O. Filip Czub OFM: Kult Jezusa Cierpiącego trwa tutaj od wieków

W Alwerni zostało ustanowione diecezjalne sanktuarium Pana Jezusa Cierpiącego. O tym fakcie i jubileuszu 800. rocznicy stygmatyzacji św. Franciszka opowiada rzecznik prasowy sanktuarium.

Monika Łącka: Wśród pielgrzymów odwiedzających Alwernię już dawno istniało przekonanie, że znajduje się tu sanktuarium, ale dopiero dziś, 15 września 2024 r., abp Marek Jędraszewski oficjalnie ustanowił diecezjalne sanktuarium Pana Jezusa Cierpiącego. Co zmieniła ta decyzja?

O. Filip Czub OFM: Nazwa sanktuarium, której pielgrzymi używali od samego początku istnienia tego miejsca, tak naprawdę zostaje ta sama, bo kult pasyjny, na który tutaj położony jest główny akcent, jest niezmienny. Całe życie duchowe Alwerni skupia się przecież wokół cudownego obrazu Pana Jezusa Cierpiącego Ecce Homo, dlatego nazwa sanktuarium Pana Jezusa Cierpiącego nie mogłaby być inna. Odczytanie dekretu ustanawiającego sanktuarium jest niczym innym, jak oficjalnym potwierdzeniem tego wielowiekowego kultu, jaki trwał i nadal trwa na wzgórzu w Alwerni. Kiedy został tu przyniesiony łaskami słynący obraz Pana Jezusa, ludzie tłumnie tu przybywali, jakby podskórnie czując, że to miejsce zostało przez Pana Boga wybrane i - jak głoszą kroniki - od razu zaczęły tu przybywać pielgrzymi ze Śląska, Śląska Cieszyńskiego, a nawet z Czech i Słowacji. Alwernia jako sanktuarium oddziaływała na okolicę, wspomniał o niej nawet autor książki o najważniejszych sanktuariach cesarstwa austriackiego, a ta książka została napisana w XVIII wieku!

Różne sanktuaria wybierają sobie często różne grupy społeczne, pielgrzymkowe, wspólnoty religijne. A kto szczególnie może czuć się zaproszony do Alwerni i znaleźć tutaj swoje miejsce?

Sanktuarium ze swojej definicji otwarte jest na wszystkich, jako miejsce szczególnej Bożej obecności, natomiast zauważmy, że upodobały sobie to miejsce zwłaszcza osoby, które noszą w swoim sercu jakieś wewnętrzne zranienia, nawet przez lata, i które po otrzymaniu łaski od Jezusa, po modlitwie przed cudownym obrazem, zaświadczają o wewnętrznym pojednaniu, uzdrowieniu. Dokonało się ono albo od razu tutaj, albo nieco później, ale właśnie po modlitwie przed obrazem, dlatego to miejsce dedykowane jest tym, którzy przeżywają różne cierpienia i trudności. Tu naprawdę można i warto się powierzyć Jezusowi, który razem z nami cierpiał i dzielił trudy. Ten fakt łączy się też z przesłaniem jubileuszu, który przeżywamy, czyli z 800. rocznicą stygmatyzacji św. Franciszka, ponieważ Jezus podzielił się z nim cząstką swego cierpienia, i to w postaci krwawiących ran. Warto więc modlić się tutaj słowami papieża Benedykta XVI, prosząc, by Jezus ukrzyżowany zranił nas swoją miłością, by wlał w nas tę swoją miłość.

Idea ustanowienia sanktuarium zrodziła się właśnie podczas obchodów tego jubileuszu?

Pomysł uregulowania statusu prawnego sanktuarium zrodził się naturalnie, kiedy przygotowywaliśmy jubileusz, bo wiemy, że według przepisów prawa kanonicznego każde sanktuarium zatwierdzone przez lokalny Kościół powinno mieś swoje przepisy, określony rytm dnia, porządek nabożeństw. Korzystając więc z trwającego jubileuszu postanowiliśmy poprosić arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, by oficjalnie zatwierdził kościół w Alwerni jako sanktuarium Pana Jezusa Cierpiącego. Cieszymy się, że przyjął tę prośbę życzliwie i dziś przewodniczył uroczystej, pontyfikalnej Mszy św.

Ten trwający jubileusz był pewnie dla ojców bernardynów bardzo intensywnym czasem?

Oczywiście, ale nie tylko dla nas, jako dla wspólnoty klasztornej, ale również dla naszych parafian. Chcieliśmy dobrze przygotować się do uroczystości kulminacyjnych, które w ten weekend trwają w Alwerni, dlatego każdego 17. dnia miesiąca odbywała się jubileuszowa nowenna, w czasie której rozważaliśmy różne aspekty życia św. Franciszka, a pomagali nam w tym zaproszeni goście, czyli księża z naszego dekanatu. W ostatnich miesiącach zauważyliśmy też duży wzrost liczby pielgrzymów przybywających do Alwerni - nawet o ponad 100 procent! Zaczęli odwiedzać to miejsce pielgrzymi nie tylko z Małopolski i okolicy, ale także z najdalszych zakątków Polski, np. z Warmii, Mazur, a w wakacje do polskiej La Verny zawitali nawet pielgrzymi z Teksasu.

Alwernia była do tej pory niejako w cieniu Kalwarii Zebrzydowskiej, którą również opiekują się ojcowie bernardyni. Teraz stanie się bardziej znana?

Być może, ale trzeba też pamiętać, że Alwernia w swoim pierwotnym zamierzeniu, o którym marzył św. Franciszek, miała być miejscem wyciszenia, pustelnią. Każdy, kto przebywa do polskiej La Verny od razu zauważa to podobieństwo z włoską La Verną – i tam, i tutaj klasztor położony jest w środku lasu, na uboczu, a to sprzyja wejściu w ciszę, kontemplacji. Myślę więc, że polska La Verna, jako sanktuarium Męki Pańskiej, bez względu na ustanowienie tutaj sanktuarium, może nade wszystko sprzyjać wewnętrznemu wyciszeniu i medytacji.

« 1 »