Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Człowiek pokoju

– Ojciec Stanisław nigdy nie był głosicielem złej nowiny. Jego pasją było głoszenie Ewangelii, czyli Nowiny Dobrej – mówił bp Damian Muskus OFM o zmarłym współbracie.

Ojciec Stanisław Górni zmarł nagle w klasztorze bernardyńskim w Zakopanem. Przeżył 74 lata, z czego 55 lat w zakonie i 48 lat w kapłaństwie. „Siostra śmierć zawsze przychodzi za wcześnie” – żegnali go współbracia. Urodził się 20 marca 1946 r. w Lubniu w Małopolsce. Do zakonu wstąpił 10 września 1963 roku.

Profesję uroczystą złożył 20 września 1970 roku. W latach 1964–1972 odbył studia filozoficzno-teologiczne w Wyższym Seminarium Duchownym w Krakowie i w Kalwarii Zebrzydowskiej. Święcenia kapłańskie przyjął 13 lutego 1972 roku. Po święceniach pracował w klasztorach w Radecznicy i Leżajsku. Następnie podjął studia doktoranckie z zakresu teologii pastoralnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, które ukończył doktoratem w 1980 roku. W latach 1981–1999 był wykładowcą w WSD w Kalwarii Zebrzydowskiej. Pełnił obowiązki proboszcza w Zakopanem w latach 1987–1993. Powrócił do Kalwarii Zebrzydowskiej w 1993 r., gdzie przez 6 lat był wikarym klasztoru, zaś w latach 1999–2002 – ojcem duchownym w WSD.

– Gdy wykładał teologię pastoralną, ukazując sposoby dotarcia do człowieka w zmieniającej się wciąż dynamicznej rzeczywistości; gdy był proboszczem najpierw w Zakopanem, potem w Opatowie; gdy pełnił funkcję ojca duchownego w seminarium, głosząc ascetyczne konferencje i podejmując się kierownictwa duchowego; gdy z oddaniem służył jako spowiednik siostrom zakonnym; gdy dzielił się swoją duchowością franciszkańską – czynił to wszystko jako człowiek pokoju – mówi o nim jego współbrat i przyjaciel bp Muskus. W latach 2003–2006 o. Stanisław był gwardianem, proboszczem i ekonomem w Opatowie. W 2006 r. ponownie powrócił do Kalwarii Zebrzydowskiej w charakterze spowiednika, kaznodziei, asystenta duchowego Franciszkańskiego Zakonu Świeckich, wicemagistra i spowiednika braci postulantów. Marcin Krawczyński, lekarz i samorządowiec z Kalwarii Zebrzydowskiej, słuchał jego kazań i kilka razy z nim rozmawiał. – Był dla mnie niezwykle mądrym, delikatnym, pogodnym człowiekiem – opisuje spotkania z zakonnikiem.

Ostatnie dwa lata życia o. Górni spędził w Zakopanem. Mieszkaniec stolicy Tatr Przemysław Sobczyk podkreśla „ojcowską opiekę, uśmiech i motywację w trudnych chwilach”, których doświadczył od o. Stanisława. Ludzie wspominają, że był ciepłym, serdecznym, zatroskanym o wszystkich, dobrym człowiekiem i wspaniałym kapłanem. – Zawsze można było go znaleźć w konfesjonale. Służył ludziom i pomagał im. Będzie zapamiętany jako dobry, życzliwy człowiek – opowiada o. Antoni Kluska OFM, gwardian zakopiańskiego klasztoru ojców bernardynów. Franciszkanin Alan Franciszek Rusek z Katowic zapamiętał zdanie z wygłoszonych 5 lat temu przez o. Stanisława rekolekcji w Zakopanem: „Zdjąć czapkę przed krzyżem to za mało, trzeba powiedzieć sercem: »Pan mój i Bóg mój«”. Ojciec Górni był człowiekiem radosnym i wrażliwym, powszechnie lubianym.

– Gdy pojawiał się we wspólnocie, w jednej chwili stawał się głównym obiektem zainteresowania. Był twórcą radosnych sytuacji, uczestnikiem pogodnych rozmów i często obiektem sympatycznych żartów, na które jednak mógł sobie pozwolić tylko ten, kto go po prostu po bratersku kochał – wspomina bp Muskus, który po raz ostatni widział się z nim w sobotę 13 czerwca, podczas uroczystości odpustowych na Bystrem w Zakopanem. Ojciec Stanisław zdążył jeszcze przygotować i poprowadzić nowennę do św. Antoniego, ale nie dożył niedzielnego odpustu ku jego czci. – Na jego biurku zostało kazanie, które miał głosić w niedzielę. Nie zdążył. Doznał rozległego zawału i zmarł o 2.15 w nocy – opowiada o. Kluska. – Będzie nam go bardzo brakowało – dodaje. Ojciec Górni, jak chciał, został pochowany w Kalwarii Zebrzydowskiej. I tak jak chciał, kazanie na jego Mszy św. pogrzebowej wygłosił bp Muskus.

– Stasiu, przyzwyczaiłeś nas do swoich wyjazdów i powrotów do Kalwarii. Tym razem wróciłeś tu na dobre. Za chwilę po raz ostatni udasz się w stronę dróżek. W dłoniach trzymasz owoce dobra i pokoju, które wzrosły z sianego przez ciebie ziarna. Pokaż je Ojcu Niebieskiemu, bo to klucz, który otwiera bramy rajskiego placu – żegnał go hierarcha ze wzruszeniem. W Mszy św. pogrzebowej uczestniczyli licznie współbracia zmarłego, kapłani diecezjalni i siostry zakonne, którym służył jako spowiednik i rekolekcjonista, przedstawiciele wielu wspólnot modlitewnych, które prowadził, oraz najbliższa rodzina i przyjaciele. Obecni byli mieszkańcy rodzinnego Lubnia i parafianie z Zakopanego w regionalnych strojach góralskich. Zapewnienie o bliskości i łączności duchowej przekazał uczestnikom uroczystości bp Kazimierz Górny, z którym ojciec Górni był spokrewniony. Hierarcha przebywa na kwarantannie i z tego powodu nie mógł uczestniczyć w pogrzebie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy