Najpierw zawyły syreny, a potem na minutę zapadła cisza. - To był symbol naszego krzyku niezgody na to, co się stało - mówił Marcin Jędrychowski, dyrektor szpitala.
To był dźwięk, który trzeba usłyszeć i poczuć wszystkimi zmysłami, by zrozumieć klimat tego symbolicznego pożegnania i upamiętnienia dr. Soleckiego. Dokładnie tydzień temu, 29 kwietnia, został on zamordowany podczas wykonywania swoich obowiązków w poradni ortopedycznej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie. 35-letni napastnik wtargnął do gabinetu, w którym przyjmował dr Solecki i zadał tak wiele ciosów nożem, że lekarze, którzy natychmiast próbowali ratować swojego kolegę, nie mieli szans, by mu pomóc. Ciosy były śmiertelne.
- Żegnamy dziś kolegę, który jeszcze niedawno cieszył się życiem, miał plany, a teraz nie ma go z nami. Możemy zastanawiać się, jaka była jego ulubiona muzyka. Nie znałem go na tyle, by odpowiedzieć na to pytanie, dlatego uczcijmy go muzyką, która najczęściej towarzyszy medykom, poprzez włączenie syren alarmowych - powiedział M. Jędrychowski, dyrektor Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, po czym przez 4 minuty wyły syreny zaparkowanych przy szpitalu karetek, radiowozów, samochodu strażackiego:
- Te syreny były symbolem pewnego krzyku. Krzyku braku akceptacji na to, co się stało, co się dzieje, i co pewnie jeszcze nieraz się wydarzy, dlatego my, jako środowisko medyczne, nie wyrażamy zgody na nienawiść - dodał M. Jędrychowski, po czym na minutę zapadła cisza. Ilustrowała emocje towarzyszące zebranym przy szpitalu lekarzom, pielęgniarkom, pracownikom szpitala, a także pacjentom - również tym, których leczył dr Solecki. Wiele osób nie kryło łez.
Dyrektor Jędrychowski mówił także, że nie ma takich słów, które by opisały to, co się wydarzyło, które ukoiłyby w cierpieniu rodzinę, i które dałyby nadzieję na przyszłość, że ona będzie wyglądała racjonalnie. Dziękował też medykom, że znaleźli siłę, by kolejnego dnia przyjść do pracy, i że nie zostawili szpitala ani pacjentów. - Dziękuję w końcu za słowa wsparcia, które płyną z całego kraju dla szpitala i dla rodziny. Raz jeszcze powtórzę - nie ma zgody na to, co się stało, i nie dotyczy to tylko medyków, bo hejt ma miejsce przecież także w urzędach, na poczcie, w komunikacji MPK, w sklepach. Jeśli na to się zgodzimy, to będzie upadek naszej cywilizacji. Nasz szpital po tym zabójstwie już nigdy nie będzie taki sam - podkreślił dyrektor.
Emocji nie kryła także lekarka Justyna Kawecka, rezydentka z Oddziału Klinicznego Ortopedii i Traumatologii. - 29 kwietnia wydarzyła się zbrodnia w miejscu, które jest synonimem opieki i bezpieczeństwa. Doszło do szokującego, brutalnego zabójstwa dr. Tomasza, naszego kolegi, a mojego kierownika specjalizacji. Tomek był wspaniałym ortopedą, chirurgiem ręki. Straciliśmy nie tylko specjalistę, ale też przyjaciela, mentora, bratnią duszę, naszego Tomka - mówiła J. Kawecka. Zapytała zebranych: - Ilu z nas przeżywa w tym momencie głęboki smutek i żałobę? Nie śpi po nocach, walcząc z koszmarami? Ukradkiem płacze? Szepce modlitwy, szukając pocieszenia? Ilu z nas musiało poprosić o pomoc psychologa, bo pomyślało: "To mogłem być ja" i boi się iść do pracy? Wielu z nas. A jednak jesteśmy tu i będziemy dalej, bo jest w nas na tyle empatii, by nadal pomagać naszym pacjentom, tak jak to robił Tomek: z profesjonalizmem, oddaniem, z uśmiechem. Jednak ta praca już nigdy nie będzie dla nas taka sama. Każdy korytarz, sala operacyjna noszą ślad tej traumy - przekonywała. Prof. Artur Gądek, szef oddziału, na którym pracował dr Solecki, zaznaczył, że środowisko medyczne czuje oburzenie wszechobecną nienawiścią, która kwitnie w mediach społecznościowych i w mediach masowego przekazu.
- Dziennikarze, nie macie prawa wydawać w swoich programach (audycjach, artykułach) wyroków. Macie przedstawiać fakty, ale nie macie kompetencji, by wydawać wyroki. Robiąc tak, dajecie pozwolenie, by wyroki wydawały osoby, które również nie mają do tego kompetencji. A takie są potem tego skutki. Politycy, powinniście nas szanować. Wiecie, jak szanować siebie, jak przyznać sobie ochronę, kiedy ktoś wam grozi, ale o ochronie dla nas nie pomyśleliście nigdy. Za to z mównic słyszeliśmy: "Niech jadą, weźmy ich w kamasze". W mediach społecznościowych istnieje też wiele stron, do których mogą spluwać ludzie niemający pojęcia o naszej pracy. I nikt tego nie kontroluje. Jeżeli taka sytuacja nadal będzie miała miejsce, ofiar może być więcej - ostrzegał prof. Gądek. W podobnym tonie wypowiedział się prof. Maciej Małecki, rektor Collegium Medium UJ, który podkreślił konieczność zaostrzenia prawa tak, by nikomu nie przyszło do głowy podnieść ręki na medyka. - Apelujemy również o obniżenie temperatury debaty publicznej, bo w mediach słyszymy zbyt wiele złych słów wypowiadanych w emocjach. Widzimy agresję, a to pada czasem na grunt chorych osobowości i może skutkować takimi tragediami, jak ta, która tutaj się rozegrała - zaznaczył prof. Małecki.
Wielu z zebranych lekarzy prosiło natomiast, by nie zadawać pytań, szanując ich emocje. Inni stwierdzali natomiast, że jest w nich wiele złości, ale też strachu, i że nie chcą, wychodząc do pracy, bać się, czy wrócą do domu. - Na miejscu Tomka mógł być każdy z nas - mówili. - Nie jest nam łatwo, bo prawdopodobnie każdy z nas spotkał się z agresją wobec siebie, ale do tej pory nie z takim aktem bestialstwa, jaki miał miejsce tydzień temu. To jest eskalacja nienawiści, która zdarzyła się po raz pierwszy nie tylko w naszym kraju, dlatego ciężko jest wrócić do normalnej pracy - mówi dr Piotr, który z dr. Soleckim znał się od dzieciństwa. Jak dodał, przeraża fakt, że tamtego dnia byli w szpitalu pacjenci, którzy potrafili w bardzo nieprzyjemny sposób wyrażać swoje przemyślenia - że dobrze się stało, bo tak długo czeka się w kolejkach.
Pogrzeb dr. Soleckiego zaplanowano na jutro, 7 maja, na cmentarzu Batowickim. Uroczystość odbędzie się z udziałem wojskowej asysty honorowej. Prezydent Andrzej Duda przyznał dr. Soleckiemu pośmiertnie Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. Zostanie on również uhonorowany przyznaną pośmiertnie przez minister zdrowia Izabelę Leszczynę odznaką honorową "Za Zasługi dla Ochrony Zdrowia", a prezydent Krakowa Aleksander Miszalski za szczególne zasługi dla miasta Krakowa nadał pośmiertnie dr. Soleckiemu odznakę Honoris Gratia.
Warto dodać, że syreny zawyły także w innych szpitalach w Krakowie, Małopolsce i całej Polsce, bo nie wszyscy, którzy chcieli włączyć się w to pożegnanie, mogli przyjechać do Szpitala Uniwersyteckiego. Minutą ciszy pamięć dr. Soleckiego uczcili też krakowscy medycy przebywający obecnie na misjach na Madagaskarze.