− Mogliby stać się przykładem dla współczesnych rodzin i ich patronami – mówi kard. Stanisław Dziwisz o planach wyniesienia na ołtarze Karola i Emilii Wojtyłów.
Ojciec przyszłego papieża urodził się 18 lipca 1879 roku w Lipniku koło Bielska, w rodzinie Macieja i Anny. Ukończył szkołę podstawową i trzy klasy gimnazjalne. Od 1900 roku służył w wojsku austriackim, m.in. w Wadowicach, Lwowie i Krakowie. W 1906 roku ożenił się z Emilią Kaczorowską. Z małżeństwa tego urodziło się troje dzieci: Edmund, Olga (zmarła krótko po narodzinach) i Karol.
Po uzyskaniu przez Polskę niepodległości przeszedł do wojska polskiego, gdzie służył do emerytury, do ok. 1927 roku. Był człowiekiem niezwykle religijnym, pracowitym i sumiennym. Po śmierci żony w 1929 roku otoczył szczególną miłością i opieką najmłodszego syna Karola i towarzyszył mu w jego latach szkolnych, a od 1938 roku zamieszkał wraz z nim w Krakowie. „Mogłem na co dzień obserwować jego życie, które było życiem surowym. Z zawodu był wojskowym, a kiedy owdowiał, stało się ono jeszcze bardziej życiem ciągłej modlitwy. Nieraz zdarzało mi się budzić w nocy i wtedy zastawałem mego Ojca na kolanach, tak jak na kolanach widywałem go zawsze w kościele parafialnym” – wspominał Jan Paweł II w książce „Dar i Tajemnica”. − To w nim zostało. Nieraz widziałem, jak budził się w nocy, szedł do kaplicy i modlił się długo, czasem leżąc krzyżem – opowiada kard. Dziwisz.
Ojciec zmarł w Krakowie w 1941 roku. Młody Karol całą noc klęczał przy jego ciele. „Nigdy nie zapomniał tej nocy. I sądzę, że w dużej mierze była to w życiu Karola noc przełomowa. Myślę, że właśnie śmierć ojca i późniejsze rozważania skłoniły go do podjęcia zasadniczej, ostatecznej decyzji: do poświęcenia się stanowi duchownemu” − wspominał przyjaciel Karola Juliusz Kydryński.
Zdaniem kard. Dziwisza Wojtyła senior miał ogromny wpływ na duchowość syna. – Byli przyjaciółmi. Razem spędzali czas, odpoczywali, chodzili na wycieczki nad Skawę, w góry. Ojciec wprowadził go w nabożeństwo do Ducha Świętego. Z tym nabożeństwem papież szedł przez całe życie, aż do ostatniego dnia – przekonuje papieski sekretarz. Przypomina o tym, że to właśnie ojciec, surowy wojskowy, po śmierci Emilii, swojej żony i matki Karola, zaprowadził chłopca do Kalwarii Zebrzydowskiej. Tam, pod cudownym obrazem Matki Bożej, powiedział dziecku, że od teraz to Ona jest jego Matką. − Karol Wojtyła zapamiętał sobie te słowa, a potem przyjął je jako hasło swojego pasterzowania i papiestwa: Totus Tuus – dodaje wieloletni sekretarz świętego papieża.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się