Od 18 sierpnia do 16 października będzie można oglądać w specjalnie przygotowanej sali zamku wawelskiego niezwykłe dzieło - "Jeźdźca polskiego" Rembrandta. To obraz wypożyczony ze zbiorów Frick Collection w Stanach Zjednoczonych.
Obraz "Lisowczyk" (bo tak również nazywany bywał portret młodego kawalerzysty) opuścił Europę i popłynął do Stanów Zjednoczonych w roku 1910, sprzedany Henry`emu Frickowi, amerykańskiemu kolekcjonerowi sztuki przez Zdzisława Tarnowskiego. Od tego czasu to jego pierwsza wizyta w Polsce. W żadnym innym kraju nie będzie pokazany. Wcześniej wystawiony był w Warszawie, w Łazienkach Królewskich.
Mówiąc do przedstawicieli mediów Xavier Salomon, kurator The Frick Collection stwierdził, że ekspozycja "Lisowczyka" w "najważniejszym i najświętszym miejscu w Polsce, w kulturowym i emblematycznym sercu kraju" jest wydarzeniem jedynym w swoim rodzaju.
Dyrektor Zamku na Wawelu Andrzej Betlej, ciesząc się z możliwości pokazania obrazu, wyraził nadzieję, że dzieło powinno przyciągnąć miłośników sztuki, znawców i fachowców w zakresie malarstwa nie tylko z Polski, ale z całej Europy.
Obraz jest eksponowany osobno - w specjalnej sali zaaranżowanej tylko dla niego. Można go oglądać z bliska, choć dostęp będzie limitowany, aby zmienne warunki wilgotności i temperatury nie uszkodziły dzieła. W czasie ekspozycji w Warszawie obejrzało go 40 tys. osób.
Kurator wystawy Joanna Winiewicz-Wolska opowiedziała o burzliwych dziejach obrazu. Choć znani są jego właściciele, to same okoliczności powstania (czyim jest portretem, jaki był jego pierwotny tytuł i kto oryginalnie zamówił go u starego już mistrza z Amsterdamu) są wielką niewiadomą.
Najprawdopodobniej przedstawia faktycznie jeźdźca Polaka, na co wskazał prof. Żygulski w swojej analizie bronioznawczej, ale kto mógłby to być, tego się raczej już nigdy nie dowiemy. Do króla trafił od Michała Kazimierza Ogińskiego, wielkiego hetmana litewskiego w wymianie barterowej za... 480 drzewek pomarańczowych z sadu królewskiego.