Jadwiga twierdzi, że może góry przenosić, a Jola uważa, że przynależność zakonna pozwala jej na ciągłe przewartościowywanie spraw, które okazują się wcale nie takie ważne.
Równo 150 lat temu – 29 czerwca 1871 r. – w Nowym Targu odbyła się pierwsza kongregacja generalna Trzeciego Zakonu św. Franciszka na Podhalu. Prowadził ją o. Kazimierz Mikulski z tarnowskiego klasztoru bernardynów, który przeprowadził też pierwsze wybory zarządów wspólnoty braci i sióstr. – Do zarządów weszli głównie ci, którzy już wcześniej złożyli profesję w Krakowie. Bernardyn zachęcił przełożonych, aby po bratersku obchodzili się z podwładnymi i z miłością napominali błądzących i nieposłusznych. Natomiast podwładnym zalecił posłuszeństwo – wspomina o. Władysław Czarniak, bernardyn pracujący na Bystrem w Zakopanem, który w czasie jubileuszowego spotkania przypomniał początki Trzeciego Zakonu św. Franciszka na Podhalu.
Rola ks. Blaszyńskiego
Podwaliny pod jego powstanie położył w połowie XIX w. bardzo szanowany kapłan ówczesnej diecezji tarnowskiej – ks. Wojciech Blaszyński. Kapłan zorganizował ruch apostolstwa świeckich, który nieco później został nazwany „sidziniarstwem”, a przez przeciwników określany złośliwie „sektą sidziniarzy”. Obejmował on głównie młode dziewczęta, które kapłan najpierw uczył znajomości katechizmu i prawd wiary, egzaminował, a następnie rozsyłał, aby nauczały ludzi katechizmu, a zwłaszcza przygotowywały do spowiedzi. „Sidziniarki” docierały ze swoimi naukami również na Podhale i Orawę, a także w dalsze okolice.
– Autentyczność i gorliwość duszpasterska ks. Blaszyńskiego, a także szeroki rozgłos, jaki uzyskał wśród wiernych okolicznych parafii poprzez ruch „sidziniarek”, nie wszystkim się podobały. Znaleźli się tacy, nawet wśród ówczesnego duchowieństwa, którzy z zazdrości o jego sukcesy duszpasterskie zarzucali mu tworzenie sekty religijnej. Po śmierci ks. Blaszyńskiego władze kościelne postanowiły włączyć ruch sidziniarski w ramy Trzeciego Zakonu św. Franciszka – wspomina o. Władysław. Warto też wspomnieć, że ks. Blaszyński wypowiedział zdecydowaną walkę pijaństwu.
W 1844 r. założył bractwo trzeźwości, do którego sam zapisał podczas swojego duszpasterzowania w Sidzinie ponad 5 tys. osób (ludność Sidziny nie przekraczała wówczas 2500). – Podobno w chwili jego przyjścia do Sidziny było tam aż siedem karczm, które prowadzili wówczas Żydzi, zaś w chwili śmierci nie było już żadnej. Tak więc cel, jaki sobie postawił, kiedy rozpoczynał swoją działalność duszpasterską w Sidzinie, został osiągnięty. Dzięki temu również poziom życia wielu rodzin pod względem materialnym znacznie się poprawił – przypomina o. Władysław.
Model życia duchowego
Jadwiga Sójka z Nowego Targu do Świeckiego Zakonu św. Franciszka należy od kilku lat. – Moje drogi zawsze były związane ze św. Franciszkiem. Dzięki franciszkańskiej miłości wszystko pęka, a my możemy naprawdę dużo. Wchodzimy przecież w różne, czasami trudne środowiska i nie mamy na sobie habitów. Nasze serca są napełnione pokojem i dobrem, a tym możemy góry przenosić. Doświadczałam tego wielokrotnie – mówi J. Sójka.
Inna mieszkanka stolicy Podhala zwraca uwagę na życie według reguły św. Franciszka. – Każdy z nas szuka jakiegoś modelu życia duchowego. Po wielu latach mogę stwierdzić, że wybrałam znakomicie. To był po prostu strzał w dziesiątkę – wyjaśnia Stanisława Szopińska, która do zakonu należy od początku lat 90. ubiegłego wieku. – Święty Franciszek stale nas przynagla do tego, aby pracować nad sobą, nieustannie przewartościowywać pewne rzeczy, te naprawdę mało ważne sprawy. Staramy się wspólnie z braćmi i siostrami zakonnymi, by franciszkańskie pozdrowienie „Pokój i dobro” było słyszalne i przekładało się nie tylko na nasze życie, ale życie w naszych rodzinach, miejscach pracy – dodaje siostra Jola Huzior.