Naznaczony pandemią rok 2020 jest czasem kilku jubileuszy w kapelanii szpitala dziecięcego w Prokocimiu. Istnieje ona od 25 lat.
Co roku rozdaje się tu 40 tys. Komunii. Wiele tysięcy razy udzielany był sakrament namaszczenia chorych, 3 tys. razy – chrzest. Ponad 700 dzieci otrzymało tutaj sakrament bierzmowania i ok. 100 razy udzielane były Pierwsze Komunie Święte.
Księga próśb i podziękowań w szpitalnej kaplicy liczy 69 tomów, które każdego roku zapełniane są ok. 10–12 tys. wpisów. To suche liczby. Nikt nie liczy godzin spędzanych przy łóżkach chorych dzieci, towarzyszenia umierającym maluchom i ich rodzinom, wylanych łez i radości wyzdrowienia. To one wyznaczają rytm życia kapelanii Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. – W czasie 25 lat posługi kapelana w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie spotkałem wiele dzieci, które bezgranicznie kochały Jezusa i Matkę Najświętszą. Niektóre z nich miały łaskę mistycznego doświadczenia Ich obecności. Wiara dzieci, doświadczona cierpieniem jak złoto w tyglu, promieniowała na dorosłych, dodawała nadziei i pobudzała do jeszcze większej miłości i przewartościowania życia – mówił niedawno podczas Mszy św. dla chorych ks. Szczepaniak SCJ.
Jako młody lekarz i kleryk w zgromadzeniu sercanów trafił do Prokocimia na kilkumiesięczny staż, a po kilku latach powrócił jako kapelan. – Jestem człowiekiem szczęśliwym, spełnionym w powołaniu kapłańskim i niczego nie zmieniłbym w swoim życiu – zapewnia dzisiaj. Nominacja na szpitalnego kapelana nosi datę 26 sierpnia, a więc wiąże się z uroczystością Matki Bożej Częstochowskiej. To nie przypadek. – Zadrżało mi serce, gdy otworzyłem ten dokument. Nie miałem wątpliwości, że Matka Boża z Jasnej Góry, której zawierzyłem swoje życie, chciała, bym służył tu jako ksiądz – uważa kapłan. Ona też 20 lat temu nawiedziła szpitalną kaplicę. Ksiądz jest świadkiem cierpienia i modlitwy dzieci. – Bóg przegląda się w duszy dziecka jak w krystalicznym źródle. Bywa, że dorośli mącą je własnym brakiem wiary. W tej modlitwie dominuje troska o to, by nie zasmucić Boga i rodziców. Czasami zadają Bogu wnikliwe pytania, których nie wymyśliłby filozof. Modlitwa dziecka jest też prośbą o zdrowie, ale przede wszystkim o to, aby rodzice nie zamartwiali się o nie, nawet kiedy umiera – opowiada.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się