– Młody człowiek, choć zbuntowany, nie chce kwestionować prawd wiary, ale zadaje pytania, by je zrozumieć. Ich ucinanie nie sprzyja rozwojowi – uważa Damian Jankowski.
O kwestie religijne i stosunek do problemów społecznych zapytali niedawno badacze ponad tysiąc nastolatków od 14. do 18. roku życia. Z badania Centrum Profilaktyki Społecznej pod kierunkiem socjologów prof. Mariusza Jędrzejki i dr. Tomasza Kozłowskiego wynika, że młodzi coraz częściej uciekają z Kościoła.
Liczby nie kłamią
Ponad 62 proc. młodych uważa się za osoby religijne, ale jedna trzecia – nie. Przy tym 59 proc. z nich twierdzi, że ich religijność osłabła w ostatnich dwóch latach. Co piąty zadeklarował, że nie chodzi już na niedzielne Msze św. Przyczyną bynajmniej nie jest pandemia. Nastolatkowie piszą o rozdźwięku między tym, „co mówi religia, a co robi Kościół” (65 proc.). Wielu sądzi, że reakcja Kościoła na wykorzystywanie nieletnich nie jest właściwa. Uważa tak 63 proc. młodych respondentów. Nie podoba im się zaangażowanie ludzi Kościoła w politykę. Niektórzy skarżą się, że nie czują się w Kościele rozumiani. Mówią o agresywnym języku, wykluczaniu i nieatrakcyjności lekcji religii. Narzekają na brak otwartych rozmów z księżmi o problemach społecznych czy dotyczących etyki seksualnej. Aż 72,8 proc. ankietowanych nie ufa polskim hierarchom w sprawie „zreformowania Kościoła i odzyskania jego autorytetu”. Ufają papieżowi Franciszkowi – 71 proc. uważa, że chce on odnowy Kościoła.
Dla połowy badanych obecny papież jest też autorytetem moralnym. Warto zauważyć, że księża w parafii dla wielu młodych wciąż są autorytetami. Nastolatkowie są krytyczni wobec Kościoła, ale wiara jest dla większości z nich ważną sprawą. Niemal 65 proc. z nich deklaruje, że Dekalog i wartości ewangeliczne są dla nich drogowskazem. Ponad połowa badanych chce wychować swoje dzieci zgodnie z wyznawaną wiarą. O rezygnacji z życia religijnego mówi jedna trzecia. Badania Centrum Profilaktyki Społecznej pokazują na przykładzie młodych trend, który jest obecny w polskim Kościele. Dyrektor Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego ks. Wojciech Sadłoń nazywa go „dojrzałym wiekiem”.
– Na obecnym etapie historii katolicyzm w Polsce doszedł do granic swojego rozwoju instytucjonalnego. Oznacza to, że nie będziemy obserwowali w najbliższych latach wzrostu liczby księży, parafii, jak i grup duszpasterskich. Porównując polski katolicyzm do etapów życia człowieka, jesteśmy na etapie „dojrzałego wieku”. Nie jest to jeszcze etap jesieni życia, ale biorąc pod uwagę dynamikę struktur, okres wzrostu mamy już za sobą – podkreśla. Jego zdaniem, katolicyzm w Polsce „nie jest oderwany od dynamizmów społecznych i kulturowych, wśród których jest m.in. demografia”.
Przyczyny kryzysu
O przyczynach spadku zaufania i odchodzeniu młodych z Kościoła rozmawiano podczas niedawnego spotkania z cyklu „Za burtą pytań”, organizowanego przez Myślenicki Ośrodek Kultury i Sportu. Adrian Burtan i Damian Jankowski zastanawiali się nad tym, jaki wpływ na obecny kryzys we wspólnocie Kościoła mają m.in. przestępstwa wykorzystywania seksualnego i ich ukrywanie. Są to kwestie sięgające przeszłości sprzed kilkudziesięciu lat, ale niestety również całkiem niedawnej, jak to pokazuje sprawa przemocy i nadużyć popełnianych przez dominikanina Pawła M. – Choroba, która trawi Kościół, jest bardzo głęboka – uważa D. Jankowski. Publicysta „Więzi” jest zdania, że mamy dziś do czynienia z najgłębszym kryzysem od czasów reformacji. – To nie jest wyłącznie problem księży przestępców, ale grzechu strukturalnego – podkreśla.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się