Przestrzeganie wprowadzonych w związku z epidemią ograniczeń, dotyczących m.in. zgromadzeń, policjanci sprawdzają, wykorzystując śmigłowiec i drony.
Jak informuje Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie, w miniony weekend policjanci ze śmigłowca, przy wykorzystaniu dronów oraz podczas patroli pieszych i zmotoryzowanych sprawdzali parki, skwery, bulwary, zalewy oraz inne miejsca, w których mogło dochodzić do bezprawnego gromadzenia się osób.
"W momencie stwierdzenia łamania przepisów policjanci natychmiast reagowali, pouczając, a tam, gdzie kierowane uwagi nie przynosiły skutku, wystawiając mandat lub kierując wniosek o ukaranie do sądu" - wyjaśnia S. Gleń. Dodaje, że "dzięki zaangażowaniu policjantów, ale także odpowiedzialnej postawie mieszkańców Krakowa w walce o bezpieczeństwo przypadki nieprawidłowych zachowań zdarzały się incydentalnie".
Mandatami zakończyły się interwencje policjantów z Bukowiny Tatrzańskiej. Ukarali oni dwójkę obywateli Ukrainy i Białorusi, którzy przyjechali z Warszawy, a także mieszkańca województwa świętokrzyskiego. Za złamanie zakazu przemieszczania się w celach turystycznych zostali oni ukarani mandatami w wysokości 500 zł.
W sobotę policjanci w komisariatu w Jabłonce, jak co dzień, wyruszyli sprawdzić, czy osoby objęte kwarantanną przestrzegają jej zasad i przebywają we wskazanym miejscu. Nie mogli się skontaktować z jednym z mieszkańców. Kiedy odebrał telefon, powiedział policjantom, że za chwilę pokaże się w oknie. Zamiast tego policjanci zobaczyli, jak wraca do domu - twierdził, że wyszedł tylko pobiegać wzdłuż rzeki.
"W sprawie nieprzestrzegania przez mężczyznę kwarantanny zostaną przeprowadzone czynności wyjaśniające w związku z wykroczeniem z art. 116 Kw. Funkcjonariusze poinformują o zdarzeniu również służby sanitarne, które mogą nałożyć na osoby łamiące zasady kwarantanny wysoką karę finansową" - informuje małopolska policja.
Z kolei pracownik jednego ze sklepów dużej sieci handlowej przyznaje, że widać jedynie niewielki spadek liczby klientów. - Dużo osób robi większe zakupy i pojawia się rzadko, ale jest też sporo takich, które w sklepie widzimy kilka razy dziennie. Przychodzą po drobne zakupy i nie zawsze są towary pierwszej potrzeby, np. alkohol. Traktują to chyba jako okazję do spaceru. Czasem są to rodziny z dziećmi - opowiada.
Jak dodaje, świadomość, że sytuacja wymaga innego niż na co dzień zachowania podczas zakupów udało się obudzić dopiero wprowadzeniem ograniczeń (choć zakaz zgromadzeń nie obejmuje sklepów). - Ograniczyliśmy liczbę osób w sklepie do 40-50. Dopiero kiedy ktoś wychodził, mógł wejść kolejny klient. Szło to w miarę sprawnie i widziałem, że ludzie zaczęli utrzymywać większe odległości w trakcie zakupów - mówi. Przyznaje jednak, że rozwiązanie nie utrzymało się długo, ze względu na politykę całej sieci.
31 marca zostały wprowadzone kolejne ograniczenia, w tym dotyczące zakupów. Od początku kwietnia w sklepach będzie mogło przebywać trzy razy więcej osób niż jest tam kas lub punktów do płacenia. W weekendy wielkopowierzchniowe sklepy budowlane będą zamknięte. Od 2 kwietnia klienci będą robić zakupy w jednorazowych rękawiczkach. W godz. od 10 do 12 sklepy i punkty usługowe mogą przyjmować i obsługiwać jedynie osoby powyżej 65. roku życia.