Krakowski biskup pomocniczy przewodniczył w kościele św. Piotra Apostoła w Wadowicach Mszy św. we wspomnienie NMP Fatimskiej.
Wadowicki kościół jest wotum za ocalenie Jana Pawła II po zamachu na jego życie.
Jak mówił bp Damian Muskus OFM, to miejsce przypomina, że "wiara jest siłą zdolną zmienić bieg dziejów, a ufna modlitwa ma większą moc niż wszystkie ludzkie armie". Dodał, że ta świątynia jest znakiem, że "to nie zło jest regułą rządzącą światem, ale miłość".
Biskup przypomniał, że 40 lat temu w Fatimie polski papież zawierzył Niepokalanej Kościół i świat. Przypomniał również, że papież Franciszek zawierzył Matce Bożej Ukrainę i Rosję u progu wojny, która wybuchła 24 lutego.
- Bywa, że mimo gorliwej pobożności maryjnej pozostajemy głusi i obojętni na Jej słowa, na zachęty do życia ewangelicznego. Skupiamy się na tym, by spełniała nasze oczekiwania, mniej zastanawiając się nad tym, czego Bóg oczekuje od nas. Czy nie próbujemy raczej narzucać Jej i innym, a nawet samemu Bogu, swojej woli, swoich wizji chrześcijaństwa i Kościoła? - zapytywał.
Jak dodał, takie pytania nasuwają się w kolejną rocznicę objawień fatimskich, przeżywaną w kontekście "sił zła, które znów opanowały serca Rosjan i ich przywódców, niosąc śmierć i zniszczenie narodowi Ukrainy i zagrażając pokojowi na świecie".
- Czy dziś, bogatsi o bolesne doświadczenia wschodniego totalitaryzmu, patrząc, jak od czasów rewolucji październikowej historia się powtarza, wciąż potrafimy wierzyć, że wierna codzienna modlitwa potrafi zmienić dzieje świata, że jest najskuteczniejszym środkiem zaprowadzania pokoju? - zastanawiał się hierarcha.
Biskup próbował odpowiedzieć sceptykom, którzy uważają, że modlitwa nie ma sensu, bo "wciąż spadają bomby i giną niewinni ludzie". - Jaki sens ma zawierzanie Rosji i Ukrainy Niepokalanej, skoro nie doprowadziło ani do nawrócenia Rosji, ani do przerwania działań wojennych? Ten wielki akt zaufania Bożej Opatrzności nie miał być jednak plasterkiem na krwawiące rany świata ani czarodziejskim działaniem, po którym miał nastać powszechny pokój - podkreślał kaznodzieja.
- Gdy cały Kościół wraz z następcą Piotra klęczał u stóp Matki Boga, by zawierzyć Jej losy niespokojnego świata, nie wypowiadał magicznych formuł, ale oddawał się z pokorą w ręce miłosiernego Boga - wyjaśniał.
Jak podkreślał duchowny, gdy "zawodzą wysiłki polityków, zabiegi dyplomatów, gabinetowe negocjacje, gdy okazuje się, że agresorowi zależy bardziej na rozlewie krwi niż na rozwiązaniach pokojowych", modlitwa staje się "znakiem nadziei silniejszej niż panujący wokół chaos".
- Jest też aktem największej pokory, bo oddając się w ręce Boga, godzimy się na to, że Jego interwencja będzie inna niż to sobie wyobrażamy. Tak wierzyć, że Bóg jest z nami w chwilach najstraszniejszych mogą tylko ci, dla których Jezus jest Drogą, Prawdą i Życiem. Takiej wiary oświetlającej mroki uczy nas Niepokalana - podsumował.