Blisko 10 tys. uczniów z różnych stron Polski przemaszerowało przez Kraków, tworząc niepodległościowe "Widowisko Dumy i Radości".
Na czele tego wielobarwnego pochodu, zorganizowanego przez Małopolskie Kuratorium Oświaty w ramach obchodów 100. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, szli ubrani w mundury uczniowie i uczennice klas wojskowych oraz przyszli stróżowie bezpieczeństwa narodowego.
Tuż za nimi - dzieci i młodzież zarówno w strojach nawiązujących do czasów, gdy Polska znajdowała się pod zaborami, jak i do roku 1918, kiedy można już było cieszyć się z odzyskanej wolności. Nie brakowało również uczniów w strojach regionalnych, zwłaszcza z Podhala, Orawy i Pienin, oraz tych, którzy mieli przypięte biało-czerwone kotyliony, lub też trzymali polskie flagi.
- Chcemy przekazać mieszkańcom miasta i tym wszystkim, którzy dziś nas zobaczą, naszą radość z faktu, że jesteśmy wolni, bo był czas, gdy o tę wolność trzeba było walczyć - mówiła Faustyna ze szkoły w Borzęcinie Górnym.
Z kolei uczniowie z ZSO nr 7 w Krakowie, którzy wcielili się w husarię Jana III Sobieskiego (patrona ich gimnazjum), idąc podtrzymywali skrzydła niepodległości, tworząc żywą i radosną wersję rzeźby Wacława Szymanowskiego "Pochód na Wawel" z 1908 r.
- Jesteśmy z małej, małopolskiej wsi Osiek i cieszymy się, że w Krakowie możemy włączyć się w obchody 100. rocznicy odzyskania niepodległości. Bardzo poważnie potraktowaliśmy prośbę kuratorium, aby na marsz przyjść w strojach z epoki i dlatego w naszej grupie są zarówno ubrane na czarno, wyrażające żałobę narodową szlachcianki, czyli wdowy niepodległościowe, jak i sanitariuszki z I wojny światowej oraz powstańcy styczniowi. Mamy też jednego legionistę Józefa Piłsudskiego. W ten sposób pokazujemy, że nawet, jeśli Polski nie było na mapie, to Polacy na różne sposoby podejmowali walkę o wolność - opowiada pani Małgorzata, nauczycielka języka polskiego w Szkole Podstawowej im. Władysława Jagiełły w Osieku.
Jej uczennice mówią natomiast, że są dumne z Polski, która dla nich - młodego pokolenia - jest niczym rodzinny dom.
Przemarsz poprzedziła Msza św., której przy ołtarzu polowym na Wawelu przewodniczył abp Marek Jędraszewski.
W homilii zaznaczył on, że Polskę powinno się kochać, szanować i czcić zgodnie z IV przykazaniem, ponieważ jest ona naszą matką. Trzeba też się dla niej poświęcać, a czasem przelać dla niej krew.
- Podczas 123 lat niewoli wiele było pięknych postaci, dla których ojczyzna była świętością. Poświęcali się dla niej w imię wiary chrześcijańskiej - mówił metropolita krakowski, przypominając postaci Romualda Traugutta (ostatniego przywódcy powstania styczniowego) oraz św. Urszuli Ledóchowskiej.
- Romuald Traugutt został skazany na karę śmierci przez powieszenie. Zanim wykonano na nim wyrok, ucałował krzyż oraz zdjęcia swoich bliskich, a zebrani nieopodal Cytadeli Warszawskiej ludzie śpiewali "Boże, coś Polskę" - mówił arcybiskup.
Zauważył również, że w czasach, gdy Polska była w niewoli, nie było urzędów, które by nas broniły. Był jednak Kościół katolicki, który przejął wiele zadań państwa, troszczył się o polskość i dawał ludziom nadzieję.
- Prośmy dziś Boga, by nie zabrakło ani jednego serca, które nie oddałoby dziś wszystkiego dla ojczyzny. Bo przynależenie do Polski musi być powodem do dumy i radości - stwierdził abp M. Jędraszewski.