowa napisać. Żegnaj mój ukochany. Całuję i do serca tulę. Błogosławię i Królowej Polski oddaję. Ojciec".
Kończąc historię żołnierza niezłomnego, metropolita krakowski przypomniał, że wyrok na Łukaszu Ceplińskim i jego kolegach wykonano 1 marca 1951 r. strzałem w tył głowy. Pułkownik, idąc na śmierć, wziął w usta medalik Matki Bożej z nadzieją, że może kiedyś po tym znaku ktoś rozpozna jego szczątki. Do dziś trwają ich poszukiwania.
- Święte znaki, z którymi szli na śmierć, to była ich nadzieja. Zastaną kiedyś odkryte i pozwolą zidentyfikować ich szczątki, a kiedyś na należnych im grobach będzie można napisać te słowa, które Łukasz Ciepliński przekazał swojemu synkowi - powiedział abp Marek Jędraszewski.