W Zamku Królewskim na Wawelu otwarto czasową wystawę "Emocje. Lwowska rzeźba rokokowa", pokazującą monumentalne figury z wystroju kościoła w Horodence w Ukrainie, wyrzeźbione przez Johanna Georga Pinsla. Dzieła Pinsla mogliśmy podziwiać na Wawelu już w zeszłym roku na wystawie "Ekspresja", która cieszyła się ogromnym powodzeniem.
Popularne powiedzenie brzmi: "Każdy święty ma swoje wykręty". Obecnie jesteśmy skłonni rozumieć "wykręty" jako nieszczere tłumaczenia, ale oryginalne znaczenie tego powiedzenia jest prostsze. W rzeźbie barokowej i późniejszej, manierystycznej czy rokokowej, przedstawienie świętego w pozycji wyprostowanej, zrównoważonej było niedopuszczalne. Konwulsje ducha miała wyrażać mowa ciała, maksymalnie, ekspresyjnie wykręconego, faktura szat szarpanych wiatrem we wszystkie strony świata jednocześnie, szaleńcze grymasy oblicza.
Johann Georg Pinsel był mistrzem w takim pokazywaniu postaci. Mistrzem nie tylko polskich Kresów, na których działał, ale także - zdaniem znawcy jego twórczości, dyrektora Wawelu prof. Andrzeja Betleja - mistrzem sztuki XVIII w. na skalę europejską.
Oprócz znajomości dzieła o samym Pinslu wiadomo stosunkowo niewiele. Nazwisko wskazuje, że był Niemcem lub Czechem, o ile takie nazwanie narodowości cokolwiek znaczyło w ówczesnej Europie Środkowej. Daty urodzenia i śmierci są w najlepszym razie hipotetyczne. Mieszkał w Buczaczu jako serwitor, artysta rzemieślnik podlegający tylko prawu suwerena, czyli uważającego się za co najmniej równego królowi starosty kaniowskiego Mikołaja Potockiego, na którego zlecenia za niemałe pieniądze wykonywał sam lub z uczniami swojego warsztatu liczne zlecenia artystyczne we Lwowie, Buczaczu i okolicach.
Bolszewicka władza na tych terenach niszczyła z powodu głupoty lub ideologii dzieła sztuki, zwłaszcza sztuki religijnej. Pinsel miał jednak sporo szczęścia - znaczna część jego spuścizny dotarła do naszych czasów. Paradoksalnie wandalizm niszczycieli dodał im ekspresji. Prezentowane w zamku wawelskim rzeźby są, jako się rzekło, elementami wystroju wnętrza kościoła w Horodence, które o mały włos nie zostały w komplecie spalone. Uszkodzone, z brakującymi częściami zostały z niejasnych przyczyn odarte z malarskiej dekoracji i jawią się nam w całej okazałości swej rzeźbiarskiej anatomii. Pozbijane w całość z wielu części drewnianymi kołkami, spękane, odarte z pobielenia, z ubytkami uzupełnionymi flekami sięgającymi nierzadko w głąb figur dają wgląd w warsztat snycerza, jednocześnie zyskując na ekspresji i emocji. - Były "Ekspresje", są "Emocje", kto wie, co będzie dalej? - powiedział dyrektor Betlej. Z czego widać, że ewidentnie coś się tu jeszcze szykuje!
Kuratorkami "Emocji" są Joanna Pałka - kuratorka zbiorów rzeźby ZKnW i dr Agata Dworzak - historyczka sztuki z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalistka z zakresu lwowskiej rzeźby rokokowej. Eksponaty są wypożyczone z Lwowskiej Narodowej Galerii Sztuki im. Borysa Woźnickiego oraz Muzeum Sztuki Przykarpacia w Stanisławowie (Iwano-Frankowsku). Wystawę można oglądać do połowy września.