– Gdy kolega zapytał, co u mnie, odpowiedziałem, że fizycznie jestem okazem zdrowia, ale psychicznie i duchowo czuję się jak zamek z piasku zniszczony morską falą – wspomina Michał. Jeszcze nie wiedział, że to spotkanie jest początkiem jego przemiany i że wkrótce przed obrazem Jasnogórskiej Pani będzie dziękował Bogu za to, że to jego życie na nowo posklejał.
Na ten stan „totalnej rozsypki” Michał bardzo długo pracował, choć tak naprawdę nie wszystko, co się wydarzyło, było tylko i wyłącznie jego winą. Kłopoty zaczęły się bowiem od tragicznej śmierci jego mamy – zginęła w wypadku samochodowym, o który 15-letni wówczas chłopak miał żal do ojca. Niesłusznie, bo to pijany kierowca, wyjeżdżając z podporządkowanej drogi, z impetem wjechał w auto rodziców Michała. Mama nie miała szans, a ból po tej stracie syn zaczął zagłuszać buntem przeciwko wszystkiemu, zwłaszcza przeciwko religii.
Nie chciałem aborcji
Alkohol, narkotyki, dyskoteki i seks szybko stały się jego codziennością, a mimo to był jednym z najlepszych uczniów w szkole, choć prawie się nie uczył. Po prostu – miał dobrą pamięć i zdobywanie dobrych ocen nie wymagało od niego wysiłku. Podobnie było na studiach, kiedy Michał jeszcze bardziej rzucił się w wir imprezowego życia i wielu niezobowiązujących związków z kobietami. Nie było w tym jednak ani uczuć, ani pragnienia bycia z kimś na stałe. –
Po raz pierwszy życie dało mi w nos po studiach, gdy straciłem dobrą pracę, ponieważ nie umiałem być ani systematyczny, ani odpowiedzialny. Postanowiłem więc wyjechać do Anglii – zupełnie w ciemno, zakładając, że tam znajdę zatrudnienie, bo przecież świetnie mówię po angielsku. Niestety, wdepnąłem w prawdziwe bagno – wspomina. Polka, którą poznał, wciągnęła go w świat narkotykowych dilerów. – Pojawiły się łatwo zarobione pieniądze, które równie łatwo wydawałem. Ocknięcie przyszło po kilku miesiącach, gdy podczas bójki zostałem ciężko ranny – ktoś ugodził mnie nożem w udo i plecy. Cudem przeżyłem. W szpitalu spędziłem kilka tygodni, ale ten czas nie nauczył mnie rozumu – mówi Michał.
Niebawem wrócił do Polski, chcąc odnowić zniszczone relacje z ojcem, ale wtedy dostał kolejny cios od życia. Od sąsiadów taty dowiedział się, że ten już od ponad roku nie żyje. Popełnił samobójstwo. – Poczułem w sobie jeszcze większą rozpacz i pustkę, nie miałem żadnych perspektyw. Wtedy pojawiła się kolejna kobieta, która pomogła mi stanąć na nogi i zobaczyć cel w życiu. Zamieszkaliśmy razem, znalazłem dobrą pracę i wydawało się, że powoli wszystko zaczyna się układać. Byłem prawdziwie zakochany i snułem plany na resztę życia. Problem w tym, że nie zauważałem wad ukochanej, które niebawem miały we mnie uderzyć z całą mocą – opowiada Michał.
Stało się to, gdy Agnieszka oświadczyła, że jest w ciąży, ale nie chce tego dziecka. – Niespodziewanie obudziło się we mnie pragnienie ojcostwa. Byłem stanowczo przeciwny aborcji, ale ona nie chciała rodzić i powiedziała, że jeśli mi się to nie podoba, to mogę odejść. W jednej chwili przypomniało mi się wszystko, co pisałem w mediach społecznościowych o „prawie kobiet do przerywania ciąży”. Wtedy byłem przekonany, że to jeden ze sposobów decydowania o swoim życiu. Teraz uderzyło mnie to, że ktoś, kogo kochałem, chciał za mnie zdecydować, czy mam być ojcem, czy nie. W końcu Agnieszka wyszła, trzaskając drzwiami. Zostałem sam, a jedynym ukojeniem ponownie stały się alkohol i narkotyki. Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że znajdę drogę do Boga, uznałbym go za głupca... – przyznaje Michał.
Momentem zwrotnym okazało się przypadkowe spotkanie z kolegą z czasów studiów. – Zagadnął, co u mnie, a ja w pigułce opowiedziałem, dlaczego jestem w rozsypce. Słysząc to, Marek zaproponował, bym przyszedł do niego wieczorem – uśmiecha się Michał.
Moja druga szansa
Wieczorem Michał przeżył kilka wstrząsów. Pierwszym był fakt, że Marek ma żonę i dwójkę dzieci, a przecież zarzekał się, że nigdy się nie ożeni. – Anna i dzieci to dary od Boga dla mnie – rzucił Marek. Tego było już dla Michała zbyt wiele. „Zawsze chwaliłeś się, że nie ma przykazania, którego byś wiele razy nie złamał, a religia nic dla ciebie nie znaczyła” – odparowałem. Marek spoważniał i opowiedział mi historię swojego nawrócenia. Okazało się, że Anię poznał w szpitalu, gdzie wylądował zatruty alkoholem i narkotykami. Pielęgniarka, która się nim opiekowała, zafascynowała go. To był chodzący anioł. W dniu wypisu poprosił ją o spotkanie. Ania zgodziła się i zaproponowała, by czekał na nią przed jednym z krakowskich kościołów. Widząc, jak wychodzi z Mszy św., Marek nie mógł zrozumieć, co ta młoda, atrakcyjna i inteligentna kobieta robi w miejscu, gdzie – jego zdaniem – spotykają się tylko starsze dewotki. Ania wyjaśniła mu, że na Mszę chodzi każdego dnia, by miała siłę opiekować się w szpitalu takimi jak on.
Na jednym spotkaniu się nie skończyło. W końcu Marek zapytał Anię, czy wśród wierzących jest miejsce dla niego, który nawet nie został ochrzczony. W efekcie jej wiara doprowadziła go najpierw do chrztu, a potem do ślubu, bo był pewien, że chce spędzić z tą dziewczyną resztę życia. Uroczystość odbyła się zaś w miejscu niezwykłym – na szlaku Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej na Jasną Górę, bo dla Ani pielgrzymka była na stałe wpisana w plan każdego roku.
– Opowieść Marka sprawiła, że zdałem sobie sprawę, iż są na świecie takie sprawy, o których człowiek nie ma pojęcia, dopóki ich nie doświadczy. Ten wieczór uruchomił prawdziwą lawinę zdarzeń – zamyśla się Michał. Kilka dni później poprosił Marka o kolejne spotkanie. Tak zaczęły się ich rozmowy na temat życia, Boga, sensu wiary i życia wiarą. – Marek niczego mi nie narzucał, tylko powtarzał, że choć czasem jest trudno, to są z Anią szczęśliwi, bo on teraz inaczej rozumie miłość. I że kiedyś kojarzył miłość tylko z przyjemnością i braniem, a dziś – z dawaniem wszystkiego, co można dać drugiej osobie. To wszystko coś we mnie topiło, aż poprosiłem, by pomógł mi żyć tym, czym oni żyją – wspomina Michał.
Marek jakby tylko na to czekał. Zaproponował, by w trójkę poszli na modlitwę uwielbieniową, na którą co miesiąc chodzi z żoną. – Zgodziłem się, choć przecież perspektywa spędzenia kilku godzin w kościele do niedawna była dla mnie nie do przyjęcia. To był początek mojej duchowej przemiany, a jej ważnym elementem było doświadczenie Boga podczas spowiedzi. Uświadomiłem sobie, że Ktoś, od Kogo wszystko zależy, pozwala mi zacząć życie od nowa. Życie, które było tak bardzo pokiereszowane – podkreśla Michał.
Wstrząsem były również słowa, które usłyszał w konfesjonale. Kapłan zapytał go, co chciałby zrobić, by podziękować, że „po wielu latach chodzenia w ciemności wszedł na drogę skąpaną w słońcu”. Nie czekając na odpowiedź, spowiednik zaproponował, by Michał poszedł, chociaż przez jeden dzień, z Pieszą Pielgrzymką Krakowską na Jasną Górę i w drodze przemyślał sobie wiele spraw. – Obiecałem, że jeśli moi znajomi mają w planie iść, pójdę z nimi. Marek odczytał to jako znak od Boga. To był tydzień, który zamykał długi czas mojego powrotu do Boga. Miałem nawet odwagę, by stanąć przed kilkusetosobową grupą i opowiedzieć o tym, czego Bóg dokonał w moim życiu. Jasna Góra stała się symbolem drugiej szansy, którą dostałem. A jak to się stało, że Maryja przyprowadziła mnie przed swój tron? To już pozostanie Jej tajemnicą – kończy opowieść Michał. • * Imiona zostały zmienione.
Idziemy na Jasną Górę
Tegoroczna, 43. Piesza Pielgrzymka Krakowska „w intencji Ojca Świętego i ojczyzny” tradycyjnie potrwa od 6 do 11 sierpnia, a jej hasłem będą słowa: „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. Będzie podzielona na 8 wspólnot. Zapisy będą się odbywać w tradycyjnej formie w parafiach – u przewodników grup (przez cały czerwiec i lipiec) oraz online (rozpoczęły się 8 maja), i od 1 do 5 sierpnia w bazach wspólnot. Można się także zgłosić w dniu wyjścia pielgrzymki, jak również dołączyć na trasie pierwszego dnia oraz na pierwszym noclegu. Szczegóły na www.pielgrzymkakrakowska.diecezja.pl i na profilu Piesza Pielgrzymka Archidiecezji Krakowskiej na Facebooku. Wspólnota I – Prądnicka: ks. Grzegorz Kurzec – parafia św. Jana Chrzciciela (ul. Dobrego Pasterza 117a, Kraków, tel. 797 679 883), Wspólnota II – Śródmiejska: ks. Mateusz Wójcik – kolegiata św. Anny (ul. św. Anny 11, tel. 792 359 761), Wspólnota III – Podgórsko- -Wielicka: ks. Paweł Głowacz – parafia Miłosierdzia Bożego (Kraków-Nowy Prokocim, ul. Kurczaba 5, tel. 792 352 028), Wspólnota IV – Nowohucka: ks. Krzysztof Polewka – parafia św. Judy Tadeusza (Kraków-Czyżyny, ul. Wężyka 6, tel. 606 404 592), Wspólnota V – Myślenice, Gdów, Niepołomice, Mszana Dolna: ks. Bartłomiej Grociak – parafia Narodzenia NMP (Gdów, ul. Myślenicka 38, tel. 733 259 898), Wspólnota VI – Skawińsko--Czernichowska: ks. Rafał Wierzbiak – parafia Miłosierdzia Bożego (Skawina, ul. M. Skłodowskiej-Curie 12, tel. 605 895 910), Wspólnota VII – Chrzanowsko-Libiąska: ks. Szymon Bryniarski – parafia MB Różańcowej (Chrzanów, ul. Kusocińskiego 4, tel. 500 726 279), Wspólnota VIII – Suska: ks. Sebastian Kozyra –parafia Nawiedzenia NMP (Sucha Beskidzka, ul. Kościelna 3, tel. 504 321 926). Koordynacja pielgrzymki: ks. Jacek Pierwoła – parafia św. Jana Kantego (Kraków, ul. Jabłonkowska 18, tel. 505 014 367, e-mail: ksjacekpierwola@gmail.com), Andrzej Bac (tel. 602 482 705, e-mail: bac@pro.onet.pl).