W drodze na Jasną Górę drugiego dnia 39. PPK "Gość Krakowski" towarzyszył wspólnocie II - śródmiejskiej.
Pielgrzymi dzień zaczął się wcześnie rano - już o godz. 6 trwało pakowanie bagaży i namiotów, by o godz. 6.40 wyruszyć w stronę Ojcowskiego Parku Narodowego, gdzie w Bramie Krakowskiej Mszę św. odprawiał dla pątników bp Janusz Mastalski. Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ. Po Mszy św. trzeba zaś było pokonać wiele kilometrów, by na nocleg dotrzeć do Sułoszowej i do Kosmolowa.
Cechą charakterystyczną tej wspólnoty jest młody wiek pielgrzymów. W dużej mierze tworzą ją bowiem studenci należący do różnych duszpasterstw, choć nie tylko.
Paula na Jasną Górę idzie w tym roku już po raz 9. Po raz pierwszy na pielgrzymi szlak zaprosiła ją koleżanka, a że haczyk szybko połknęła, to teraz jest już nawet "porządkową". Jak przekonuje, w ciągu tych kilku dni można nie tylko zastanowić się nad swoim życiem, ale też poznać ciekawych ludzi. Na przykład Gosię (na pielgrzymce po raz 15.) i Roberta (9. raz), których Maryja połączyła na całe życie.
- Roberta po raz pierwszy zobaczyłam w 2009 r., ale wtedy nie zwrócił na mnie uwagi - śmieje się Gosia. Poznali się dopiero 5 lat temu. - 3 lata temu zaręczyliśmy się, a rok temu przed pielgrzymką braliśmy ślub i w ślubnych strojach wchodziliśmy na Jasną Górę, co zostało uwiecznione na zdjęciu w "Gościu Niedzielnym" - opowiada Robert i żartuje, że jeśli ktoś chce poznać dobrego męża albo żonę, to koniecznie powinien wybrać się na Pieszą Pielgrzymkę Krakowską.
Na pątniczym szlaku poznali się też Ania i Adam. - To było 3 lata temu. Adam poprosił mnie, żebym niosła kabelek od nagłośnienia. Dziś żartujemy, że to był kabelek miłości, bo rok temu wzięliśmy ślub - wspomina Ania.
Z kolei Kasia, która wędruje wraz z siostrą Kingą, na Jasną Górę idzie, by na tej drodze spotkać Chrystusa w drugim człowieku. - Rok temu szłam po raz pierwszy. Gdy wróciłam, zmarła moja mama. Dlatego trudno było mi tu teraz wrócić - w głowie miałam myśl, że jeśli idzie się na pielgrzymkę, to potem spadają na barki wszystkie problemy świata. Jakaś wewnętrzna siła kazała mi jednak przyjść i się zapisać - wyznaje Kasia, a Kinga dodaje, że... pielgrzymki nie poleca każdemu. - To trzeba bowiem czuć. Gdyby tylko Kasia namawiała mnie do pójścia, nie miałoby to sensu. Ja to musiałam poczuć w sercu. Potrzebuję tej wędrówki, bo zawsze wszystko zawierzałam Maryi. I teraz też szukam wewnętrznego spokoju. Nie wiem, ile dam radę iść, bo wędrówki nie są moją mocną stronę, ale chciałabym dotrzeć do jasnogórskiego ołtarza. Przecież idę dla Maryi - mówi Kinga.
Więcej pielgrzymkowych relacji można znaleźć w naszym serwisie specjalnym na krakow.gosc.pl/Pielgrzymka-krakowska.