Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył uroczystościom ku czci św. Faustyny w Łodzi. Apostołka Bożego Miłosierdzia jest patronką tego miasta.
W homilii bp Damian Muskus OFM zauważył, że Kraków i Łódź spinają życie św. Faustyny, bo obydwa miasta oznaczały dla niej koniec starego życia i początek nowego. W Łodzi Helena Kowalska odkryła swoje powołanie, a w Krakowie przeszła do domu Ojca.
Do Łodzi trafiła po tym, jak rodzice sprzeciwili się jej planom wstąpienia do zakonu. Podczas jednej z zabaw w parku Wenecja objawił się jej umęczony i poraniony Jezus, który pytał: "Dokąd będę cierpiał i dokąd mnie zwodzić będziesz?". Dziewczyna porzuciła zabawę i pobiegła do katedry. Tam, na modlitwie, usłyszała, że ma jechać do Warszawy i wstąpić do Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia.
- Pan zabiegał o miłość tej zwyczajnej dziewczyny i w końcu ją zdobył dla siebie. Wybrał ją, tak jak wybrał wspominanych w ostatnich dniach św. Tereskę z Lisieux i św. Franciszka z Asyżu, bo upodobał sobie ludzi prostych i pokornych, by przez nich mówić światu o swojej miłości. To przez nich, świadomych swojej małości, słabych i niepozornych, zmienia świat i Kościół - podkreślał kaznodzieja.
Krakowski biskup pomocniczy zaznaczył, że najpiękniejszą częścią historii przyjaźni Jezusa i Faustyny nie były nadzwyczajne wizje i zdumiewająca mądrość "Dzienniczka" spisywanego niewprawną ręką, ale "miłość objawiająca się w prostocie i codzienności, w słabości jej chorowitego ciała, w braku wyrachowania i kalkulacji, w zwykłym wyznaniu: Jezu, ufam Tobie".
- Do wejścia w taką miłosną relację zaproszeni są wszyscy: ludzie, którzy dziś błądzą, świat, który pogrąża się w chaosie, Kościół, który dziś na nowo musi odkryć, że jego misją jest dawanie pociechy i wytchnienia zrozpaczonym, przygarnianie odrzuconych, szukanie zagubionych. Wszyscy są do tej relacji zaproszeni, także ci, którym się wydaje, że są doskonali i mają monopol na prawdę - mówił.
- Co robimy z tą miłością tu, w Łodzi, gdzie Jezus powołał Faustynę, i co z nią robimy w Krakowie, gdzie jej życie wydawało dojrzałe owoce? Co robimy z tą miłością w Polsce, która - według słów Jana Pawła II - ma strzec orędzia o Bożym miłosierdziu i rozwijać wyobraźnię miłosierdzia niesionego światu? - zapytywał.
Jak zauważył, strzec to nie znaczy "zamykać za murami i pilnować zazdrośnie". - Strzec to znaczy rozszerzać, pielęgnować i dzielić się. To znaczy otwierać bramy i wychodzić z miłością do świata. Do świata, a więc i do tych, którzy są nam jakoś obcy, inni, nieznani - podkreślał.
- Wiele się wydarzyło w ostatnim czasie rzeczy, które szokują, które gorszą, które napełniają niepokojem. Wiele się wydarzyło, nie tylko w świecie, ale i w Kościele. Wszystko zależy dziś od tego, jak będziemy na to reagować: czy zamkniemy się w poczuciu zagrożenia, czy przeciwnie - zaryzykujemy wyjście do świata, by go świadectwem swojego pięknego życia przemieniać - nauczał.
Hierarcha stwierdził, że jeśli chcemy naśladować Jezusa, miłość musi stać się naszą drogą. - Tylko miłość jest w stanie pokonać zło, tylko ona może zabliźnić rany spowodowane podziałami. Miłość nie pozwala też wypowiadać słów, które dotykają, ranią i stygmatyzują. Miłość osłabia wolę walki tych, którzy pragną dominacji, którym brakuje łagodności i pokory. Miłość jest tą rzeczywistością, która potrafi przyciągnąć wątpiących, poranionych i zagubionych - mówił.
Po Mszy św. wyruszyła procesja z kościoła św. Faustyny do katedry łódzkiej. - Będziemy się modlić, byśmy ciągle na nowo stawiali się do dyspozycji Pana, który chce nas w nowy sposób wołać i wewnątrz tych powołań, które już odkryliśmy, odkrywać kolejne, te miejsca, tych ludzi, te sprawy, gdzie Pan nas potrzebuje - mówił abp Grzegorz Ryś.
W uroczystościach ku czci patronki Łodzi uczestniczyli również biskupi pomocniczy tamtejszej archidiecezji, bp Marek Izdebski z Kościoła ewangelicko-reformowanego oraz przedstawiciele Kościoła prawosławnego i polsko-katolickiego. Obecni byli przedstawiciele władz miejskich i samorządowych, zgromadzenia zakonne i wielu wiernych.
Homilia: