W centralnej procesji Bożego Ciała, która przeszła z Wawelu na Rynek, uczestniczyło kilka tysięcy wiernych.
Rozważania podczas tegorocznej procesji inspirowane były nauczaniem kard. Stefana Wyszyńskiego o Kościele, prawach człowieka, rodzinie i narodzie.
Uroczystości rozpoczęły się na dziedzińcu wawelskim Mszą św., po której wierni przeszli pod pierwszy ołtarz, ustawiony pod kościołem św. Idziego. Umieszczono na nim napis: "Wierność Bogu, Krzyżowi i Ewangelii, Kościołowi i jego pasterzom". Homilię wygłosił bp Robert Chrząszcz, który apelował o modlitwę za pasterzy Kościoła. - Dziś zwracam się do was nie tylko z prośbą, ale z błaganiem. Módlcie się za Kościół. Módlcie się za pasterzy. Módlmy się wzajemnie jedni za drugich! Ta modlitwa jest naprawdę ważna. Jest wyrazem prawdziwej wierności - mówił.
Biskup zauważył potrzebę nowego spojrzenia na Kościół. - Jak dziś, wobec tego, co dokonuje się we wspólnocie Kościoła, powiększającej się chociażby liczbie apostazji, zdobyć się na odwagę, by powiedzieć: "Chcę być wierny Kościołowi”? Jak pośród negatywnego obrazu pasterzy, odsłanianego co rusz grzechu i antyświadectwa osób tworzących tę wspólnotę, szczególnie duchownych, powiedzieć: "Chcę być wierny także pasterzom Kościoła"? - pytał.
Jego zdaniem, trzeba na nowo odkryć prawdę, że "Kościół to nie oni, ale my". - Może trzeba prosić o nowy powiew Ducha Świętego tak, jak dokonało się to w dniu Pięćdziesiątnicy, abyśmy nie pozwolili sobie odebrać radości z tego, że jesteśmy wspólnotą, która w miłości do swojego Boga podąża na spotkanie z Nim - stwierdził.
Przy kościele Świętych Piotra i Pawła na ul. Grodzkiej, gdzie stanął ołtarz ze słowami: "Prawa człowieka: prawo do bytu i życia, prawo do prawdy, prawo do miłości" bp Janusz Mastalski wskazywał, że prawa człowieka wynikają z godności ludzkiej, którą posiada każdy, "niezależnie od tego, czy jest dobry, czy zły".
- We współczesnej cywilizacji, gdzie człowiek coraz mniej znaczy, a jego prawa są nagminnie naruszane, potrzeba wielkiej wrażliwości społecznej. W dobie "duchobójstwa" praw człowieka, o które tak konsekwentnie walczył Prymas Tysiąclecia, każdy z nas powinien przypatrzeć się swoim wyborom - apelował hierarcha. Jak dodał, przestrzeganie tych praw trzeba zacząć od siebie. - Nie jest to łatwe, kiedy głód sprawiedliwości i szacunku wyzwala w człowieku pokusy odwetu, a także działań niezgodnych z Dekalogiem - zauważył.
- Potrzebujemy dziś silnej i skutecznej dawki nadziei - mówił bp Damian Muskus OFM, który wygłosił homilię przy kościele św. Wojciecha na Rynku Głównym, gdzie stanął trzeci ołtarz, opatrzony hasłem: "Polska będzie jutro taka, jaką dzisiaj jest rodzina".
Kaznodzieja wymienił "katalog trudów i lęków" czasu pandemii, do którego zaliczył m.in. utratę bliskich i przyjaciół, samotność, rozpad relacji. - W rodzinach wyostrzyły się napięcia i konflikty, zazwyczaj ukrywane za codziennymi obowiązkami. Pogłębiły się trudności emocjonalne i zagubienie najmłodszych i młodzieży, poczucie osamotnienia seniorów, problemy rodziców niepełnosprawnych dzieci - dodał, zastrzegając że nie wszystkie konsekwencje długotrwałej izolacji zostały już rozpoznane.
Według niego te doświadczenia sprawiły, że - jak uczniowie w drodze do Emaus - możemy mieć "oczy na uwięzi" i wrażenie, że skończył się znany dotychczas świat. "Oczy na uwięzi" nazwał chorobą, której głównym objawem jest "niedostrzeganie Mistrza w braciach: w migrantach, przedstawicielach obcych kultur, innych tradycji, myślących inaczej, uzależnionych, w kryzysie bezdomności czy jawnych grzesznikach".
Przyznał, że zamknięcie oczu na obecność Jezusa "gasi także wrażliwość na człowieka, który dzieli naszą codzienność". - "Oczy na uwięzi" zabijają w nas to, co najgłębiej ludzkie i chrześcijańskie zarazem: wzajemną troskę o siebie, serdeczność, empatię, współczucie, miłosierdzie - stwierdził. Jak ocenił, ta choroba niszczy to, co wydaje się niezniszczalne i nierozerwalne, a więc więzi małżeńskie i rodzinne.
Dodał, że lekarstwem jest łamanie chleba, Eucharystia oraz wiara w żywą obecność Jezusa w drugim człowieku. - Otwarte oczy są gwarancją miłości w rodzinie, dobra i piękna w Kościele, jedności i pokoju w ojczyźnie - przekonywał.
- Uczniowie po rozpoznaniu Pana wrócili do Jerozolimy z nowym entuzjazmem. Już nie opłakiwali starego świata. Szli z sercami otwartymi na rzeczywistość odnowioną po zmartwychwstaniu Jezusa. Nie wiedzieli, co ona im przyniesie, jak będzie wyglądało ich nowe życie, ale jaśniała w nich nadzieja silniejsza niż lęk i zwątpienie - wyjaśniał.
Rozważania przy czwartym ołtarzu obok bazyliki Mariackiej podjął abp Marek Jędraszewski. Towarzyszyło im hasło: "Naród nie jest na dziś, ani też na jutro. Naród jest, aby był".
Procesja zakończyła się Mszą św. pod przewodnictwem kard. Stanisława Dziwisza przy bazylice Mariackiej.