Nowy numer 39/2023 Archiwum

Nie mamy czasu myśleć o wojnie

Najpierw dostały schronienie, a teraz chcą odnaleźć się w nowej rzeczywistości: chętnie korzystają z zajęć w szkole i są ciekawe świata. Dzieci z Ukrainy przebywające pod Tatrami powoli starają się zapominać o dramacie, jaki je spotkał.

W Szkole Podstawowej w Czarnym Dunajcu działają na razie 3 oddziały przygotowawcze, dla klas I–III, IV–VI i VII–VIII. Dla ukraińskich dzieci, głównie z sierocińca z Żytomierza, placówka stała się drugim domem. I to dosłownie, bo zakwaterowane są w hotelu działającym przy szkole.

Pomagają panie z Lwowa

Po pierwszych dniach aklimatyzacji i odpoczynku przyszedł czas na organizację zajęć lekcyjnych. Ewa Palenik, dyrektor SP w Czarnym Dunajcu, nie ukrywa, że wymagało to trochę logistyki, ale się udało.

– Nawet trochę na nich pokrzyczałam i powiedziałam, że będą mieć zadania domowe, a tak zwany tydzień ochronny nie może trwać w nieskończoność – żartuje pani dyrektor. – Pamiętajmy, że zaczynamy być odpowiedzialni za przekazanie im wiedzy, oczywiście w miarę naszych możliwości. Przecież oni muszą być ludźmi dobrze wykształconymi, będą kształtować swoje państwo, które też trzeba będzie odbudować – dodaje.

Pani dyrektor może liczyć nie tylko na organ prowadzący placówkę, którym jest Urząd Gminy Czarny Dunajec, ale również na lokalnych przedsiębiorców i szereg osób dobrej woli. Zostawiają dary, a w czasie wolnym od nauki oferują atrakcje dla dzieci. Pomoc napływa nawet z dalekiej Szwajcarii czy od podhalańskich funkcjonariuszy policji. Samo prowadzenie zajęć wymaga od nauczycieli sporego zaangażowania. – Oczywiście jest bariera języka, ale będziemy ją stopniowo pokonywać. Ważniejszym problemem jest to, że nie znamy ukraińskiego programu nauczania, a dzieci są w różnym wieku. W tej grupie, w klasach I–III, powoduje to ogromną różnicę w przyswajaniu wiedzy i wymaga różnych metod pracy na lekcjach – zauważa pani Maria, prowadząca zajęcia dla najmłodszej grupy. – Muszę podkreślić ogromny trud, jaki zadają sobie nauczyciele podczas przygotowania do tych zajęć. Nikogo nie trzeba było jednak do tego szczególnie namawiać. To były piękne odruchy serc naszych pedagogów – przyznaje Iwona Wontorczyk, dyrektor Gminnego Zespołu Oświatowego w Czarnym Dunajcu.

Ewa Palenik wskazuje na jeszcze inną ważną sprawę. – Pamiętajmy, że mamy niecodzienną sytuację, która wydarzyła się w ciągu trwającego roku szkolnego. Trzeba było tak wszystko zorganizować, by nasi uczniowie nie odczuli żadnych zmian – zaznacza. Pedagodzy w Czarnym Dunajcu mogą też liczyć na nauczycieli wspomagających kształcenie ukraińskich dzieci. W roli asystentek zostały zatrudnione dwie panie – Julia i Mirka, które mają Kartę Polaka i pochodzą z Lwowa. – Bardzo podoba nam się ta praca. Dzięki niej nie mamy czasu myśleć o wojnie. To na nas dobrze wpływa, a jak widać, mamy do przetłumaczenia mnóstwo dokumentów – mówią Julia i Mirka. – Miejscowym nauczycielkom tak dobrze idzie uczenie ukraińskich dzieci, że dzisiaj nawet nie chciały naszej pomocy w tłumaczeniu na lekcjach – dodają.

Już raz uciekali

Pod swój dach uchodźców z Ukrainy przyjął też Ruch Światło–Życie Archidiecezji Krakowskiej. Schronienie znaleźli w ośrodku w podhalańskim Groniu. Odwiedził ich tam metropolita krakowski abp Marek Jędraszewski. – Pamiętam pierwszą kolację, pierwszy ich normalny posiłek po siedmiu dniach ucieczki z Ukrainy. Jedzenia było pod dostatkiem, ale najmłodsi nakładali kromkę na kromkę, tak jakby chcieli zrobić zapasy. Niezwykle poruszająca scena – wspomina ks. Ryszard Gacek, diecezjalny moderator Ruchu Światło–Życie.

Podkreśla ogromne zaangażowanie nowych lokatorów ośrodka. – Oni sami robią wiele rzeczy – młodzież szybko włączyła się na przykład w prace w kuchni – mówi. Co ważne, w Groniu są osoby, które już raz uciekały przed agresją rosyjską – w 2014 r. z okolic Zaporoża i Ługańska. – Widzę w ich oczach jakiś taki brak nadziei, że nie będą mogli wrócić, a tego pragną ponad wszystko – mówi ks. Ryszard, który docenia ogromną pomoc Caritas Archidiecezji Krakowskiej, ale także okolicznych górali czy oazowiczów z krakowskiej parafii św. Jana Chrzciciela.

Uchodźcom chcą pomagać także animatorzy z Grup Apostolskich. W domu rekolekcyjnym w Bukowinie Tatrzańskiej schronienie znalazło ok. 20 osób, a następne pokoje mogą być wkrótce zajęte przez grupę dzieci z ukraińskiego sierocińca. – Wśród uchodźców jest rodzina z dzieckiem niepełnosprawnym. Pomoc do nas płynie z różnych miejsc, ale niezwykłe dla mnie jest to, że urywają się telefony od dorosłych już moderatorów Grup Apostolskich, którzy chcą być wolontariuszami Ta wojna, paradoksalnie, przyniosła już wiele cudów. Czekamy jeszcze na ten najważniejszy cud, którym będzie powrót pokoju na Ukrainie – podkreśla ks. Marcin Rozmus, moderator archidiecezjalny Grup Apostolskich.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast