Dyrekcja instytutu szuka rozwiązania problemu i apeluje o pomoc.
Od początku pandemii przed szpitalami zostały ustawione punkty kontrolne, przez które pacjenci mogą wejść do środka. Nie inaczej jest w Krakowie. W punktach kontrolnych mierzona jest temperatura i wypełniane są ankiety dotyczące stanu zdrowia pacjentów. W przypadku wychwycenia osoby z gorączką, jest ona od razu izolowana, a w razie potwierdzenia zakażenia SARS-CoV-2 rusza procedura identyfikacji osób z tzw. kontaktu.
Przed Narodowym Instytutem Onkologii w Krakowie takim punktem kontrolnym jest namiot ustawiony tuż przed wejściem do kliniki. Problem w tym, że aby się do niego dostać, często trzeba poczekać w kolejce, nawet godzinę. Dla osób ciężko chorych, które przechodzą leczenie onkologiczne, wymaga to wielkiego wysiłku. By latem pacjenci nie musieli stać, ustawione zostały (w odległości ok. metra od siebie) plastikowe krzesła. Sprawa skomplikowała się już pod koniec września, gdy zrobiło się zimno i deszczowo. Podobnie jest od wczoraj. Chorzy stoją więc w kolejce (niektórzy resztą sił), lub chronią się przed deszczem pod zadaszeniem, a kolejkę „trzyma” ktoś z rodziny. - Problem jest tym większy, że dziś ten namiot zaczął przeciekać. Niestety, władze przerzucają odpowiedzialność w sprawie zapewnienia pacjentom odpowiednich warunków na szpitale - zauważa Waldemar Stylo, zastępca dyrektora Narodowego Instytutu Onkologii w Krakowie ds. zarządzania i finansów.
- Przed kliniką onkologii w Gliwicach, gdzie jestem dyrektorem, problem rozwiązało ustawienie ogrzewanego namiotu - mówi z kolei prof. dr hab. n. med. Krzysztof Składowski, p.o. kierownika instytutu przy Gancarskiej w Krakowie. Z początkiem października rozpoczęły się poszukiwania instytucji lub sponsora, który sfinansuje ustawienie takiego namiotu również na Gancarskiej. Brakująca kwota nie jest wysoka - chodził o ok. 20 tys. zł.
O możliwość wsparcia tego przedsięwzięcia zapytaliśmy Urząd Wojewódzki oraz Urząd Marszałkowski, ponieważ - jak poinformował prof. Krzysztof Składowski, dyrektorzy krakowskich szpitali jeszcze w lecie, podczas odpraw u wojewody i marszałka sygnalizowali, że w sezonie jesienno-zimowym pacjenci będą marznąć i moknąć. Nie zostało to wzięte pod uwagę.
W odpowiedzi przesłanej do naszej redakcji Joanna Paździo, rzeczniczka wojewody małopolskiego napisała, że w uzgodnieniu z Państwową Strażą Pożarną temat jest analizowany „pod kątem możliwości udzielenia wsparcia, a ustalenia są w toku”. Z Urzędu Marszałkowskiego nadeszła dziś odpowiedź, że „jeśli wniosek w sprawie wpłynie do samorządu, zarząd województwa będzie go analizował i podejmie decyzję, jednak na razie urząd nie dostał oficjalnej informacji w tej sprawie”.
A jak problem rozwiązują inne krakowskie placówki?
- W Szpitalu Uniwersyteckim już teraz funkcjonuje ogrzewany namiot, traktowany jako poczekalnia, który został postawiony przez Straż Pożarną. W trakcie największych upałów przed SORem rozstawione były również kolejne dwa namioty, dające cień. W zbliżającym się sezonie zimowym będziemy starali się na bieżąco reagować na pojawiające się potrzeby - informuje Maria Włodkowska, rzeczniczka SU.
Również Szpital Miejski Specjalistyczny im. Gabriela Narutowicza zawczasu i we własnym zakresie zamówił duży namiot, który przynieśli strażacy, i który służy pacjentom jako poczekalnia. - W razie potrzeby zwiększamy także liczbę personelu, który odpowiada za wypełniane przez pacjentów ankiety. Mamy również parasole grzewcze, które rozstawiamy już od godz. 6 rano, by pacjenci, którzy nie mieszczą się w namiocie, nie musieli marznąć - mówi dr n. o zdr. Agnieszka Marzęcka, zastępca dyrektora ds. pielęgniarstwa i zarządzania a jednocześnie rzeczniczka szpitala.
Marcin Mikos, zastępca dyrektora ds. administracyjnych Szpitala im. Dietla, zapewnia z kolei, że do namiotu ustawionego przez lecznicą pacjenci wchodzą w miarę na bieżąco. Niestety, ze względu na istniejącą infrastrukturę nie ma raczej możliwości, by ustawić kolejne namioty, ale jeśli problem będzie się nasilał, to dyrekcja szpitala będzie się starała rozwiązywać go na bieżąco. - Na razie apelujemy jednak do pacjentów, by przychodzi do szpitala na ustaloną godzinę, a nie dużo wcześniej. Wtedy kolejki nie powinny się tworzyć - podkreśla M. Mikos.
W Szpitalu im. Jana Pawła II do wstępnej rejestracji chorych wykorzystywany jest natomiast budynek Educatorium dlatego ten proces odbywa się pod dachem, a kolejki są na bieżąco likwidowane.