W sobotę 21 lipca dziedziniec opactwa tynieckiego zamienił się w dawne skryptorium klasztorne, gdzie niegdyś w mozolnym trudzie kaligrafowano księgi.
W ramach Święta Książki od godz. 10 do 17 można tam nie tylko zobaczyć, jak powstaje rękopis, lecz także samemu spróbować kaligraficznych sił i zdobyć certyfikat skryby tynieckiego.
Na stanowiskach pod namiotami skrybowie obojga płci ubrani w szaty średniowieczne pokazywali osobom przybyłym do Tyńca, jak kaligrafować w stylach pisma średniowiecznego, m.in. minuskuły karolińskiej i tekstury.
Jan Konewecki i Danuta Kunicka z Krakowa mozolnie pisali za pomocą pióra i zielonego atramentu. - Jestem absolwentką bibliotekoznawstwa i oglądałam reprodukcje rękopisów pisanych minuskułą. Nie miałam jednak do tej pory okazji sama spróbować pisać tym stylem - powiedziała p. Danuta.
Pracowali pod okiem Anny Wilczyńskiej, uczennicy wytrawnej kaligrafki Barbary Boziony, uczestniczki odbywających się regularnie w Tyńcu warsztatów kaligrafii. - Minuskuła karolińska ukształtowała się w IX w. i ze względu na bardzo czytelny krój liter stała się wzorem dla skrybów kaligrafujących rękopisy - wyjaśniła A. Wilczyńska.
Na innym stanowisku można było z kolei uczyć się pisania tzw. teksturą gotycką. - Była to następczyni minuskuły, o bardziej zaostrzonych kształtach. Ów krój stał się z czasem, w okresie późnego średniowiecza, podstawowym pismem książek rękopiśmiennych. Jan Gutenberg, wykonując czcionki, które posłużyły do stworzenia pierwszej książki drukowanej, przyjął dla nich jako wzór właśnie teksturę - tłumaczył Kamil Bachmiński, kaligraf uczący tego rzemiosła w Atelier Landowska i Bodziony.
Można było zobaczyć również, jak powstają iluminacje rękopisów i jakich substancji barwiących używano niegdyś do ich zdobienia. - Tych pigmentów w średniowieczu było całkiem sporo. Iluminatorzy posługiwali się m.in. pigmentami mineralnymi oraz tymi pochodzenia roślinnego i zwierzęcego. Od ślimaków pochodzi m.in. słynna purpura służąca do barwienia tkanin - wyjaśniała kaligrafka Klaudia Socha.
Młodzi uczestnicy Święta Książki z zapartym tchem słuchali, jak Mirosław Płonka, historyk sztuki i teatroman, wyjaśniał sposób wytwarzania średniowiecznego atramentu. - W moździerzu tłuczono m.in. galasy, narośla na liściach dębu, dodając kawałeczki żelaza. Siarczan żelaza barwił to wszystko na czarno i atrament nabierał wyrazistości. Wadą tego atramentu żelazowo-galasowego było to, iż z czasem niszczył jeden ze składników pergaminu i w zapisanych miejscach zaczęły po stuleciach robić się dziury - powiedział M. Płonka, przybijając pieczątkę na certyfikacie skryby klasztornego, który nabierał mocy po uzyskaniu pieczątek ze wszystkich stanowisk.
- Nasza impreza pozwala nie tylko zapoznać się ze szczegółami techniki pracy średniowiecznych skrybów klasztornych. Można się również przekonać, że wymagała wielkiej staranności. Nie bez przyczyny powiedzenie "praca benedyktyńska" jest do dziś synonimem żmudnej a jednocześnie bardzo precyzyjnej czynności - powiedziała Marta Sztwiertnia z Fundacji Chronić Dobro, organizującej tynieckie Święto Książki.
Czytaj także: