Premier Mateusz Morawiecki przyjechał do Zakopanego i bierze udział w naradach sztabu kryzysowego.
Podczas krótkiego briefingu premier zaznaczył, że wszystkie służby bardzo sprawnie przeprowadziły akcję ściągnięcia z gór osób, które zostały poszkodowane zarówno na Giewoncie, jak i na różnych innych szlakach.
- W szybkim tempie ranni zostali przetransportowani do szpitali. Niestety, niektóre osoby są w bardzo ciężkim stanie, więc wszystko jest teraz w rękach lekarzy. Część poszkodowanych jest obecnie transportowana do tych ośrodków szpitalnych, które najlepiej mogą im pomóc. Wśród rannych są bowiem osoby bardzo poważnie poparzone i z bardzo poważnymi urazami czaszki - mówił M. Morawicki, dodając, że wszystkie służby medyczne nadal pracują pełną parą. - Dziękuję lekarzom i pielęgniarkom, którzy ofiarnie świadczą pomoc. Poszkodowanych jest już ponad 100 i te dane cały czas do nas spływają. Wiele osób jest też w stanie szoku - zauważył.
W akcji ratunkowej brały udział 4 śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, śmigłowiec TOPR, a w gotowości był też policyjny black hawk. Zaangażowani byli też - oprócz ratowników TOPR i GOPR - także strażacy PSP i OSP (ok. 80 osób) i ponad 100 policjantów. To dzięki nim ranni byli szybko transportowani do szpitali, mimo że obecnie w Zakopanem jest dużo turystów i tworzą się korki.
- Z punktu widzenia akcji ratowniczej i bazy sprzętowej oraz profesjonalizmu służb wszystko zostało zabezpieczone tak, jak trzeba. Co można było zrobić, zostało zrobione - podkreślał premier, przekonując, że służbom biorącym udział w tym wydarzeniu zostanie udzielona niezbędna pomoc.
- Akcja cały czas trwa i będzie trwała całą noc, ponieważ nie wiemy do końca, czy ktoś nie pozostał w górach. Istnieje też ryzyko, że gwałtowne wyładowania spowodowały, iż ludzie mogli gdzieś się osunąć, spaść w przepaść. Akcja będzie więc także kontynuowana od rana i mamy nadzieję, że nie przyniesie dodatkowych złych wieści - powiedział premier Morawiecki.
Zapewnił też, że rozmawiał z naczelnikiem TOPR i że jeśli trzeba będzie uzupełnić finanse pogotowia, to nie będzie z tym żadnego problemu.
Przypomnijmy. Dziś w Tatrach doszło do gwałtownego załamania pogody, a w efekcie wyładowania atmosferycznego. Po polskiej stronie Tatr zginęły cztery osoby (dwoje dorosłych i dwoje dzieci), a po stronie słowackiej - jedna osoba. Rannych w wyniku uderzenia pioruna jest już ponad 100 osób.
Ostatnia taka tragedia zdarzyła się 82 lata temu, w 1937 r., kiedy też na Giewoncie zginęły cztery osoby.