Nowe wystawy otwarło z początkiem maja krakowskie Muzeum Narodowe. Kolejne przewidziane są jesienią.
Nie zabraknie także lekcji muzealnych, projekcji filmowych i innych atrakcji, o których poinformowano w czasie konferencji prasowej w muzealnym pawilonie Józefa Czapskiego. W Muzeum Czapskich przy ul. Piłsudskiego można obejrzeć wystawę "Istotne - niepozorne. Ołowiane znaki pieczętne".
Kiedy w roku 1864 osunęła się część Góry Zamkowej u podnóża zamku w Drohiczynie nikt nie spodziewał się, że ziemia odsłoni nierozwiązywalną tajemnicę. W osuwisku znaleziono wiele maleńkich ołowianych artefaktów z odbitymi tajemniczymi symbolami i znakami, ze śladami sznurka, na którym były zaciśnięte. Jednym słowem: były to ołowiane plomby, znane i współcześnie, zabezpieczające dostęp do tajnych kancelarii, strzeżonych pomieszczeń i innych tajemnic. Plomby typu drohiczyńskiego (bo tak je wkrótce nazwano) strzegą swej tajemnicy do dziś i nic nie wskazuje na to, żeby miały ją nam kiedykolwiek zdradzić. Na pewno służyły jako swego rodzaju uwierzytelnienie tak zwanego "pieniądza skórkowego", pęków skór wiewiórczych i kunich używanych jako płacidło w rejonie dwunastowiecznej Rusi Kijowskiej. Skórki mogły bowiem być całkowicie wyliniałe, ale odbita w "czarnym ołowiu” pieczęć króla czy kniazia podtrzymywała ich wartość.
Na terenie Europy i Azji bizantyjskiej znaleziono dziesiątki tysięcy plomb typu drohiczyńskiego. Nigdy zapewne nie dowiemy się niczego pewnego o ich prawdziwym przeznaczeniu i znaczeniu odbitych na nich symboli. "Sfinks słowiańskiej sfragistyki" (nauki o pieczęciach) pozostanie zagadką na zawsze. Trwająca w tych dniach w Muzeum Narodowym konferencja naukowa specjalistów z wielu krajów poświęcona badaniom plomb typu drohiczyńskiego zapewne nie odpowie na większość pytań, ale być może dowiemy się przynajmniej (od metalurgów z AGH) z której kopalni pochodzi ołów, z którego wyrabiano plomby.
Plomby to nie wszystko, bowiem jednocześnie otwarto wystawę "Nie tylko stolice. Miasta świata w starodrukach" prezentującą widoki i plany miast od Jerozolimy po Wrocław, od XVI do XIX w. Jeśli ktoś myśli, że największym dziełem geniuszu ludzkiego jest Google Maps powinien zobaczyć tę wystawę. Bo nie jest.
Muzeum Narodowe jest ambitne i to, o czym napisaliśmy powyżej, to nie wszystko. Monety zebrane na Bliskim Wschodzie przez polskich żołnierzy podczas II wojny światowej, dzieła dawnych introligatorów, lekcje muzealne dla dzieci i młodzieży, projekcje filmowe, dobra kawa i możliwość odpoczynku w cichym ogrodzie w środku miasta to daleko nie wszystko, co ta instytucja może zaoferować zarówno turystom jak i krakusom. Program z łatwością znajdziemy w internecie ale wystawy koniecznie trzeba oglądać własnymi oczyma, na miejscu.