Czy też raczej - zgodnie z pisownią z epoki - "studya z natury". Szerzej dotąd nieznane dzieła Stanisława Wyspiańskiego prezentuje od dziś Muzeum Narodowe w swoim oddziale Wyspiański, czyli dawnym spichlerzu przy pl. Sikorskiego.
Trudno wskazać artystę bardziej krakowskiego niż Wyspiański. Tu "u stóp Wawelu miał ojciec pracownię", tu mieszkał całe życie, tu tworzył. Ale malować uczył się, jak większość artystów tego okresu, w Paryżu. A konkretnie w prywatnej szkole włoskiego rzeźbiarza Filippa Colarossiego. Musiało minąć 130 lat, żebyśmy mogli zobaczyć, jak też młodemu Wyspiańskiemu szło w tej szkole. Powiedzmy od razu: szło mu nieźle!
Można się o tym przekonać, oglądając prace z kolekcji Ziyada Raoofa. To krakowski przedsiębiorca, restaurator, hotelarz, popularna w tym mieście postać. Jednocześnie jako Kurd to pełnomocnik Rządu Regionalnego Kurdystanu w Polsce, współzałożyciel Kurdyjskiego Centrum Informacji i Dokumentacji, członek Rady Muzeum Krakowa. 12 prac ze zbiorów Z. Raoofa powstało w Paryżu w okresie tamecznych studiów Wyspiańskiego, w latach 1892-1893. Nigdy do tej pory nie były pokazywane publicznie. Są to głównie pracowniane studia postaci, rysowane z modeli węglem, pokazujące doskonalony warsztat młodego artysty, a także nieliczne obrazy olejne, głównie portrety zadziwiające doskonałością warsztatu i wizji malarskiej. Wyspiański niewiele malował farbami olejnymi i powszechne jest przekonanie, że spowodowane to było alergią. W równym, jeśli nie wyższym stopniu było to jednak spowodowane ponoć kompleksem wobec młodej wówczas artystki Olgi Boznańskiej, której technikę podziwiał z pełną świadomością, że sam tak nie potrafi.
Nie do końca było to prawdą, co możemy zobaczyć na wystawie na przykładach portretów olejnych, z których na szczególną uwagę zasługuje portret mężczyzny pochodzącego prawdopodobnie z Polinezji Francuskiej. - Wydaje nam się, że Wyspiańskiego już znamy, a jeżeli coś się pojawi, to będzie porównywalne z tym, co już jest nam doskonale znane. Tymczasem jest zupełnie odwrotnie. Na tym też polega wyjątkowość sytuacji, że jest to Wyspiański, którego się nikt nie spodziewał. I to jeszcze takiej klasy artystycznej - skomentował dyrektor MNK prof. Andrzej Szczerski.
Prezentacja dzieł z kolekcji Z. Raoofa łączy się z trzecią odsłoną stałej ekspozycji w oddziale MNK poświęconym Wyspiańskiemu. Wiele z dzieł artysty słabo znosi upływ czasu, w tym działanie światła dziennego. Malowane na kartonach portrety oraz rysunki projektowe do witraży nie mogą być - z obawy przed blaknięciem - wystawiane non stop. Dlatego też w działającym od końca 2021 r. oddziale co kilkanaście miesięcy pewna część ekspozycji musi być zdejmowana, by mogła "odpocząć" w ciemności magazynów, a w zamian wyciągane są stamtąd inne dzieła. Tak stało się teraz. Trzecia odsłona wystawy zachowuje jednak scenariusz z poprzednich edycji, czyli podział na sale: "We własnym domu", "Żywioły", "Wawel - dramat królów", "Apollo - Chrystus", "Księgi moje" i "Metamorfozy". Wśród dzieł wielkoformatowych pozostawionych z poprzedniej odsłony ekspozycji można zobaczyć m.in. ogromny karton projektowy do witraża "Bóg Ojciec" w kościele franciszkanów i karton projektowy do witraża "Apollo - System Kopernika" w Domu Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego.
Podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon, na parterze można zobaczyć autoportrety Wyspiańskiego oraz wizerunki jego żony i dzieci, a także portrety przyjaciół, mecenasów i bliskich znajomych. Dopełnieniem są m.in. pejzaże krakowskie, tworzone z okna mieszkania przy ul. Krowoderskiej.
Trzecią odsłonę ekspozycji wraz z pokazem prac z okresu paryskiego można oglądać do 27 października.