Uczestnicy 44. Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej odpowiadają, dlaczego decydują się na wędrówkę do Częstochowy.
Wśród pątników każdego roku są młode małżeństwa, które sakramentalne "tak" powiedziały sobie na przestrzeni ostatniego roku i chcą zawierzyć Maryi wspólną nową drogę życia. - Ja szłam już po raz 15. Z grupą 11., we wspólnocie II, szłam natomiast piąty raz,, a mój mąż - czwarty. Tym razem szliśmy, oddając Matce Bożej wszystkie te rozdziały życia, które właśnie się nam zamknęły, i zawierzając te, które się przed nami otwierają. Idąc, dajemy też co nieco od siebie, bo chodzimy jako porządkowi - opowiada Marysia, a Dominik dodaje, że jako małżeństwo z zaledwie trzytygodniowym stażem mają w sobie dużo wdzięczności i pragnienie w sercu, by prosić o błogosławieństwo.
Pani Katarzyna cieszy się zaś, że w tym roku udało jej się zaprosić na pielgrzymkę męża Łukasza i córkę Zuzię i oboje połknęli już ten pielgrzymkowy haczyk. Zuzi, która nie od dziś śpiewa w scholi, bardzo spodobało się między innymi to, że w drodze tak dużo się śpiewa. - Ja do Matki Bożej to o każdej porze roku mogę iść albo jechać, a na pielgrzymce atmosfera jest przecudna, więc jestem szczęśliwa, że znowu tu jestem - opowiada
Swoje córki pielgrzymką skutecznie zaraża taż Magda z Mszany Dolnej. Po raz pierwszy z jedną z nich, Amelką, szła rok temu, a teraz zabrały Julkę. Obie zapowiadają, że za rok znów chciałyby iść, mimo że z Mszany do Częstochowy jest aż 190 km. - Bardzo jesteśmy wymęczone, ale przede wszystkim szczęśliwe. Szłam podziękować Maryi za rodzinę i prosić, by nadal nad nami czuwała. Zapraszamy w szeregi pielgrzymów, naprawdę warto pójść! Wiele osób myśli, że pielgrzymka to tylko modlitwa i pokuta, a to jest wesoły czas: śpiewamy, wieczorami się bawimy i to nawet po kolejnych 30 kilometrach. Jak się człowiek odświeży, to może iść dalej, a wcześniej można potańczyć na pogodnym wieczorze. Mimo bąbli na stopach! - zachęca Magda.
O opiekę, ale też o siły do pokonywania trudów codzienności prosiła też Justyna z córkami - Marysią i Martyną. - Rok temu nie udało się wyprosić tego, na czym bardzo nam zależało, ale czułam, że Maryja tak pokierowała naszym życiem, że dźwignęliśmy to, co spotkało naszą rodzinę. A to było bardzo trudne doświadczenie - przyznaje Justyna i dodaje, że dla niej nie ma nic ważniejszego w roku, niż pójście na Jasną Górę, do Mamy. - Zaszczepiam tę pielgrzymkową miłość w córkach i za rok też chcemy iść. Ale wtedy o trzy dni dłużej, z Mszaną Dolną! Żeby dołożyć sobie wysiłku, ale musimy zabrać lepsze buty - zapowiada. Mówi również, że choć pielgrzymka nie jest dla każdego, bo każdy przeżywa swoją wiarę inaczej, to warto choć raz spróbować, czy jest to doświadczenie dla mnie, czy lepiej poszukać innego sposobu pogłębiania wiary.
Sylwia i Jacek z dziećmi - Kubą i Asią, z pielgrzymką szli po raz trzeci. Za pierwszym razem szli pokutnie, za drugim - dziękczynnie, a teraz - uwielbieniowo. - Byliśmy we wspólnocie śródmiejskiej w grupie rodzinnej, by jeszcze lepiej się zintegrować, zobaczyć, czym jest rodzina, zostawić wszystko, co jest nam niepotrzebne, i poczuć, co jest naprawdę potrzebne, czyli że trzeba mieć co zjeść, gdzie spać, umyć się i nade wszystko być razem - opowiadają. Modlili się także za tych wszystkich, którzy nie mogli iść, ale pielgrzymowali duchowo i często byli na telefonicznych łączach. - Są też osoby, które nie idą, ale pomagają, na przykład częstując pielgrzymów wodą, sokiem, czymś do jedzenia. Dla mnie to też są bardzo cenni uczestnicy pielgrzymki. I to jest budujące, że dużo takich życzliwych ludzi spotkaliśmy - zaznacza Jacek i dodaje, że pielgrzymka to "życie w pigułce". - I w drodze, i w codzienności są chwile trudne i radosne, smutne i bolesne, ale trzeba iść do przodu, ucząc się pokory i deszczem zmywając zmęczenie - uśmiecha się Jacek.
Za rok, by podziękować Maryi, pójdą pewnie Ewelina i Szymon, małżeństwo z kilkuletnim stażem, pielgrzymkowi weterani, zasłużeni kwatermistrzowie wspólnoty skawińskiej, którzy w tym roku, po raz pierwszy od lat, na Jasną Górę nie przyszli. Powód mieli jednak bardzo ważny… 10 sierpnia urodziło się ich dziecko, na które przyszło im długo czekać. W tej intencji, by mogli zostać rodzicami, Szymon pielgrzymował rok temu. Odpowiedź przyszła szybko i nie ma przypadku w tym, że upragniony syn na narodziny wybrał sobie dzień, w którym jego mama i tata od lat zbliżali się do Jasnogórskiej Pani.