– Nie ma tutaj przypadkowych osób. Każdy miał swoją drogę do odkrycia ikony i jej wpływu na swoje życie. Bo ona nie jest tylko zbiorem pigmentów na drewnianej desce – mówi Magdalena Węc.
W tworzenie ikony Magda zawsze stara się wkładać całe serce i myśleć o osobie, która ją dostanie. Poleca tego kogoś Bogu i opiece Matki Bożej lub świętego, którego maluje. – Powstaniu ikony powinna towarzyszyć konkretna intencja. Nie bez powodu o. Zygfryd Kot SJ uczy nas, że ona dopiero wtedy staje się ikoną, gdy – patrząc na nią – jesteśmy w stanie się modlić. Zachęca nas też, byśmy przed nią usiedli, poświęcili czas na rozmowę z Bogiem i przedstawili Mu swoją intencję. Dzięki temu to, co robimy, nie będzie rzemiosłem, tylko dotykaniem sacrum – tłumaczy. W pracowni krakowskiego Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Twórców Sztuki Sakralnej „Ecclesia”, które niedawno skończyło 20 lat, Magda znalazła swoje miejsce na ziemi. Jak przekonuje, odzyskuje tu spokój i ładuje duchowe baterie, a gdy w pędzie codzienności czuje spadek mocy, wystarczy, że zapatrzy się w ikonę i od razu na jej twarzy pojawia się uśmiech.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.