– Wszyscy trzej wyróżniali się głęboką wewnętrzną uczciwością, a w sprawach moralnych – bezkompromisowością – mówi przyjaciel Andrzeja, Marka i Jana, który znał ich od dzieciństwa.
Najpierw, 25 marca, odszedł Andrzej Fryźlewicz (ur. w 1954 r.), kapłan archidiecezji krakowskiej, wieloletni kapelan kard. Franciszka Macharskiego. Choć chorował od młodości, swoje obowiązki starał się wypełniać do końca, do czasu, gdy ostatni raz trafił do szpitala. Jego śmierć trochę więc zaskoczyła.
– Służył Bogu i ludziom dniem i nocą, mimo dolegliwości. Cukrzyca, przeszczep nerek i dializy oraz wynikające z tego cierpienie spowodowały, że wśród księży był postrzegany jako męczennik. Codziennie wędrował też na modlitwę do bazyliki oo. franciszkanów, gdzie miał swoje miejsce. Sprawowanie Eucharystii było zaś dla niego głębokim przeżyciem. Mimo że wymagało wysiłku od niego samego i od tych, którzy w ostatnim czasie mu pomagali – podkreśla bp Jan Zając, emerytowany biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej, honorowy kustosz sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Nie ma też wątpliwości, że ks. Andrzej był maksymalnie oddany Jezusowi. – Gdy już był w szpitalu i nie mógł mówić, odprawiał nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Był pogodzony z wolą Bożą i chciał ją wypełnić. Podczas dializy czytał „Dzienniczek” św. s. Faustyny i codziennie odprawiał Drogę Krzyżową, składając w ofierze swoje cierpienie – dodaje bp Zając.
13 maja jeszcze bardziej zaskoczyła śmierć Marka Fryźlewicza (ur. w 1960 r.), który był najdłużej urzędującym burmistrzem w historii Nowego Targu (funkcję tę pełnił w latach 1996–2014). Obecnie był radnym miejskim. Zawsze pełen energii i pomysłów, ciągle spieszył się na jakieś spotkanie, ale spotykając po drodze znajomych, miał dla nich czas na krótką rozmowę. Był też mocno związany ze swoją rodzinną parafią Najświętszego Serca Pana Jezusa, gdzie działał w różnych grupach i pomagał proboszczowi ks. Stanisławowi Strojkowi w wielu inicjatywach. Marek był również znany ze swojej pobożności (każdego dnia uczestniczył w Mszy św. o godz. 8 rano), a szczególnie z miłości do Matki Bożej Ludźmierskiej (Jej sanktuarium wspierał od lat) i św. Jana Pawła II.
– Gdy zostałem tu proboszczem, na dzień dobry zaproponował, że przygotuje książkę ze wszystkimi przemówieniami Jana Pawła II, wygłoszonymi w Ludźmierzu. 7 miesięcy później publikacja była gotowa – wspomina ks. Jerzy Filek, kustosz sanktuarium Gaździny Podhala. – 10 dni przed śmiercią przyniósł też do sanktuarium wspaniały dar – Mszał z papieskiej pielgrzymki do Polski w 1979 r., w którym znajduje się część z obrzędami odprawionymi w Ludźmierzu. Pan Marek dostał go od swojego brata śp. ks. Andrzeja – dodaje ks. Filek.
W marcu abp Marek Jędraszewski przyznał M. Fryźlewiczowi złoty Medal Ojca Świętego Jana Pawła II za zasługi dla archidiecezji krakowskiej. – To, że Marek był wybierany na kolejne kadencje na burmistrza Nowego Targu, na pewno świadczy o jego osobie. Był zakochany w jego historii, wspierał wszelkie inicjatywy związane z rozwojem naszego rodzinnego miasta [wiele zawdzięcza mu m.in. Galeria Sztuki BWA „Jatki”, prowadzona przez Annę Dziubas – przyp. red.] i był mu całkowicie oddany – opowiada ks. Kazimierz, salwatorianin, który braci Fryźlewiczów znał od dzieciństwa.
– Wszyscy trzej charakteryzowali się jakąś głęboką wewnętrzną uczciwością i integralnością oraz rzetelnością, a w sprawach moralnych i religijnych – bezkompromisowością. W przypadku Marka widać to było w życiu społecznym, religijnym i rodzinnym. W przypadku Andrzeja i Jana – w ich duszpasterskiej pracy i kapłańskim życiu – dodaje ks. Kazimierz. Gdy Podhale było jeszcze w szoku po śmierci Marka, 15 maja nadeszła wiadomość, że zmarł także trzeci z braci – Jan (ur. w 1956 r.), proboszcz parafii św. Faustyny Kowalskiej w Naprawie. Było wiadomo, że przed Wielkanocą uległ nieszczęśliwemu wypadkowi, a w konsekwencji 15 kwietnia trafił do szpitala. Cały czas był w śpiączce, ale wszyscy wierzyli, że w końcu się obudzi.
– Ksiądz Jan był człowiekiem i pasterzem będącym blisko ludzi, pośród ludzi i dla ludzi. Miał dla nich czas, był współczujący i pomagający. Interesował się problemami parafian i żył ich sprawami – mówi ks. Lesław Mirek, dyrektor zakopiańskiej „Księżówki”. Co ważne, ks. Jan był pierwszym proboszczem parafii w Naprawie, która wcześniej była podzielona administracyjnie pomiędzy dwa sąsiednie dekanaty. – Po przyjściu do Naprawy zastał kościół filialny i plebanię, ale trzeba było stworzyć ramy parafii i scalić ludzi, którzy chodzili do kościołów w Łętowni, Jordanowie i Skomielnej. Udało mu się to. Potrafił też zmobilizować parafian (ok. 120 rodzin) do aktywności i pracy na różnych płaszczyznach – dodaje ks. Mirek.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się