Sebastian niemal każdą wolną chwilę spędza w lesie, w którym czuje się świetnie. Rozróżnia w locie rodzaje dzięciołów, znajduje poroża jeleni. Marzy, by kiedyś zobaczyć „dwudziestaka”.
Sebastian Dewera ma zaledwie 12 lat, ale już jest świetnym ekspertem od podhalańskiej przyrody, a wszystko zaczęło się od... jerzyków. – Kiedy mieszkaliśmy na os. Skarpa w Nowym Targu, ciągle były problemy z jerzykami, które nie potrafiły się wzbić; one latają na zasadzie góra–dół. Skontaktowaliśmy się z Danielem Urbaniakiem, specjalistą od latających drapieżników, by jakoś zaradził tej sytuacji – wspomina Sebastian. Chłopak tak się zainteresował jego opowieściami, że postanowił skorzystać z zaproszenia na leśne wyprawy. Trwają one już nieprzerwanie 3 lata!
Głośnik na... ptaki
– Interesuje nas cały Łuk Karpat. Mamy wiele do zrobienia, wyznaczamy sobie zawsze teren do obserwacji. W plecaku mamy wszystko, co trzeba, czyli kartkę papieru, a nawet 30-watowy głośnik z dźwiękami ptaków, by je zwabić. Sebastian skrzętnie zapisuje współrzędne, gdzie się znajdujemy. Bywa oczywiście tak, że z powodu np. złych warunków atmosferycznych wycofujemy się, ale potem wracamy do tego miejsca. Nasze wszystkie obserwacje trafiają potem do Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków – wyjaśnia D. Urbaniak, który jest autorem filmu „Nowy Targ – miasto sów”. Kolejne obserwacje prowadzone wraz z Sebastianem wykorzysta do drugiej części filmu. Na zebranie materiału dokumentacyjnego potrzeba jeszcze kilku lat.
Kto jest spragniony leśnych przygód Daniela i Sebastiana, o których mogliby opowiadać całymi godzinami i dniami, może też ich posłuchać co tydzień w Radiu Kraków albo na specjalnym kanale na YouTubie. Sowi przyjaciele przyjmują również zaproszenia do szkół na prelekcje czy warsztaty, które organizują także dla dorosłych. Sebastian myśli nawet o stworzeniu własnego kanału przyrodniczego na YouTubie.
Od świtu do zmierzchu
12-latek bardzo przeżywa każdą leśną wyprawę. – Musi się przede wszystkim dobrze wyspać, wszak wstaje ok. godz. 4 nad ranem, by wyruszyć jeszcze przed świtem. Wędrówka z Danielem trwa do zmierzchu. Kibicujemy mu bardzo i cieszymy się, że tak pokochał ten leśny świat – mówi z dumą Artur Dewera, tata Sebastiana. Mama Paulina skrzętnie notuje w kalendarzu terminy wypraw syna z „wujkiem” Danielem.
Cała rodzina Dewerów leśne przygody przeżywa nawet koło swojego domu w Harklowej. – Kiedyś wracałem do domu i obok drogi leżała sowa. Zadzwoniłem do Daniela, by doradził, jak jej pomóc. Kazał ją chwycić i przenieść do najbliższego drzewa. Uprzedził wcześniej, że drapieżnik może mnie odstraszać i rozkładać skrzydła, ale kiedy już ją chwycę, schowa je. Było dokładnie tak, jak mi powiedział Daniel – śmieje się A. Dewera. Skądinąd sowy szczególnie upodobały się sobie Harklową i zamieszkują całkiem pokaźnym stadem tamtejszy drewniany... kościół. Zresztą to stały punkt obserwacyjny Daniela i Sebastiana.
Innym razem państwo Dewerowie nie mogli zasnąć, bo wokół ich domu było słychać odgłosy ryczących zwierząt. Okazało się, że to jelenie urządziły sobie w pobliżu rykowisko. – Przyznam szczerze, że jeszcze bardziej je kocham od ptaków. Zbieram poroża. Marzę, by kiedyś do swojej kolekcji wpadł mi „dwudziestak” (określenie jelenia byka, który ma po dziesięć odnóg na każdej tyce) – zaznacza Sebastian.
O niezwykłej pasji 12-lataka z Harklowej pochodzącego z Nowego Targu wiedzą już w jego szkole. – Kiedyś rysowaliśmy coś z plastyki, dziewczyny miały podkładkę z gazety, gdzie był akurat reportaż o mnie i Danielu. Koleżanki trochę jakby nie dowierzały i wprost mnie zapytały, czy to chodzi o mnie – uśmiecha się Sebastian. – Powoli staję się takim leśnym celebrytą – dodaje.
Nauka cierpliwości
Kiedy tylko przekracza próg domu, od razu rodzeństwo – 4-letnia Kalina i 8-letni Leonard (jest jeszcze 4-miesięczna Hania) – dopytują o przebieg wyprawy, który Sebastian skrzętnie zapisuje w specjalnym zeszycie. – Taka wyprawa jest też trochę formą odpoczynku od rodzeństwa, od obowiązków szkolnych. Każdemu polecam! Dodatkowo można nauczyć się dystansu do wielu spraw i przede wszystkim cierpliwości – przyznaje Sebastian. Nie wspominając jeszcze o tym, że świat rzeczywisty jest naprawdę ciekawszy od świata wirtualnego, o którym można na jakąś chwilę zapomnieć. – W szkole pani od biologii nie przepuszcza mi żadnej okazji, bym zdradzał szczegóły swoich wypraw – puszcza oko Sebastian.
Co tym razem zaobserwuje, co tym razem z niej przyniesie? Może dowiemy się tego z pierwszego odcinka zapowiadanego podcastu przyrodniczego.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się