11 i 12 grudnia wolontariusze zapukają do drzwi 17 010 rodzin w całej Polsce, by obdarować je prezentami.
Agnieszka Grzechnik, dyrektor operacyjny Szlachetnej Paczki, przyznaje, że ostatni tydzień był nerwowy, bo gdy się rozpoczynał, to na swojego darczyńcę czekało jeszcze sporo rodzin. Dopiero w piątek 10 grudnia, czyli dzień przed Weekendem Cudów, na liczniku pojawiło się wymarzone "0", a to oznaczało, że nikt potrzebujący nie zostanie bez wsparcia. - Sukcesem jest i to, że mimo pandemii, mimo niepewności, czy uda nam się osiągnąć cel Szlachetną Paczkę dostanie o ponad 3 tys. rodzin więcej niż rok temu - cieszy się A. Grzechnik. To ważne, bo pandemia nie tylko przewróciła nasze życie do góry nogami, ale też sprawiła, że liczba Polaków żyjących w skrajnej biedzie wzrosła o ponad 400 tys. W efekcie aż 2 mln osób żyje poniżej granicy skrajnego ubóstwa, za mniej niż 20 zł dziennie. Trudno to sobie wyobrazić.
- W tym roku najbardziej wstrząsnęła mną historia starszej pani, która prosiła o ciepłą kurtkę. W pierwszej chwili pomyślałam, że wiele rodzin o to prosi, ale dopiero po uważnym przeczytaniu opisu jej sytuacji zrozumiałam, że pani Maria prosi o kurtkę, by siedzieć w niej w domu. Bo jest w nim tak bardzo zimno, a kurtka, którą miała do tej pory, już nie daje ciepła - mówi A. Grzechnik. Starsza pani dostanie nie tylko kurtkę, ale też dużo węgla i mnóstwo innych rzeczy, by jej świat zmienił się na lepsze.
Dla wolontariuszy nie ma nic cenniejszego niż łzy szczęścia tych, do których przyjdą z podarunkami. Monika Łącka /Foto Gość- Mnie z kolei najbardziej poruszyła historia rodziny, w której niedawno zmarł ojciec. Mama została sama do wychowania czwórki dzieci. Pomaga jej babcia, ale najtrudniejsze w ich sytuacji jest to, że najmłodszy syn tak bardzo przeżył śmierć taty, iż teraz wymaga specjalistycznej pomocy, zarówno w szkole, jak i w domu. Mama nie może więc pracować na pełny etat, by móc z nim być - opowiada Rafał Machnik, lider Szlachetnej Paczki w Krakowie-Podgórzu. W Szlachetnej Paczce rodzina znajdzie szafkę ze zlewozmywakiem, wersalkę dla babci, bo stara jest połamana, komputer, a nawet maszynę do szycia, by jedna z córek mogła rozwijać swoje zdolności. - Najważniejsze jest teraz to, by rodzina mogła zrobić krok w przyszłość. Stanie się tak, gdy starsze córki nadal będą się kształcić. Jedna jest jeszcze w technikum, a druga marzy, by dostać się na studia. By tak się stało, chce ponownie zdawać maturę (by zdać ją lepiej), a przygotowując się do niej, pracuje, by pomóc mamie - mówi R. Machnik i dodaje, że podczas Weekendu Cudów największą nagrodą dla wolontariuszy za ich wysiłek jest moment, w którym widzą oni łzy radości i wzruszenia w oczach obdarowanych. - Podczas tegorocznego finału paczki widziałem je już kilka razy. Rzecz bezcenna - podkreśla.
Marysia Jurzecka-Szymacha Szlachetną Paczkę wraz z mężem Sławkiem, rodziną, znajomymi, przyjaciółmi i współpracownikami w tym roku przygotowała już po raz 8. A po raz 6. udało się ją zrobić dla dwóch rodzin. - Dobrze pamiętam tę, dla której robiliśmy pierwszą paczkę. Najważniejszym życzeniem była dla nich kuchenka gazowa, by mieć na czym gotować. A dla większości z nas kuchenka jest rzeczą tak bardzo oczywistą, że wpadamy w panikę, gdy na chwilę nie ma w domu gazu, bo jest awaria - zauważa. - Chwyciło nas za serce to, że paczka była dla tej rodziny impulsem do zmiany. Tak dużej, że rok później skontaktowali się z nami i dołożyli swoją cegiełkę do paczki, którą wtedy robiliśmy - wspomina Marysia. - Przez te wszystkie lata widzimy, że paczka pomaga odzyskać wiarę w siebie i w drugiego człowieka. Nam przygotowywanie paczki tak bardzo weszło już w krew, że nie wyobrażamy sobie Adwentu bez tej akcji - przekonuje.
Jeśli ktoś nie mógł przygotować paczki, nadal może stać się częścią Weekendu Cudów i pomóc, wspierając program wpłatą. Każda złotówka zasili bowiem machinę dobra, uruchomi szereg działań i pozwoli Stowarzyszeniu "Wiosna" pracować nad kolejną edycją Szlachetnej Paczki. To od wpłacających zależy, czy paczka w przyszłym roku się odbędzie i jak duża będzie skala jej działania.
- Nie wyobrażamy sobie Adwentu bez Szlachetnej Paczki - mówią Marysia i Sławek. Swoje dzieci też uczą pomagania. Archiwum Marii i Sławomira Szymachów