Choć od 11 lat jest sparaliżowany, nie boi się sięgać po marzenia

Zapraszamy na spotkanie z Bartkiem Krawczykiem, które 15 października odbędzie się w Małopolskim Centrum Dźwięku i Słowa w Niepołomicach.

Życie dwukrotnie znokautowało Bartka. Najpierw, gdy miał 22 lata i mnóstwo planów na przyszłość, z dnia na dzień zostały mu one odebrane. Gdy wraz z kolegami wracał z pracy do domu, wydarzył się wypadek - ich auto wypadło z drogi i dachowało, a konsekwencje tego, co się stało, były straszne. Bartek miał uszkodzony kręgosłup i rdzeń kręgowy, a lekarze nie dawali mu szansa na to, że kiedykolwiek podniesie się z łóżka. On się jednak nie poddał i mozolnie, krok po kroku, wracał do świata ludzki aktywnych. Owszem, chodzić nigdy nie będzie, ale nie przeszkadza mu to w tym, by trenować koszykówkę (na wózkach), jeździć na rowerze (handbike’u), jeździć samochodem (przystosowanym do potrzeb osób z niepełnosprawnością) i robić mnóstwo innych rzeczy, o których lekarzom, gdy Bartek jeszcze był w szpitalu, się nie śniło. Oni woleli powtarzać bezduszne słowa, że nic z niego już nie będzie. Nie chciał tego słuchać. Miał mocną psychikę, która podpowiadała, że jeszcze nie wszystko stracone, bardzo chciał podjąć rehabilitację, i miał też mocne wsparcie - rodziców oraz kochającej dziewczyny, Agnieszki, która również nie chciała słuchać rad "życzliwych" osób mówiących, by znalazła sobie innego chłopaka. Nie tylko nie zostawiła Bartka, ale kilka lat później wyszła za niego za mąż. Niestety, los nie pozwolił im długo cieszyć się szczęściem - Agnieszka zmarła po długiej walce z chłoniakiem. I to był ten drugi nokaut, po którym wiele osób miałoby problem, by się znowu podźwignąć. Agnieszka, wiedząc już, że choroby nie pokona, poprosiła jednak Bartka, by dalej walczył z życiem i kiedyś znów spróbował być szczęśliwy.

Choć od 11 lat jest sparaliżowany, nie boi się sięgać po marzenia   Na handbike'u startował m.in. w Cracovia Maraton. Archiwum prywatne

Nie było to łatwe, bo jego dopiero co odbudowany świat na nowo się zawalił, ale po jakimś czasie Bartek zrozumiał, że albo będzie siedział w domu, albo zrobi coś, co pozwoli mu z nadzieją spojrzeć w przyszłość. Wybrał to drugie i pierwszą decyzją, jaką podjął, był powrót do sportu, który trenował zanim Agnieszka zachorowała. Było przecież jasne, że im będzie silniejszy, tym większa będzie też jego sprawność w codziennym życiu. Jeździł już - i to bardzo dobrze - na hand bike’u (trzy razy wystartował na nim w Cracovia Maraton i dwa razy w Mistrzostwach Polski w parakolarstwie), a siedząc za kierownicą samochodu czuł smak wolności i samodzielności. Bartek odnowił więc znajomość z Rafałem Szumcem, paraolimpijczykiem, specjalistą od parakolarstwa, i zaczął jeździć do szkół robiąc pokazy z jazdy na handbike’u. Uczestniczył też w innych wydarzeniach. Związał się również z Fundacją Aktywnej Rehabilitacji, która wcześniej odegrała ogromną rolę w walce Bartka o lepsze jutro. W FAR Bartek przeszedł szkolenie dla kadry i zaangażował się w obozy dla osób niepełnosprawnych. Wszak kiedyś sam był uczestnikiem takiego wyjazdu, więc postanowił spróbować w jakimś stopniu spłacać dług wdzięczności. - Powoli otwierałem się też na nowe możliwości - dałem się przekonać do treningów koszykówki na wózku (trenuję z Klubie For Heroes Kraków) i teraz to właśnie ta dyscyplina jest na pierwszym miejscu. Zdecydowałem się też na lot szybowcem i na skok ze spadochronem - opowiada. W Fundacji spotkał też coś, czego pewnie się nie spodziewał, czyli… miłość. Poznał tam Martę, dziewczynę, którą można nazwać wulkanem dobrej energii, z którą najpierw zaczął współpracować, a potem spotykać się też prywatnie. - Bez niej wielu rzeczy, które udało się nam zrobić, pewnie by nie było. Za wszystko jej dziękuję - za to, że jest ze mną każdego dnia i mnie wspiera, i za jakiś czas chciałbym założyć z nią rodzinę - wyznaje.

Choć od 11 lat jest sparaliżowany, nie boi się sięgać po marzenia   Koszykówka jest teraz ulubioną dyscypliną sportu. Archiwum prywatne

W tym, co Bartek robi, nie skupia się tylko na sobie - działa z Fundacją Poland Business Run jako trener wsparcia i pomaga osobom z niepełnosprawnością ruchową oraz po amputacjach usamodzielnić się. Jest też instruktorem aktywnej rehabilitacji w FAR i w miarę możliwości pomaga jej podopiecznym. - Potrafię naprawić wózek inwalidzki, ale też człowieka i tchnąć w niego nadzieję. Pokazuję jak  się podnieść, gdy życie podetnie skrzydła i uczę rzeczy, które w takich dramatycznych sytuacjach są bardzo ważne. Pracuję z dorosłymi i z dziećmi z niepełnosprawnością ruchową (głównie poruszającymi się na wózku inwalidzkim) - uczę samodzielności w życiu codziennym, gdy np. ktoś z dnia na dzień wyląduje na wózku. Zachęcam, by jak najszybciej przesiąść się z wózka szpitalnego na aktywny, by łatwej iść w stronę tej samodzielności - opowiada i dodaje, że w Krakowie osoby niepełnosprawne mogą robić naprawdę mnóstwo ciekawych rzeczy, od boksu po taniec na wózku. Muszą tylko tego chcieć. - Nikogo do niczego nie zmuszam, jedynie tłumaczę, że trzeba podjąć decyzję, co dalej chce się zrobić ze swoim życiem. Bo można leżeć z pilotem do telewizora w ręce, ale można też wstać z łóżka, wyjść z domu, a nawet iść do pracy i walczyć o swoje lepsze jutro - tłumaczy.

Spotkanie z Bartłomiejem Krawczykiem w Małopolskim Centrum Dźwięku i Słowa w Niepołomicach odbędzie się 15 października o godz. 18.00. Patronat medialny nad tym wydarzeniem objął m.in. "Gość Niedzielny".

« 1 »