Na Hrebienoku każdej zimy powstaje Tatrzańska Świątynia Lodowa. W tym roku jej tematem są symbole Krakowa.
Na poszukiwania zimy, której w górach jest nieco więcej niż w Krakowie, wyruszamy w miarę wcześnie rano, bo na dojazd do Starego Smokowca trzeba liczyć ok. 3 godzin. Planując wycieczkę warto sprawdzić prognozę pogody - jeśli przewidywane są opady śniegu, to trzeba wziąć pod uwagę, że w regionie Vysokè Tatry drogi nie są odśnieżane, ani posypywane solą, tylko żwirem, a to sprawia, że warunki do jazdy stają się bardzo trudne i czas dojazdu znacznie się wydłuża. Lepiej więc poczekać na "okienko pogodowe", by złapać choć trochę zimowego słońca i nacieszyć oczy pięknymi widokami - zarówno jeszcze po polskiej stronie, jak i już po słowackiej, gdzie zobaczymy górującą nad okolicą Łomnicę.
Będąc już w Starym Smokowcu, do wyboru mamy dwie możliwości, by dostać się na Hrebienok (1285 m n.p.m) - można wyjechać tam kolejką albo wybrać się na pieszą wycieczkę pokonując ok. 2,5 km zielonego szlaku (nie będzie on problemem także dla rodzin z małymi dziećmi). Cisza, zapach sosen oraz ośnieżone tatrzańskie szczyty będą nagrodą za ten niewielki trud.
Na Hrebienoku (znajdującym się w masywie Sławkowskiego Szczytu), zwanym też smokoveckim Siodełkiem, czas na przerwę, bo w schronisku można napić się świetnej kawy, gorącej czekolady albo bombardino i zjeść coś smacznego. Chwilę później podziwiamy już wykuty w lodzie Wawel - krakowskie królewskie wzgórze, które tej zimy przeniosło się w serce słowackich Tatr. Jest on 11. już odsłoną Tatrzańskiej Świątyni Lodowej. W poprzednich edycjach jej motywem były m.in. bazylika Sagrada Familia (Barcelona), bazylika św. Piotra (Rzym), opactwo Westminster (Londyn), bazylika Grobu Świętego (Jerozolima) czy katedra św. Jakuba (Santiago de Compostela).
Jak to się stało, że twórcy tej lodowej atrakcji postawili tym razem na siedzibę polskich królów? Powód jest prosty - w czerwcu minie 30 lat odkąd Jan Paweł II odwiedził Tatry Wysokie. Podziwiał on wtedy m.in. Wielicki Staw (1663 m n.p.m.), gdzie modlił się w specjalnie przygotowanej na ten cel altance i powiedział słowa, które stały się mottem lodowego Wawelu: "Tatry nie dzielą, ale łączą". Wizyta w Tatrach była zaś częścią pielgrzymki, podczas której Ojciec Święty kanonizował trzech koszyckich męczenników. Słowacy o tym wydarzeniu nie tylko nie zapomnieli, ale też postanowili je przypomnieć, dlatego też Adam Bakoš, główny budowniczy lodowej świątyni, oraz jego współpracownicy (20 artystów ze Słowacji, Czech, Polski i Niemiec) postarali się, na ile było to możliwe, wykuć w lodzie miejsce, które jest nierozerwalnie związane z papieżem Polakiem. Nie mieli też wątpliwości, że lepszego miejsca, niż Wawel nie znajdą, bo przecież w 1946 r., w Krypcie św. Leonarda, młody ks. Karol Wojtyła odprawił swoją prymicyjną Mszę św. Tutaj również przyjął sakrę biskupią. Gdy zaś został wybrany na stolicę Piotrową, wiele razy powtarzał, iż "na Wawelu bije serce Polski", i że "jego serce też tam bije". Co ważne, tuż obok Wawelu widzimy kościół św. Wojciecha, czyli jeden z symboli Rynku Głównego. Czemu i on się tutaj znalazł? O tym za chwilę…
Na lodowe wawelskie wzgórze turyści wchodzą falami, najczęściej wtedy, gdy na Hrebienok przyjedzie kolejka. Każdego dnia słychać tu mieszkankę języków, wśród których można też wyłapać całkiem sporo gości mówiących po polsku. - Co roku przyjeżdżam zobaczyć lodową świątynię, a tym razem podziwiam ją ze wzruszeniem, bo trudno inaczej patrzeć na Wawel w Tatrach. Twórcy tego dzieła nie tylko pomyśleli, że katedra wawelska jest początkiem Drogi Królewskiej, którą dawniej kończył kościół św. Wojciecha, ale też zadbali o piękne detale, które podkreśla gra świateł - zauważa Adam z Warszawy, a Agnieszka z Dolnego Śląska przyznaje, że zaskoczyła ją niespodzianka, czyli dźwięk hejnału granego z wieży kościoła Mariackiego, który co jakiś czas tutaj się rozlega. Atrakcją dla dzieci jest z kolei lodowa rzeźba smoka wawelskiego, bo i jego nie mogło tutaj zabraknąć. - Pewnie łatwiej było zrobić lodowe budynki, niż smoka, bo on trochę przypomina dinozaura - żartują synowie Agnieszki.
Podziwiając Tatrzańską Świątynię Lodową widzimy stronę zachodnią i południową Wawelu oraz trzy wieże katedry wawelskiej: Srebrnych Dzwonów, Zegarową i Zygmuntowską. Pod Wieżą Zegarową został umieszczony portret Jana Pawła II, a na niej zegar, który pokazuje godzinę śmierci Jana Pawła II, czyli 21.37. Zaglądając przez jedną z wawelskich bram wchodzimy do smoczej jamy, a druga brama prowadzi na dziedziniec kościoła św. Wojciecha. Czas więc na wyjaśnienie, dlaczego i on zasłużył na uwagę mistrzów lodowej rzeźby? Ten niewielki XI-wieczny kościółek, skarb krakowskiej architektury, słynie dziś z tego, iż odprawiane są w nim "Msze św. ostatniej szansy" - o godz. 21.37, czyli najpóźniej w Krakowie. Przed laty często odwiedzał go też Karol Wojtyła - i jako młody kapłan, i jako biskup. - Na bocznej ścianie muru okalającego lodowy kościół św. Wojciech są też wykute słynne słowa Jana Pawła: "Nie lękacie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi", które łatwo przeoczyć zachwycając się innymi detalami tej konstrukcji - wskazuje Marysia z Zakopanego.
Budowle katedry oraz kościoła św. Wojciecha zostały wykonane z 225 ton lodu, a wykorzystano do tego aż 1800 lodowych brył. Cała konstrukcja znajduje się w specjalnej kopule o średnicy 25 metrów, w której utrzymywana jest stała temperatura (od -6 do -10 stopni).
Żegnamy już w końcu tatrzański Wawel, ale to jeszcze nie koniec wycieczki. Proponujemy bowiem, by z Hrebienoka wyruszyć na jeszcze jedną wędrówkę do Chaty Zamkovskiego (ten szlak nawet zimą jest w pełni bezpieczny, warto jednak mieć kije trekkingowe, a jeśli warunki tego wymagają, to również raczki na butach). Tam również można zrobić sobie przerwę na małe co nieco, a potem, zanim zapadnie zmrok, wrócić na Hrebienok i stamtąd zjechać kolejką do Starego Smokovca albo dojść tam trasą saneczkową.