Prof. Matyja: Zaufanie zostało podważone

- Sytuacja kadrowo-łóżkowa przekroczyła granicę wytrzymałości systemowej - mówi prof. dr hab. med. Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, specjalista chirurgii ogólnej i onkologicznej, nauczyciel akademicki UJ.

Monika Łącka: W Małopolsce zakażenie koronawirusem zostało potwierdzono u 61 228 osób, zmarły 924 osoby. Z kolei na 3332 łóżka covidowe zajętych jest 2469. Zajętych jest też coraz więcej respiratorów. Wiele szpitali alarmują, że brakuje personelu, miejsc dla chorych, a nawet tlenu, by ich leczyć.

Prof. Andrzej Matyja: Województwo małopolskie jest wśród liderów w liczbie nowych zachorowań, jednak sytuacja w krakowskich i małopolskich szpitalach niewiele odbiega od tej, jaką obserwujemy w całej Polsce. Można powiedzieć, że sytuacja kadrowo-łóżkowa przekroczyła granicę wytrzymałości systemowej. Dlatego coraz trudniej jest nam udzielać pomocy medycznej w pełnym wymiarze, jak tego potrzebują pacjenci. I nie wiąże się to z brakiem naszych, lekarzy, chęci, ale wynika z braku możliwości czasowych i z granic wydolności własnego organizmu. Jesteśmy wykończeni przez pandemię i mówię o całym personelu medycznym, a nie tylko o tym, który pracuje z pacjentami covidowymi.

Odpowiedzialność za to, co się dzieje, spada na lekarzy?

Chaos, który obserwujemy, wynika z braku umiejętności koordynacyjnych. Jako Naczelna Rada Lekarska wiele razy mówiliśmy, że koordynacją powinni zająć się stratedzy i specjaliści od logistyki, a nie lekarze. Naszym obowiązkiem jest leczyć i pomagać, a zrzucanie na nas odpowiedzialności za niedociągnięcia organizacyjno-systemowe, które ta pandemia obnażyła, jest - delikatnie mówiąc - niestosowne. To wręcz powoduje, że podważone zostało zaufanie w relacji pacjent-lekarz, a ono jest podstawą skutecznego leczenia.

Brak zaufania widać na każdym kroku. Rozgoryczeni pacjenci mają problem z dostaniem się do osiedlowej przychodni i do specjalisty w szpitalu, a jeden z Czytelników napisał, że po operacji w Szpitalu Uniwersyteckim nie został powiadomiony o decyzji konsylium, które miało zdecydować o dalszym leczeniu onkologicznym i skierować go na chemioterapię.

Ja to rozgoryczenie rozumiem, jednak - powtórzę - to wszystko nie wynika ze złej woli lekarzy, ale przede wszystkim ze złej organizacji systemu. Problemy mają też przecież karetki, które godzinami szukają miejsca, gdzie mogą przywieźć pacjenta. Skoro idąc do kina, jesteśmy w stanie z domu wybrać miejsce, które chcemy zarezerwować, to dlaczego nie można stworzyć podobnego systemu dla służby zdrowia? Pokazywałby on, gdzie można dostać się do lekarza, gdzie jest wolne miejsce na oddziale, gdzie można przywieźć chorego na SOR. Braki nie pojawiły się wraz z pandemią, ale od dawna obciążają system ochrony zdrowia. Żaden polityk nie rozwiązał jeszcze tego problemu, bo tylko "gasimy pożary". Jako lekarze od marca byliśmy ignorowani z naszymi pomysłami, wręcz nie życzono sobie naszych porad w zespołach kryzysowych. A teraz słyszymy pytanie: "pomożecie?".


Całą rozmowę można przeczytać w najnowszym "Gościu Krakowskim" (na 8 listopada).

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..