Są miejsca, które – mimo pandemii – muszą trwać. Jednym z nich jest Hospicjum św. Łazarza. Pomóżmy mu pomagać tym, którzy kończą ziemską wędrówkę.
Otym, jak ważne jest to zadanie, najlepiej wiedzą bliscy osób terminalnie chorych. – Moje doswiadczenia z hospicjum rozpoczęły się w 2017 r., kiedy przebywała tam moja mama. Miała raka szpiku kostnego, który zamknął ją w chorobie na 25 długich lat. Odizolowana od zwykłego życia, została uwieziona w błędnym kole badań, kolejnych chemii i operacji. Niespodziewanie iskrę nadziei odzyskała dopiero tutaj, w hospicjum, tuż przed śmiercią – opowiada pani Anna.
Jej mama została tam otoczona wszechstronną i troskliwą opieką, jakiej nie było jej dane zaznać wcześniej w żadnym szpitalu. – Ból w końcu został opanowany. Odzyskała godność, a miłość wlewano w nią niemal wiadrami. Z całą rodziną nie mogliśmy w to uwierzyć. Poczułam ulgę, że po wielu latach otworzyła się na życie i dobro w ludziach – mówi kobieta. Pewnego wiosennego dnia, siedząc z mamą w ogrodzie i patrząc na tęczową łąkę kwiatów przed hospicjum, pomyślała o wolontariacie.
– Łapiąc wpatrzony w to samo miejsce wzrok mamy, zrozumiałam, że to też moje miejsce i że tutaj pasuję. Pozwoliłam się temu porwać. Wolontariat jest jak zakochanie. Zachwycasz się tym, że jesteś potrzebny i chcesz więcej: pomagać, nosić, dbać o drugiego. Nie myślisz o tym jako o trudzie, bo wiesz, że w zamian dostajesz bardzo dużo. Dostajesz autentyzm człowieka, który odchodzi i wie, że czas na udawanie się wyczerpał, więc pokazuje ci prawdziwy obraz życia – z jego łzami i twardą, autentyczną prostotą miłości. To tworzy relację, uwodzi i rozwija. Czujesz, że żyjesz – przekonuje pani Anna. Niedawno poszła o krok dalej. Zostawiła międzynarodową korporację i zaczęła pracę w hospicjum jako opiekun. Stało się to chwilę przed tym, gdy została ogłoszona pandemia.
– Niewiarygodny czas, kiedy oswajanie lęku stało się naszym chlebem powszednim. Zostaliśmy sami, bez wolontariuszy, w okrojonym składzie. Sami z pacjentami i ich potrzebami. Przynoszenie siebie zyskało nowy posmak soli odpowiedzialności, uznawania własnej słabości oraz przełamywania fal paniki. To uczy pokory. Ten trudny czas uzmysłowił nam wszystkim, jak istotne jest działanie – tłumaczy pani Anna. – Dlatego ważne jest, by takie miejsca jak hospicjum nadal trwały i niosły nadzieję w tych niespokojnych czasach. Bo miłość mierzy się tym, że działasz i trwasz. Do końca. Tylko w ubiegłym roku w hospicjum stacjonarnym przebywałPo 514 chorych, a w domowym – 477 osób.
– Nasz zespół odbył też 2542 wizyty lekarskie, 8009 wizyt pielęgniarskich, 1157 wizyt rehabilitantów, 281 wizyt psychologów oraz 29 interwencje pracownika socjalnego – wylicza Jolanta Stokłosa, prezes Towarzystwa Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza. To nie wszystko. Działają też przecież poradnie medycyny paliatywnej i leczenia obrzęku limfatycznego, zespół opieki długoterminowej oraz Klub dr. Jana Deszcza, a nieocenioną pomocą (także duszpasterską) obejmowane są również rodziny chorych – zarówno w zakresie towarzyszenia im w odchodzeniu, jak i później, gdy przeżywają żałobę.
Na prowadzenie wszystkich form opieki potrzeba rocznie ok. 10 mln zł. NFZ refunduje 69 proc. tej kwoty, a konieczne są jeszcze pieniądze na utrzymanie wolontariatu, pomoc osobom, które utraciły bliskich, prowadzenie działalności szkoleniowo-edukacyjnej i stałe koszty utrzymania domu hospicjum (ok. 1 mln zł). W sumie w ciągu roku na działalność statutową hospicjum musi dodatkowo zdobyć ponad 4 mln zł. – Opieka, którą oferujemy i która dla wszystkich pacjentów jest bezpłatna, staje się coraz bardziej kosztowna i może być pełniona tylko dzięki finansowaniu jej przy pomocy ludzi o gorących sercach. Wszystkim, którzy są z nami, mówimy płynące z serca „Bóg zapłać!”, a w dobie przeżywania pandemii gorąco prosimy o pamięć o chorych, którzy wędrują do domu Ojca – apeluje J. Stokłosa.
W tym roku ta pamięć jest szczególnie ważna, bowiem w związku z pandemią większość wydarzeń towarzyszących 23. już akcji Pola Nadziei (pod hasłem: „Życie jest ważne do końca” potrwa ona aż do 15 listopada) musiała zostać odwołana. Jak więc pomóc hospicjum? Najlepiej odwiedzić stronę www.hospicjum.krakow.pl – znajduje się tam wirtualna puszka Pól Nadziei, do której każdy z nas może wrzucić bezcenny datek. Ważne zadania przygotowane są też dla dzieci i młodzieży. Czeka na nich „szkoła żonkila” oraz trzy żonkilowe konkursy: na najpiękniejszy żonkilowy breloczek lub wisiorek, obraz przedstawiający bukiet kwiatów dla chorego oraz na żonkilowy song. Swój udział w nich można zgłaszać do 15 października. Szczegółowe informacje można znaleźć na www.polanadziei.pl/szkoly.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się