Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Klan klatka po klatce

O Janie Matejce wiadomo niby wszystko. Marek Sołtysik rzuca jednak w swojej książce nowe – filmowe w formie – światło na życie i twórczość malarza.

Kolejna książka o Matejce? Po co, skoro Maria Szypowska zatytułowała niegdyś swoją książkę po prostu „Jan Matejko wszystkim znany”? – Gdyby był rzeczywiście „wszystkim znany”, ci „wszyscy” szliby choćby oglądać w Krakowie miejsce, gdzie Matejko namalował trzy pierwsze najlepsze obrazy (ukończony „Stańczyk”, „Kazanie Skargi”, „Rejtan”, nawet „Unia lubelska”, a częściowo „Batory pod Pskowem”), nie na Floriańskiej, lecz na Krupniczej – mówi M. Sołtysik, pisarz, malarz, scenarzysta filmowy, krytyk sztuki, autor wydanej niedawno książki „Klan Matejków”.

– Nie ma teraz, co prawda, śladu po walącej się już wówczas i wilgotnej pracowni w oficynie, gdzie Matejko pracował w byłym atelier Walerego Rzewuskiego. Pozostały jednak drzewa z ogrodów Niedźwieckiego, przez które można było przejść na Karmelicką. Tam właśnie, na Krupniczej, rozgrywa się jedna trzecia akcji mojej książki – dodaje autor.

Doświadczenie filmowe spowodowało, że książka może być kanwą scenariusza pasjonującego filmu o Matejce. Czytając, „widzi się” przykuwające uwagę sceny z życia malarza. Jest i wuj Groppler, ewangelik, zrywający na oczach chłopca medaliki z Matką Bożą z szyi jego umierającej matki, swojej siostry, by nie odeszła ze znakami katolickiego „zabobonu”, jest i sam malarz, żegnający znakiem krzyża ledwo wyschnięte „Kazanie Skargi”, są triumfalny pokaz „Bitwy pod Grunwaldem” w Pałacu Wielopolskich, żona Teodora niszcząca w szale swój portret poślubny, jest scena, gdy majową nocą 1892 r. siwowłosy artysta, Honorowy Obywatel Krakowa, bezskutecznie usiłuje powstrzymać młoty robotników niszczących na rozkaz prezydenta miasta zabytkowe, średniowieczne zabudowania klasztoru duchaków, jest wreszcie scena przedśmiertna, z jesieni 1893 r., gdy umierający malarz, syn Czecha i Niemki z pochodzenia, mówi do otaczających go bliskich: „Módlmy się przede wszystkim za ojczyznę”.

Sam autor wspomniał, że „sceną bezskutecznej próby obrony kaplicy przy Szpitalu Świętego Ducha mógłby się rozpocząć film o Matejce”. „Blady pięćdziesięcioczteroletni mężczyzna z długimi, posiwiałymi włosami i z rozwianą brodą stoi pod wybitym już młotami burzycieli sklepieniem gotyckiej kaplicy i, uśmiechając się szyderczo do najemników krakowskich rajców, krzyczy: »Niech spada na mnie!«” – rysuje autor tę scenę.

Przywykło się już do utyskiwań nad malarstwem Matejki, niby staroświeckim i niezrozumiałym dla współczesnych, a także obcokrajowców. Autor książki przytacza tymczasem słowa wielkiego uznania ze strony Jerzego Nowosielskiego oraz fascynację Pabla Picassa obrazem „Polonia” (wymiennie tytułowanym „Rok 1863” lub „Zakuwana Polska”). Picasso oglądał go w 1948 r. w krakowskim Muzeum Czartoryskich. „Co tak zafrapowało wielkiego Hiszpana? Co? Przecież nie tematyka. O treść obrazu nie pytał. On, artysta, był pod wrażeniem artystycznej siły nieżyjącego kolegi z Polski. W momencie zetknięcia się spojrzenia oryginalnego, wolnego twórcy z płótnem z poprzedniej epoki, w którym jest autentyczność i niezależność pochodząca z tej samej rodziny – zaiskrzyło. Wielkości się przyciągają i nie ma na to rady” – pisze M. Sołtysik.

Nowosielski z kolei, wielki, nowoczesny malarz metafizyczny, podkreślając w 1993 r. na łamach „Przekroju”, że „Hołd pruski” i „Bitwa pod Grunwaldem” są najlepszymi dziełami, jakie w ogóle powstały w gatunku malarstwa historycznego, dodawał: „A czy na co dzień myślimy o Matejkowskiej polichromii kościoła Mariackiego w Krakowie? On sam jej nie wykonał, ale dał genialną koncepcję polichromii kościoła gotyckiego. Jeśli chodzi o sposób zdobienia kościoła w Europie XIX wieku, to Matejko stworzył największe dzieło”.

Książka M. Sołtysika jest efektem wielkiej, niemal 60-letniej fascynacji malarzem i jego twórczością. Jako 12-latek raz na kwartał spędzał wiele godzin w Domu Jana Matejki, chłonąc wszystko, co się tam znajduje. W 1995 r., na swoje 45. urodziny, dostał od dyrekcji Muzeum Narodowego w Krakowie niezwykły prezent – możność spędzenia samotnie całej nocy w Domu Jana Matejki! – Strażnicy dyskretnie siedzieli na parterze, a ja wędrowałem po wszystkich piętrach tego magicznego domu. Było mi to bardzo potrzebne. Cieszę się, że mową tamtych ścian mogłem się teraz podzielić z czytelnikami – wyznaje M. Sołtysik.


Marek Sołtysik, „Klan Matejków”, Warszawa 2019, Wydawnictwo Arkady, ss. 288.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy