Nowy numer 11/2024 Archiwum

Strażnicy dobrej śmierci

"Palium" po łacinie znaczy płaszcz. Opieka paliatywna jest płaszczem, którym otaczani są chorzy i ich najbliżsi. Dla starzejącego się społeczeństwa to coraz ważniejsze wyzwanie, bo odchodzenie z tego świata jest tak samo ważne jak życie. Liczy się jego jakość.

Śmiertelność nie jest ściśle medycznym doświadczeniem. Ogarnia całego człowieka, jego duszę, uczucia, relacje, poczucie sensu. Oznacza koniec jego świata. Dlatego pomoc niesiona w czasie, gdy życie dobiega kresu, nie może ograniczać się do procedur pielęgniarskich i zaleceń lekarza. Jak mówią badania i obserwacje, człowiek, który odchodzi z tego świata, potrzebuje znajomego, bezpiecznego otoczenia domu i obecności najbliższych. Boi się umierania w samotności i nieukojonym bólu. Boi się agresywnej terapii, która nie odwraca procesu umierania i powoduje dodatkowe, niepotrzebne cierpienie. Mówili o tym pracownicy hospicjów zgromadzeni w Krakowie na konferencji "Opieka paliatywna i hospicyjna - medycyna humanizm, wolontariat".

Znana jest dawna definicja dobrej śmierci, która polega na odchodzeniu bez bólu, w spokoju i poczuciu godności, wśród bliskich. Dziś do tej definicji dochodzą kolejne czynniki. To akceptacja nieodwracalności umierania i umiejętność wyrzeczenia się procedur medycznych, które mają charakter uporczywej terapii. - To śmierć wolna od strachu i cierpienia, w zgodzie z życzeniami chorego i jego rodziny, jak i ze standardami etycznymi, klinicznymi i kulturowymi - uważa dr Ilona Kuźmicz z Uniwersytetu Jagiellońskiego, współautorka badań na temat jakości umierania i śmierci w opiece hospicyjnej.

Dobra śmierć człowieka, który zmaga się z nieuleczalną chorobą i jej bolesnymi skutkami, to wyzwanie dla społeczeństwa, pracowników służby zdrowia, wolontariuszy i opiekunów rodzinnych. Ci ostatni są na pierwszym froncie tej walki. Wciąż niewiele mówi się o tym, że i oni cierpią. Zmagają się z brakiem informacji o miejscach, w których mogą uzyskać pomoc dla bliskiej osoby, mają problemy finansowe, a konieczność pogodzenia obowiązków zawodowych z opieką nad umierającym krewnym jest ich codziennym problemem. Stają przed dylematami, które ich sumienie dźwiga z największym trudem. "Nigdy nie oddam ojca do DPS" - obiecują sobie. Albo pytają, czy grzechem jest oddać matkę do domu opieki. Żyją z ogromnym ciężarem emocjonalnym - bezradność, poczucie straty, odizolowanie od świata i brak wsparcia wiążą się z poważnymi konsekwencjami w ich życiu, rujnują ich psychicznie i powodują problemy, które są trudne do zniesienia dla kogoś, kto kocha i wie, że nieuchronnie zbliża się moment rozstania. Gdy nadchodzi, są rozdarci między bólem a ulgą, pełni poczucia winy.

Zespół stresu opiekuna rodzinnego przejawia się w zobojętnieniu lub agresji wobec chorego, rodzi przewlekłe zmęczenie i zaniedbanie własnych potrzeb. - U chorych onkologicznie mówimy o bólu totalnym, który ogarnia wszystkie sfery ich życia: fizyczną, duchową, społeczną i emocjonalną. Na taki totalny ból cierpią jednak także ich rodziny. Wsparcia potrzebuje nie tylko pacjent, ale również ci, którzy się nim na co dzień opiekują - uważa Anna Janowicz, prezes Fundacji Hospicyjnej w Gdańsku. Problem polega na tym, że wciąż nie jesteśmy przygotowani do tego, by nieść taką pomoc w sposób systemowy. - Nasze społeczeństwo się starzeje. W 2035 roku 9,6 mln Polaków będzie w wieku 60+. Do tego czasu dwukrotnie wzrośnie liczba 80-latków. Kto się nimi zaopiekuje? Na to pytanie dziś nie znamy odpowiedzi - ocenia.

To może się jednak zmienić dzięki ukrytej sile społecznej, jaką jest wolontariat. Potrzeba niesienia bezinteresownej pomocy potrzebującym rodzi się z poczucia niesprawiedliwości i braku wpływu na losy świata. - Nie zmienimy systemu, ale możemy zrobić coś w mikroskali i w ten sposób zmieniamy świat - tak A. Janowicz tłumaczy motywacje wolontariuszy. Rodzina chorego nie musi być sama. Instytucje zajmujące się opieką nad chorymi paliatywnie powinny jednak zainwestować swoje siły w promocję idei wolontariatu, by dotrzeć do tych, którzy chcą pomóc, ale nie wiedzą, jak to zrobić. - Ogromny potencjał drzemie w parafiach, w organizacjach pozarządowych, społecznościach lokalnych - przekonuje szefowa Fundacji Hospicyjnej. Jej zdaniem, wolontariat jest dla wszystkich, nie dla wybranych. - "Nie możemy pomóc każdemu, ale każdy może pomóc komuś" - przytacza zdanie Ronalda Reagana.

Misję edukacyjną, która uwrażliwia społeczeństwo już od najmłodszych pokoleń, pełnią liczne projekty hospicyjne, jak Pola Nadziei czy Światowy Dzień Hospicjum i Opieki Paliatywnej. Temu służą także interdyscyplinarne spotkania naukowców, lekarzy i wolontariuszy. W Krakowie już od kilku lat środowiska te spotykają się na konferencjach pod hasłem: "Opieka paliatywna i hospicyjna - medycyna humanizm, wolontariat". Ich organizatorami są Collegium Medicum UJ i Towarzystwo Przyjaciół Chorych Hospicjum im. św. Łazarza w Krakowie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy