Tradycyjnie w Dzień Zaduszny krakowianie gromadzą się w katedrze wawelskiej na żałobnej procesji do grobów królewskich. Do modlitwy w intencji królów i bohaterów narodowych nawołuje dzwon Zygmunta.
W tym roku uczestnicy żałobnego nabożeństwa pamiętali nie tylko o mężach stanu, królach, wieszczach i biskupach spoczywających w murach katedry, ale także o wszystkich zmarłych z powodu trwającej pandemii.
- Nie możemy się zgodzić z absurdalną odpowiedzią, że rozpłyniemy się w nicości, bo pragnienie nieśmiertelności wpisane jest najgłębiej w naszą naturę - mówił w homilii kard. Stanisław Dziwisz.
Krakowski metropolita senior zwrócił uwagę, że pełną prawdę o ostatecznym losie człowieka odsłonił Jezus Chrystus. - Chrystus jako pierwszy zmierzył się radykalnie z mrocznymi siłami śmierci. Poszedł drogą człowieka do końca. Przyjął na siebie śmierć, ale ten gest solidarności z naszym nieuchronnym losem był tylko wstępem do ostatecznego zwycięstwa nad śmiercią - mówił hierarcha.
- Od chwili zmartwychwstania Jezusa ostatnie słowo nie należy już do śmierci, ale do życia, które nie będzie miało kresu. Oto najważniejszy horyzont naszej nadziei - dodał.
W Dzień Zaduszny Kraków pamięta również o młodym księdzu Karolu Wojtyle, który 2 listopada 1946 r. w katedralnej krypcie św. Leonarda odprawił trzy Msze św. prymicyjne.
- W tym kończącym się Roku św. Jana Pawła II dziękujemy Bogu za dar jego życia, służby i świętości. Tylko Bóg wie, ile ten święty naszych czasów pomnożył dobra w Kościele i świecie, ilu braci i sióstr umocnił w wierze, ile wzbudził w nadziei, upominając się o los ubogich i prześladowanych, chorych, niepełnosprawnych i bezbronnych - wymieniał wieloletni sekretarz papieża Polaka.
- Zwracamy się dziś do niego w tych trudnych czasach w naszej ojczyźnie, w czasach zamętu, rozgrzanych emocji, zaciśniętych pięści i agresji. Prosimy go, by na naszej ziemi zapanował Boży pokój, gotowość do przebaczenia i dialogu, gotowość do ustępstw i szukania sprawiedliwych rozwiązań dla nabrzmiałych problemów - dodał.
Po Mszy św. wyruszyła uroczysta procesja, która najpierw zatrzymała się pod konfesją św. Stanisława, gdzie modlono się w intencji zmarłych papieży, biskupów i kapłanów. Później orszak przeszedł pod Czarny Krzyż św. Jadwigi, gdzie odbyły się modlitwy za zmarłych rodziców, krewnych i przyjaciół.
Przy Kaplicy Zygmuntowskiej, gdzie jest trzecia stacja procesji, modlono się za wszystkich zmarłych, którzy "oddali się na służbę Kościoła i pełniąc rozmaite funkcje społeczne, przyczyniali się do sprawiedliwości i pokoju w naszym narodzie i całej rodzinie ludzkiej". Za poległych na frontach wojen i ofiarach konfliktów, prześladowań i reżimów totalitarnych modlono się przy kaplicy Świętokrzyskiej.
Procesja zakończyła się w kryptach królewskich, do których uczestnicy nabożeństwa zeszli przy biciu dzwonu Zygmunta.
Pod konfesją św. Stanisława spoczywają prochy dwóch kardynałów: Adama Stefana Sapiehy i Franciszka Macharskiego. Magdalena Dobrzyniak /Foto Gość