Kaplica w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie jest miejscem niezliczonych modlitw: o cud, o pokój serca, o nadzieję. Od 25 lat pełni tu posługę ks. Lucjan Szczepaniak SCJ - teolog, lekarz i poeta.
Magdalena Dobrzyniak: Często Ksiądz zagląda do szpitalnej kaplicy na prywatną modlitwę? O co Ksiądz się wtedy modli?
ks. Lucjan Szczepaniak SCJ: Nie wyobrażam sobie życia bez modlitwy. W kaplicy rozpoczynam mój dzień i tam go kończę. Ta modlitwa jest przedłużona o codzienną adorację Najświętszego Sakramentu i czas, kiedy niosę Go chorym. Jest ona więc nieustanna, jak bicie serca i uprzedza ważne decyzje. Oczywiście modlę się każdego dnia za tych, którzy o to proszą, a zwłaszcza o uzdrowienie chorych dzieci.
To miejsce nabrzmiałe jest wieloma modlitwami rodziców. Czy dzielą się z Księdzem tym, co ich spotyka w rozmowie z Bogiem?
Wiele osób modlących się w kaplicy szpitalnej pozostawia ślad w księgach próśb do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. W każdej z nich jest utrwalone ogromne napięcie emocjonalne, ale też przede wszystkim zaufanie do Boga i Matki Bożej. W ciągu ponad 20 lat podczas nabożeństw przeczytałem ok. 230 tys. próśb i podziękowań. Można je dokładnie policzyć, ponieważ są one wpisane do ponad 60 tomów.
Czy Pan Bóg daje cuda uzdrowienia dzieci tym, którzy o to proszą w tej kaplicy?
Bóg uzdrawia dzieci nawet wówczas, kiedy nie jest o to proszony. Przykładem jest wskrzeszenie przez Jezusa umarłego, jedynego syna wdowy. Każde ocalenie życia, powrót do zdrowia, jego umocnienie i szczęśliwa rehabilitacja są łaską, bo Bóg jest lekarzem człowieka. Stąd też cuda są dla człowieka, przywracają dobro tam, gdzie go brakuje w wymiarze duchowym i fizycznym. Warunkiem cudu jest silna wiara. Znam przykłady otrzymanych łask, kiedy człowiek dotknął się swoim sercem Serca Boga.
Zdarza się, że zaglądają tu rodzice niewierzący? Czego tu szukają?
Kaplica szpitalna jest nadprzyrodzonym miejscem, w którym człowiek ma szczególną możliwość spotkać się ze swoim Bogiem. Jeśli ktoś do niej przychodzi, nawet niewierzący, to opuszcza ją poruszony do głębi ufną modlitwą chroniących się w niej przed cierpieniem. Nie ma przypadkowych odwiedzin, gdyż to Boża Opatrzność wiedzie człowieka tam, gdzie czeka na niego, aby uzdrowić jego duszę i ciało.
Jaka pociecha płynie z modlitwy w tej kaplicy dla rodziców, którzy pożegnali swoje dziecko na zawsze? Jakie - i czy w ogóle - może płynąć dobro z sytuacji, która jest po ludzku beznadziejna, okrutna, niesprawiedliwa?
Wiele razy słyszałem od "osieroconych" rodziców, że w czasie modlitwy w kaplicy jakby dłoń Boga zdjęła z ich serca ogromny ciężar. Słowo Boże, gorąca wspólna modlitwa, sakramenty, troskliwa opieka Matki Bożej rozpalają ogromny żar miłości, który nie pozwala im poddać się rozpaczy. Bóg pozwolił im zrozumieć, że ostatnim Jego słowem nie jest śmierć, lecz życie i nadzieja.
W kaplicy tego szpitala modlą się nie tylko rodzice, ale także mali pacjenci, o ile stan zdrowia im na to pozwala. Na czym polega mądrość modlitwy dziecka dotkniętego cierpieniem? O co modli się mały człowiek, który tutaj przychodzi?
Modlitwa dziecka jest jego sekretem, który tak naprawdę zna tylko Bóg. Czasami jednak odsłaniają rąbek tej tajemnicy. Wówczas można dowiedzieć się, że jego rozmowa z Bogiem jest ufna, prosta i szczera. Bóg przegląda się w duszy dziecka, jak w krystalicznym źródle. Bywa, że dorośli mącą je własnym brakiem wiary. W tej modlitwie dominuje troska o to, by nie zasmucić Boga i rodziców. Czasami zadają Bogu wnikliwe pytania, których nie wymyśliłby filozof. Modlitwa dziecka jest też prośbą o zdrowie, ale przede wszystkim, aby rodzice nie zamartwiali się o nie, nawet kiedy umiera.
Czy dzieci cierpiące potrafią zaprzyjaźnić się z Jezusem? Obrażają się na Niego? Zadają pytania? A może trudne doświadczenia sprawiają, że staje się On bliższy maluchom?
Trudności w relacji z Jezusem mają przede wszystkim dorośli, którzy źle pojmując miłość do dziecka, zabraniają mu spotkania z Nim w sakramentach świętych. Czynią to z obawy, aby Jezus nie zabrał im dziecka. A On upomina się o nie: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie". Tak naprawdę relację dziecka z Bogiem zakłóca lęk, niewiara i grzech dorosłych osób. Dziecko tęskni za Jezusem, wie, jak z Nim rozmawiać i jak Go pocieszyć. Tego może również nauczyć dorosłych.
Można tę kaplicę nazwać miejscem nadziei? Dlaczego właśnie nadzieja - nawet w najtrudniejszych przypadkach - jest tak ważna dla małych pacjentów, dla ich rodziców, dla lekarzy i pielęgniarek?
Wynika to z tego, że nadzieja jest centralnym słowem wiary biblijnej. Benedykt XVI uczy: "Kto ma nadzieję, żyje inaczej; zostało mu dane nowe życie". Leczyć chorych, gdy jest nadzieja, to niewielka sztuka… Wbrew nadziei, do końca z nimi trwać, to wielkie człowieczeństwo - pisałem kiedyś.
Z okazji Światowego Dnia Chorego we wtorek o 14.30 Mszę św. dla małych pacjentów, ich rodziców, lekarzy i pielęgniarek odprawi bp Jan Zając, który udzieli dzieciom sakramentu namaszczenia. Całość wywiadu z ks. Lucjanem Szczepaniakiem SCJ można przeczytać w "Gościu Krakowskim" nr 6 na 9 lutego.