„Ona nawet kochała inaczej niż wszyscy – bez cienia egoizmu”. Tak o zamordowanej wolontariuszce mówi Michał Szuścik, chłopak, z którym Helena planowała zaręczyć się po powrocie z misji w Boliwii.
Rozmowa z nim jest częścią książki „Helena – misja możliwa”, która niedawno ukazała się nakładem Wydawnictwa Salvator. Również Dom Wydawniczy Rafael poprzez książkę „Helenka poszła do nieba” postanowił przybliżyć czytelnikom postać dziewczyny, o której w styczniu 2017 r. usłyszał cały świat.
Boliwia była „w pakiecie”
Pierwsza z książek jest zbiorem 24 unikatowych rozmów, które z rodzicami, siostrą, wujkiem (bp. Janem Zającem), chłopakiem oraz przyjaciółmi Heleny z Wolontariatu Misyjnego Salvator czy z Duszpasterstwa Akademickiego w Gliwicach przeprowadzili Ewelina Gładysz i Przemysław Radzyński. Nie zabrakło też rozmowy z Anitą Szuwald, która razem z Heleną pojechała do Boliwii, oraz z siostrami służebniczkami dębickimi, które tragicznej nocy 24 stycznia 2017 r. były w Cochabambie. Z ich wspomnień wyłania się portret dziewczyny niezwykłej w swojej zwyczajności, dla której misją życia stała się świętość. Jaka więc była na co dzień? „Była światłem. Znikała i pojawiała się z prędkością światła. Ogrzewała jak światło. Żyła porządnie, z pasją i szybko. Angażowała się we wszystko, czy to było sprzątanie, koszenie trawy, nauka hiszpańskiego, organizacja balu w duszpasterstwie akademickim, czy przygotowywanie się do wyjazdu na misje” – powie jej mama Barbara i zaraz doda, że w tej dziewczynie drzemał też anioł z mieczem ognistym i w słusznej sprawie potrafiła się rozgniewać. Bo miała w sobie iskrę. Poruszające są też wspomnienia Teresy Kmieć, siostry Heleny, która szczerze przyznaje, że miewały siostrzane spięcia, ale przede wszystkim mocno się kochały i modliły się za siebie. „Ona była człowiekiem jak każdy z nas, dlatego każdy może być taki, jak ona. To nie była święta z Księżyca, niepokalanie poczęta i predestynowana do śmierci męczeńskiej od urodzenia” – uważa. Za serce chwytają w końcu słowa Michała Szuścika, który zastrzega, że nigdy nie próbował wchodzić pomiędzy nią a Pana Boga. Dlatego właśnie nie odwodził jej od pomysłu wyjazdu do Boliwii. Rozumiał, że „Boliwia jest w pakiecie z Helenką”.
Ponad 20 głosów
Książka „Helenka poszła do nieba” to przede wszystkim zbiór świadectw tych, którzy znali Helenę Kmieć. Jest wśród nich list od jej starszej siostry, Teresy. „Za parę godzin minie mój dwieście dziewięćdziesiąty piąty dzień bez Ciebie” – pisze w książce T. Kmieć. „Za parę godzin na telefonie z Twoim zdjęciem zadzwoni budzik. Wstanę, a Twoje zdjęcie będzie pierwszym, jakie zobaczę. Pójdę do łazienki, gdzie spojrzę na zegarek, który przywiozłaś mi z Londynu. W kuchni zrobię sobie herbatę w kubku, który dostałam od Ciebie na dwudzieste pierwsze urodziny. Włożę buty, które Ci się podobały, płaszcz, który razem kupowałyśmy, owinę się szalem przywiezionym ze wspólnej wyprawy do Jerozolimy. Twój rower, który mi parę lat temu pożyczyłaś, zostanie dziś wyjątkowo w garażu, a ja otworzę drzwi kluczami z breloczkiem, który przywiozłaś mi z Majorki, posmaruję usta balsamem, który kiedyś dostałam od Ciebie – i zacznę dwieście dziewięćdziesiąty szósty dzień bez Ciebie” – wylicza siostra zamordowanej wolontariuszki we wzruszającym liście. Wśród wspominających Helenę Kmieć są jej znajomi i przyjaciele z różnych środowisk, księża, z którymi współpracowała, siostry zakonne. W sumie ponad 20 głosów. Są też wypowiedzi samej Heleny – wywiad udzielony przez nią we wrześniu 2016 r. dla okolicznościowego wydawnictwa z okazji 25-lecia Szkoły Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców w Libiążu, której była absolwentką. „Marzył mi się dłuższy wyjazd, w czasie którego mogłabym głębiej wejść w rzeczywistość, w której się znajdę, nawiązać bliższe relacje z ludźmi, poznać ich potrzeby i dzięki temu móc lepiej im służyć. To marzenie ma się spełnić w przyszłym roku – planuję wtedy wyjechać na pół roku na placówkę misyjną Sióstr Służebniczek Dębickich w Boliwii” – mówiła wtedy. Obydwa wydawnictwa przygotowały dla naszych Czytelników po trzy egzemplarze książek. By je dostać, wystarczy napisać do nas 19 marca (inne zgłoszenia nie będą brane pod uwagę!) na adres: krakow@gosc.pl, podając swoje imię, nazwisko i dokładny adres.