Nowy numer 21/2023 Archiwum

Nie bój się, jesteśmy

Joanna Karolak w Hospicjum św. Łazarza zobaczyła niesamowitą dobroć ludzi, którzy pacjentom u kresu życia dają siebie.

Z tym miejscem związała się kilkanaście lat temu dzięki znajomemu, który opowiedział jej o Polach Nadziei (dobroczynnej akcji dedykowanej Towarzystwu Przyjaciół Chorych Hospicjum św. Łazarza) i zachęcił, by została kwestującą wolontariuszką. Współpraca z hospicjum stała się jeszcze bliższa, gdy trafił tam jej dziadek. Lekarze ze szpitala nie potrafili mu już pomóc. Cierpiał tak bardzo, że krzyczał z bólu. – Tam lekarz od razu wiedział, jak temu zaradzić, a ja szybko przekonałam się, jak bardzo to miejsce jest ważne i niezwykłe – opowiada J. Karolak. Jej dziadek wcześniej był pacjentem wielu szpitali i zdarzało się, że traktowano go niczym przedmiot – nikogo nie interesowało, co czuje.

– Tutaj okazało się, że tak bardzo chory człowiek może być najważniejszy i że wszystkim zależy, by ten ostatni czas przeżył dobrze, bez cierpienia, otoczony miłością i serdecznością. Moim zdaniem opieka, którą proponuje hospicjum, jest na światowym poziomie, zarówno w sensie medycznym, jak i duchowym – przekonuje Joasia. Za serce szczególnie chwyciło ją to, że wolontariusze, którzy każdego dnia wspierają w pracy personel medyczny, spędzają z chorymi mnóstwo czasu, czytając im gazetę, karmiąc, modląc się, pomagając w toalecie i – po prostu – trzymając za rękę. To szczególnie ważne dla osób samotnych i dla tych, których rodziny muszą pracować i w odwiedziny przychodzą dopiero wieczorem.

– Przyszłość hospicjum to nasza wspólna sprawa, dlatego każdego zachęcam, by nie przechodził obojętnie obok kwestujących wolontariuszy. Nie wiemy, co nas spotka w życiu – może przyjdzie taki moment, gdy trafi tam ktoś z naszych bliskich albo my sami i może wtedy ucieszymy się, że jest ktoś, kto poda nam wodę – podkreśla J. Karolak. Dofinansowanie, które hospicjum dostaje z NFZ, do niedawna pokrywało ok. 70 proc. potrzeb, a pozostałą kwotę trzeba było zdobyć dzięki darczyńcom. Sytuacja skomplikowała się pod koniec 2022 r., gdy na skutek wysokiej inflacji koszty utrzymania placówki dramatycznie wzrosły. Efekt był taki, że po raz pierwszy w ponad 40-letniej historii tego miejsca zawisło nad nim widmo wejścia w nowy rok z długiem sięgającym kilkuset tysięcy złotych. A to stawiało pod znakiem zapytania dalsze istnienie.

– Na szczęście niektóre rachunki, np. za prąd, obniżyły się, a nasze apele o pomoc, nagłośnione przez media, przyniosły efekty. Z serca dziękuję wszystkim, dzięki którym przetrwaliśmy ten kryzys i rozpoczęliśmy 2023 r. „na plusie”. I nawet jeśli ten „plus” był mniejszy niż dawniej, to i tak dał nam poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że społeczeństwo chce o nas dbać – mówi Jolanta Stokłosa, prezes TPCh Hospicjum św. Łazarza. Problem w tym, że inflacja nadal rozdaje karty, a wycena, jaką placówka dostaje z NFZ, nie zmienia się (dodatkowo hospicjum musi zmierzyć się z podwyżkami dla personelu medycznego), dlatego wsparcie wciąż jest potrzebne. – Kolejny raz prosimy: bądźcie z nami podczas Pól Nadziei, by hospicjum mogło działać, bo opieki, którą dajemy, nic nie zastąpi. Potrzebują jej nie tylko chorzy, ale także ich rodziny. Cenna jest każda złotówka, którą dzielą się z nami ludzie wrażliwi na los drugiego człowieka – podkreśla J. Stokłosa.

Tegorocznym, 26. już Polom Nadziei nie bez powodu towarzyszą więc słowa: „Bądźmy razem”. – Życie jest drogą, która ma swój początek i kres. Na tej drodze ważne jest spotkanie, bo nie da się wędrować w samotności, zwłaszcza gdy coraz trudniej stawiać kolejne kroki. Wtedy dobrze zatrzymać się w bezpiecznym miejscu i usłyszeć: „Nie bój się, jesteśmy tu dla ciebie, będziemy razem” – uważa Renata Połomska, koordynatorka akcji. O tym „byciu razem” najwięcej zaś wiedzą wolontariusze, którzy opiekują się chorymi. – Wchodząc na oddział, staram się być całkowicie dla nich, „wyłączając się” ze swojego życia i skupiając się na problemach pacjentów – a zderzam się tam przecież także z sytuacjami granicznymi. Dając siebie, dostaję jednak o wiele więcej – nie ma wątpliwości Bożena Stodolak, wolontariuszka z 10-letnim stażem. Jej słowa potwierdza Magda Bogusz, która do hospicjum przychodzi od 6 lat. – Są pacjenci, którzy spędzają tutaj tylko kilka chwil. Są i tacy, których pobyt trwa wiele miesięcy, i z nimi często buduję bliższe relacje, mimo że wiem, jak trudne jest potem ich odejście. Oni jednak potrzebują tego ciepła. Tak jak pani Zosia, którą odwiedzałam od roku, a która zmarła kilka dni temu. Po tym, jak widziałyśmy się po raz ostatni, często przychodziła do mnie w myślach, tak jakby chciała się pożegnać, gdy odchodziła – przyznaje Magda. Szczegóły akcji wraz z programem dla szkół można znaleźć na www.polanadziei.pl.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast