Przez blisko 40 lat był związany z Krakowem. Dużą biegłość w malarstwie osiągnął mimo tego, że...nie miał rąk, bo stracił je w powstaniu styczniowym. W Krakowie mieszka jego prawnuk, który posiada wiele pamiątek związanym z niezwykłym przodkiem.
Krakowski oddział Instytutu Pamięci Narodowej odnowił niedawno grobowiec na cmentarzu Rakowickim, gdzie spoczywa ów bezręki artysta-powstaniec – Ludomir Benedyktowicz (1844–1926). – Jestem prawnukiem Ludomira, wnukiem Zbigniewa (1886–1946), radcy Magistratu Krakowskiego, absolwenta studiów rolnych na Uniwersytecie Jagiellońskim, synem Janusza (1918–2001), grafika, adiunkta w Akademii Sztuk Pięknych, bratankiem Witolda (1921–1997), który był znanym warszawskim duchownym metodystycznym, zwierzchnikiem tego Kościoła w Polsce, profesorem, i Teresy (1927–2007). Witold miał trzech synów: nieżyjącego już Miłosza, malarza, Olgierda Krzysztofa i Zbigniewa, etnografa, ja znałem zaś jeszcze dzieci Ludomira: Bogdana i Wandę – mówi mieszkający w Krakowie 72-letni Leszek Benedyktowicz, emerytowany pracownik wojskowej łączności lotniczej. Ma jeszcze brata Mirosława Jacka w Kielcach i siostrę Annę Miszczyńską w Krakowie. Nie żyje już brat Rafał. – W domu oczywiście mówiło się o niezwykłym pradziadku. Co jakiś czas zgłaszali się dziennikarze, chcący o nim pisać, bywała Alicja Okońska, która zbierała materiały do monografii, a potem na podstawie tych materiałów napisała popularną niegdyś powieść dokumentalną o Ludomirze „Paleta z mazowieckiej sosny”, bywał prof. Aleksander Krawczuk, historyk i popularyzator wiedzy o przeszłości, piszący książkę o cmentarzu Rakowickim – mówi p. Leszek. Trzyma w ręku skarbnicę pamięci rodzinnej – okazały album w ozdobnej oprawie z wizerunkami Matki Bożej, Orła Białego, herbu Bełty i orderu Virtuti Militari. – Ułożył go mój ojciec z unikatowych fotografii rodzinnych, dokumentów, listów, utworów Ludomira oraz artykułów go dotyczących. Zachowały się także w moich zbiorach inne pamiątki, w tym listy oraz niezwykły dziennik, gdzie kaleki Ludomir notował wyraźnym, kaligraficznym (!) pismem, dochody i wydatki – mówi prawnuk artysty. Wśród obrazów na ścianie jego mieszkania trudno wypatrzeć jakiś obraz przodka. – Z jego dzieł mam tylko jeden niewielki szkic piórkiem. Inne szły między ludzi, sprzedawane lub ofiarowywane. Pradziadek utrzymywał rodzinę z malarstwa, więc musiał sprzedawać. Teraz jego obrazy i szkice znajdują się m.in. w zbiorach: Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Niepodległości w Warszawie, Lwowskiej Galerii Dzieł Sztuki we Lwowie i w kolekcjach prywatnych, m.in. naszego powinowatego Łukasza Miszczyńskiego – wylicza p. Leszek.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.