Bp Damian Muskus OFM odprawił w krakowskich Łagiewnikach Mszę św. w Niedzielę Bożego Miłosierdzia.
W homilii krakowski biskup pomocniczy podkreślał, że Chrystusowy dar pokoju nie jest „cudownym darem, który rozwiązuje wszystkie problemy i automatycznie zaprowadza w świecie ewangeliczny ład”.
Jak stwierdził, pokój jest raczej „drogowskazem pomagającym odnaleźć się wobec nowych wyzwań i trudnych czasów” i sprawiającym, że dawni i obecni uczniowie Jezusa mogą odważnie mierzyć się z tym, co nowe i nieznane. - Dzięki temu darowi jesteśmy zdolni do tego, by pokonywać lęk przed ludźmi, których nie ma z nami w wieczerniku, by wychodzić do nich i pomagać im poszukiwać pokoju serca, sensu życia, by dzielić się radosną nowiną o Bogu, który jest samą miłością - dodał.
Podkreślał za Janem Pawłem II, że źródłem pokoju jest miłosierdzie, dodając, że ono „przekracza naszą ludzką wrażliwość i pragnienie sprawiedliwości”. Jego zdaniem, pełne przyjęcie prawdy o miłosierdziu Boga każe iść dalej i „przekraczać mentalne granice, które po ludzku są nie do pokonania”. - W praktyce oznacza to, że nie mamy prawa zabraniać Bogu okazywania miłosierdzia temu, komu zechce. Nawet gdyby rzecz dotyczyła największych krzywdzicieli i autorów potwornych zbrodni - wyjaśniał.
- Czy mamy prawo dyktować Bogu, komu może okazać miłosierdzie, a przed kim powinien zamknąć swoje Serce? Tylko Bóg jeden wie, co myśli człowiek i jakie wzbudza ostatnie pragnienia, gdy uświadamia sobie, że jedyną drogą, która mu pozostała, jest droga wieczności - dodał.
Krakowski biskup pomocniczy zauważył, że o takim miłosierdziu, „niestrudzenie, mimo ostrej krytyki”, mówi papież Franciszek, który - jak każdy prorok - głosi prawdy budzące sprzeciw i odrzucenie.
- Bóg jest gotów okazać swoje miłosierdzie każdemu bez wyjątku. Wystarczy na nie się otworzyć, wystarczy go zapragnąć, zaprosić Jezusa pod swój dach. Może ono stać się udziałem tych, których dziś uznajemy za prześladowców Kościoła, za przeciwników Ewangelii. Iluż takim i im podobnym Pan Jezus dał poznać swoją miłość miłosierną? Iluż sprawiedliwych zgorszył swoim miłosierdziem okazywanym jawnym grzesznikom? - pytał.
- Miłosierdzie jest dla grzeszników, ale potrzebują go też ci wszyscy, którzy uważają się za sprawiedliwych. Ślepe pragnienie wymierzania sprawiedliwości, łatwe osądzanie bliźnich, mierzenie cudzych wad linijką własnych rzekomych cnót, też potrzebują lekarstwa, któremu na imię miłosierdzie Boga - ocenił.
Bp Muskus zwrócił uwagę, że pozdrowienie pokoju Jezus przekazuje również wtedy, gdy Tomasz ma dotknąć Jego ran i uwierzyć, że Pan naprawdę żyje. - Kto z nas odważyłby się dziś dotknąć Jezusowych ran? A przecież wciąż nam je okazuje, gdy stawia na naszych drogach ludzi cierpiących na ciele i duszy. Ilu z nas potrafi pod wpływem takiego spotkania wyznać: „Pan mój i Bóg mój!”, gdy patrzy na poranionego człowieka, w którym odbija się oblicze Jezusa? - zastanawiał się duchowny.
Jak zauważył, Tomasz na widok śladów męki Pana nie stracił wiary, ale ją zyskał, choć dziś najczęściej jest na odwrót. - Rany zadawane Bogu w Kościele, w ludziach słabych i maluczkich, nie rodzą wiary, ale bunt - podkreślił. Dodał, że dotknięcie ran Chrystusa oznacza przyznanie, że „wcale nie jesteśmy mocni, że wcale nie jest mocny Kościół, że Bóg pozwala się odnaleźć w słabości i niemocy”. - Nie otworzymy się na Boże miłosierdzie, nie doświadczymy Bożego pokoju, jeśli nie dotkniemy Jezusowych ran i wszystkiego, co nas dziś boli w Kościele - podsumował kaznodzieja.
Na zakończenie bp Muskus wezwał do modlitwy o miłosierdzie dla cierpiących i za tych, którzy są krzywdzicielami, za zranionych niesprawiedliwością i osądzaniem i za tych, którzy są „niesprawiedliwi, krzywdzą i osądzają”. - Prośmy, by Zmartwychwstały przeszedł mimo zamkniętych drzwi i wzniesionych między nami murów, i wszystkich obdarzył swoim pokojem, którego niewyczerpane źródło bije z miłosiernego Serca Boga - zachęcał.